Siedzieliśmy - jak co piątek - w teatrze niepowszechnym na zamkniętym pokazie kontrowersyjnej zgnilizny, zwanej przez nas sztuką mięsa, i dochodziliśmy do siebie po stresującej podróży.
Trzeba obecnie uważać na królewskie orszaki zaprzężone w osły uprzywilejowane z ariergardą własnych sędziów wojskowych, zwłaszcza jak się jeździ małym samochodem. Najbardziej pędzą te ze stolicy, ale co się dziwić – tam nawet żule się spieszą. Zwłaszcza gdy zaprosi się ich na cotygodniowy pokaz polskich pościeli firmy Polucja do samego ojca rektora.
Jak co tydzień udało się uniknąć seryjnego samobolka z kuwetą żwiru, ale nie obyło się bez rutynowego sprawdzania dokumentów.
- Przepraszam, ale nie posiadam dowodu zajebistego, gdyż nie zdałem egzaminu ze strzelania do bażantów.
- W takim razie proszę bardzo, może pan wejść.
Pierwszy na scenę wyszedł reaktor wyzwolony przez samego Papę Smerfa ze szpon kursu kolizyjnego. Z rogówki ciągle wystawał mu wbity głęboko turbo-wenflon rzeczywistości z innego wymiaru niedającego się mierzyć werbalajzerem z semantexu.
I kiedy wytną ostatnie drzewo
A panicz tupnie nóżką swą
Wypłynie na wierzch horyzont głupoty
Zaś mądrość osiągnie dno
Pomimo chujowości rymowanki wdaliśmy się ze Stefkiem w rozważania - jak głęboko pod ziemią trzeba zakopać kasztana, żeby wyrosły nowe drzewa na miejsce tych wyklętych? Do tej pory myślałem, że ludziom należy się maksimum wolności – a już na pewno – na ich własnym kawałku gleby. Ale jednak nie! Tym pierwotniakom trzeba wciąż zakładać smycz, kaganiec i mikroczip w dupie. Oczywiście ciągle interfejs wgrywany jest przewodowo, co odrobinę drażni Pokraka. Nie mogę wytłumaczyć mu, że kable muszą być i będą, dopóki świat nie przestanie ciągnąć druta Edisona, tańcząc k-pop na grobie Tesli.
Kolejnym punktem programu była rozlewa trybunałowa pewnego Pana, którego wyrok rozprawy sądowej – mówiąc delikatnie – nie zadowolił.
– Tak, wysoki sądzie, wsadziłem część swojego ciała w część ciała Witolda W., ale według konstytucji to nie był seks, ponieważ seks według konstytucji jest stosunkiem kobiety i mężczyzny, więc cokolwiek oglądał pod fontanną ten tłum dzieciaków – to nie był seks! Dodatkowo przedstawiam zaświadczenie o moim wybiórczym zaniku pamięci zbiorowej.
Co się bardziej chyboce w gównoburzy – chorągiewka czy tuleja? Nie wiem, ale wyrok do końca pozostawał niejasny, więc opuściliśmy ten bełkot większy od fiuta Mamuta.
Gdy wyszliśmy, wokoło już gromadziły się stosowne manifestacje bezsilności. Żądania dostępu do wyników badań parlamentalnych i bezpłatnej antykoncesji na pastę anal-b, lekko zagłuszane przez szum szydełkujących post-feministek, zlewały się z rykiem łysych szlachcieciów krzyczących „raz tamponem, raz mopem…” itd. W powietrzu unosił się zapach nielegalnego kołczingu. Służby prorządowe polewały leniwie co bardziej krewkich reakcjonistów wódką zmieszaną z tokszołem, wesoło przygrywając młotem wybuczeniowym.
– Oni nie mogą nic nigdy zrobić do końca – Pokrak zawsze potrafił znaleźć złotą myśl, niespecjalnie przy tym myśląc. – Inaczej ich istnienie nie miałoby sensu. Oni muszą rządzić i ciągle zmieniać to, co wcześniej zepsuli. Prawo nie jest po to, by było lepsze, ale inne od poprzedniego. Gdyby było dobre, nie byłoby potrzeby go zmieniać, studiować prawa, głosić hasła wybiórcze. Straty i rozrzutność pana muszą być nieustannie równoważone oszczędnością chłopa. Dodatkowo musi istnieć burdel i niejednoznaczność zapisów, żeby nikt nie zorientował się, że za jego kasę bawi się maślanka towarzyska.
Rozejrzałem się wokoło – faktycznie nikt się nie zorientował. Wszyscy zamiast mózgu mieli niebieskiego wieloryba.