Wyszukiwanie

:

Treść strony

Felietony

Bełkot miasta

Autor tekstu: Józef Mamut
Ilustracja: Maja Skibicka
08.11.2017

Siedzieliśmy, jak co piątek, w Kupa & Kawa i dekupażowaliśmy wrażenia przy szklaneczce pitnego botoksu, bujając się na sedesach przy barze. Mówili na ten lokal 'sracz gwiazd'. Mieścił się przy deptaku celebrytoli i oddali tutaj stolec między innymi Tom Hanks i Człowiek Kleszcz. W telewizji jak zwykle leciał program 'pół prawdy – pół doby', a w zasadzie ćwierć, bo przerywany licznymi reklamami. Właśnie skończył się reality szajs W pustyni i we wsi i czekaliśmy na długo oczekiwaną premierę Stary senator i nie może.

Męczy cię wydzielina z ucha? Wciśnij tam naszą maść – chujofon. Tampony dla dziewic, dildo gratis. Aniu! Mówiłaś, że ostatnio wreszcie się wysrałaś. Tak – łykam Obsrylux jak młody pelikan. Słowo horroru.

– Chroń nas bożek od autorytetów – powiedział Stefano – przy nich przestajemy myśleć i liczyć na siebie.
– Ej, dawno mnie nie było, ale pamiętam, że należałeś do Joystików Boga? – odparłem, waląc solidnego kac-balasa pod siebie.
– To prawda, ale kiedy uświadomiłem sobie, że to w sumie sekta kultywująca jednostkę, przestałem chodzić na sesje rozwiązywania krzyżówek.

Nie było mnie w tym mieście zaledwie miesiąc, ale wciąż nie przywykłem do zmian, które następują. Nie wiem, czy jest tu więcej kościołów czy sklepów monopolowych, ale podejrzewam, że jedno jest z drugim ściśle powiązane – tylko jeszcze nie wiem jak. Po ulicach przemykają nieliczni importowani astrotorfiarze. Po powrocie z Azji ta wiocha i tak wygląda jak Czarnobyl.

Do baru wszedł operator drukarki fleksograficznej. Po krótkiej wymianie zdań, a raczej słów (bo musicie wiedzieć, że drukarze mają bardzo bogate słownictwo, ale niewiele potrafią z niego złożyć w sensowną całość), okazało się, że jest bardzo zdeterminowany dostaniem pracy w Kupa & Kawa, pomimo iż drukarki fleksograficznej – cokolwiek to znaczy – nie mają. Ale jakie to ma znaczenie? Towarzyskie jedzenie zastąpiło sranie, sex – technologia, przyjaźń – couching, a kapusiów – sygnaliści.

– Chyba napisze książkę JM Zero. Autostrada do zagłady.
– Oj daj spokój – odparł Stefan – Znajdę ci jakiegoś szczęśliwego zarodka i udowodnię, że nawet one chcą żyć. Najlepiej zgwałconego.

To nawet ma sens. Godzina historii i godzina informatyki w szkole podstawowej tygodniowo. Dwie godziny religii. W sumie to informatyka i histeria w jednym i nadal zero logiki, więc w przyszłości wszystko jest możliwe.

– Czasem myślę, że wszystko w świecie ma sens. Na przykład orzechy są zdrowe dla naszej bani. I faktycznie mają kształt mózgu. Oprócz tego trzask zgniatania zębami orzecha powoduje mikrowstrząsy szarych komórek, przez co wchłaniają więcej substancji odżywczych. A potem wychodzi ta kurwa na wizje z budżetowej dziury i spuszcza się swoją dumą z zastrzelenia świniodzika czy czegośtam.
– Świniodzika?
– Tak. Znaleźli jakiś nowy gatunek i oczywiście od razu go zajebali. Nie wiedzieli, czy to bardziej świnia czy dzik, więc... Na wszelki wypadek. W ramach rekompensaty zrobili cotygodniową akcje sadzenia klocka. Zwarty kał przy drodze zapewnia bezpieczeństwo i mniej rozprasza niż klony jesionolistne.
– Ja też nie kumam, jak klikanie w kod kreskowy w telefonie ma pomagać jakimś dzieciakom w Afryce, ale okazało się, że pierwsi hetero-sapiens pochodzą z Błędowa Małego.

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry