Wyszukiwanie

:

Treść strony

Felietony

Autoportret

HORYZONT ZDARZEŃ: Sowia kołysanka

Autor tekstu: Kosmiczny Bastard
Ilustracja: Kosmiczny Bastard
01.02.2017

Kosmiczna Sowa bezszelestnie sfrunęła, przysiadając na konarze horyzontu zdarzeń, nieopodal czarnej dziupli. Obróciwszy rogaty łeb o 180 stopni, drapieżnie wbiła podkrążone słońca oczu w sam koniuszek ogona ziemskiej myszy, oddalonej o eony lat świetlnych. Jednak ani przez chwilę nie zamierzała pożreć żywej planety. Abominacja okrutna wstrząsała najgłębszymi odmętami ptasich trzewi na samą myśl o gatunku dwunożnych łysych ssaków, który niekontrolowanie rozplenił się w jej błękitnym futerku, stając się przyczyną wielu przykrych dolegliwości... Ale jedna myśl zatliła się w kosmicznie mądrej głowie: może by tak wzniecić Pierwsze Sowie Powstanie! Może to pomoże…

Jakbyście nie złapali w lot tej, w sumie dość słabo maskowanej, metafory, ta sowa to ja: wasz utęskniony El Bastardo Del Cosmos! A mojego sowiego przeistoczenia są dwa uzasadnienia. Wiadomego wymieniał nie będę, wszak oprócz tego jestem jeszcze bardzo skromną personą… Drugie zaś tyczy się tego, że w naturalnych warunkach prowadzę zdecydowanie nocny tryb życia. Czemu jednak właśnie teraz przystroiłem się w te złote piórka? Otóż pragnę zaśpiewać sowi hymn, kołysankę upominają się o nieoczywiste, acz tak podstawowe prawo do dobrego snu i stanąć w obronie nocnych sióstr i braci…

Wpierw pozwolę sobie nieco szerzej przytoczyć ustalenia, jakich dokonał doktor Paul Kelley ze Sleep and Circadian Neuroscience Institute na Uniwersytecie w Oksfordzie. Otóż twierdzi on, że system nauki i pracy nie jest przystosowany do naszego naturalnego cyklu dobowego, który jest zmienny w różnych etapach rozwoju. I tak zajęcia dla dzieci do 10. roku życia powinny zaczynać się najwcześniej o godzinie 8:30, dla 16-latków o 10:00, natomiast 18-latki i starsi chodziliby na zajęcia lub do pracy – o godzinie 11:00! Dopiero w wieku 55 lat znowu można zaczynać pracę od 8:30, co pokrywa się z dość dramatycznym faktem, że rozwój człowieka zatacza swoiste koło... Kelley potwierdza, że chodzenie do pracy czy szkoły przed godziną 10:00 przez większość naszego życia systematycznie niszczy psychikę i jest w istocie powszechnie praktykowaną formą tortur. Obecnie całe społeczeństwa cierpią z powodu deprywacji snu, ale świadomość tego faktu jest doprawdy znikoma!

Skąd jednak się to wzięło? Otóż pod koniec XVIII wieku anonimowy, acz wielce przedsiębiorczy posiadacz zakładu produkcyjnego ubzdurał sobie, że ośmiogodzinny dzień pracy zmaksymalizuje wydajność jego fabryki. Chciwie podkręcał wąsa i przez myśl mu nie przeszło, że ludzie to jednak nie maszyny oraz że ich ciała działają zgodnie z rytmem dobowym, którego nijak nie idzie oszukać czy też zmienić pod wpływem tresury. Zapewne też wspomniany kapitalista w ogóle nie pomyślał o tym, że jego pracownicy to ludzie; dla niego co najwyżej – „zasoby ludzkie”, które można eksploatować jak każde inne zasoby. Wtedy może miało to jeszcze jakiś sens, liczony w złocie, ale obecnie charakter pracy zmienił się diametralnie, choćby z powodu rozwoju technologicznego i automatyzacji produkcji.

No ale niestety, trzy ósemki zakotwiczyły się w ludzkiej mentalności na dobre i większość nadal wypełza lunatycznym krokiem w odpychający mrok poranka, by dotrzeć do swojej fabryki, która obiektywnie wcale fabryką nie jest, ale symbolicznie ciągle nią pozostaje… I chuj, że ni chuj nie jest to wydajne. Potwierdza to chociażby eksperyment Kelleya, który w brytyjskich szkołach przesunął godzinę zajęć z doprawdy nieludzkiej 8:30 na całkiem komfortową 10:00. W wyniku tej zmiany istotnie poprawiły się wyniki egzaminów. Nie ma się czemu dziwić, wszak wczesne rozpoczynanie pracy wywołuje ogromny stres dla organizmu oraz pochodnej doń psychiki, przyczyniając się do problemów zdrowotnych i większej liczby zwolnień chorobowych. Można się nauczyć dzielić dzień na zgubne trzy ósemki i wstawać o godzinie siódmej, ale nigdy nie przystosuje się do tego np. pompa zwana sercem oraz pozostałe organy. Albowiem stoją za nimi tysiące lat ewolucji, które za nic sobie mają kapitalistyczne mrzonki. Na marginesie dodam, że sens ośmiogodzinnego czasu pracy jest coraz silniej kwestionowany. Zmuszanie do wczesnego wstawania jest czymś w chuj niehumanitarnym i zamienia społeczeństwa w stado wiecznie niedospanych zombie, napędzanych hektolitrami kawy. Wyznam, że osobiście nie znoszę tego śmierdzącego rozkładającą się konserwą turystyczną trunku w każdej jego postaci od czasów larwalnych, poprzez stadium poczwarki, a na całkowicie rozwiniętym imago (nie) skończywszy. Poza tym od pewnego czasu borykam się z lekkim nadciśnieniem i nie powinienem go spożywać także ze względów zdrowotnych...

Chciałbym też wspomnieć, że osiem godzin snu jest bieda-normą, której i tak wielu spośród ziemian niemal nigdy nie osiąga. Niektórych zmusza do tego podły świat i walka o byt, inni zaś, będąc kreaturami całkowicie wypaczonymi przez zgubne idee neoliberalizmu, uważają, że sen to strata czasu, w związku z czym pragną ograniczyć go do minimum, aby móc w tym czasie maksymalizować tzw. rozwój osobisty. Durne to straszliwie, wszak życie to nie gra erpege. Straszniejszym jednak jest, że takie podejście staje się ostatnio coraz bardziej popularne. Tymczasem inne badania pokazały, że przesypianie jedynie sześciu godzin w ciągu doby przez dwa tygodnie sprawia, że człowiek funkcjonuje tak, jakby nie spał wcale przez dwie doby z rzędu, choć sam nie jest tego faktu w ogóle świadomy. W dość oczywisty sposób przekłada się to na spowolnienie czasu reakcji, zaburzenia koncentracji, mniejszą kreatywność, a tym samym – słabą wydajność w pracy, gorsze wyniki w szkole oraz stwarza wielkie zagrożenie na galaktycznej autostradzie. Literatura naukowa powiada, że niedobór snu osłabia układ odpornościowy, sprzyja rozwojowi otyłości, cukrzycy, nadciśnienia i depresji, powoduje zaburzenia wzroku i mowy, co więcej może być przyczyną bólów głowy i mięśni. Deprywacja snu odciska swe piętno bezpośrednio na zachowaniu. Osoby niewyspane nie są w stanie dokonywać racjonalnych decyzji. Mają silną potrzebę zdobycia nagrody, a w dążeniu do niej łatwo podejmują ryzykowne działania, nie zważając na ich konsekwencje i zagrożenia. Zbyt mała ilość snu przyczynia się do zaburzeń pamięci, może nawet całkowicie fałszować wspomnienia, a także zaciera granicę pomiędzy jawą i snem. Niedopuszczalne eksperymenty na szczurach pokazały, że pozbawienie snu zabija szybciej niż pozbawienie pokarmu. Mimo to wielu ludzi sypia po cztery godziny na dobę i utrzymuje, że czuje się wprost świetnie – zawsze i wszędzie może wszystko… Gdy tymczasem poszczególne części ich mózgu ucinają sobie niebezpieczne drzemki w trakcie czuwania, co także zostało już udowodnione.

Tu dochodzimy do jeszcze jednej ważnej kwestii, a jest nią odwieczna walka dwóch zantagonizowanych chronotypów: sów i skowronków. Te pierwsze, do których rzecz jasna się zaliczam, upodobały sobie aktywny tryb życia w ciągu nocy. Te drugie budzą się wypoczęte skoro świt i entuzjastycznie drą ryja, w pełni gotowe, by zapierdalać w ich ułożonym świecie. Różnic jest więcej, badania wskazują choćby na to, że sowy są inteligentniejsze i bardziej twórcze – sową przykładowo był Churchill, Darwin, Proust – skowronki z kolei osiągają lepsze stopnie i lepiej adaptują się do pracy. Ja natomiast uważam, że skowronki w jakiś tajemniczy sposób zdominowały życie społeczne, podstępem dopasowując różne jego wymiary podług własnego chronotypu. Co jednocześnie podważa zarówno tezę o ich lepszym dopasowaniu, jak i założenie o większej inteligencji sów, bo gdyby faktycznie były one takie mądre, to przecież nie pozwoliłyby na zmarginalizowanie i napiętnowanie własnego rytmu dobowego! Media – zarówno te wolne, jak i te reżimowe – niechętnie o tym mówią, a trzeba o tym mówić głośno! Otóż tzw. Ptasie Wojny, w przeciwieństwie do Imperium Lechitów i turbosłowian, są faktem niepodważalnym. Podczas cicho i nieustannie toczącej się walki faktyczna słuszność niejednokrotnie leży po ciemnej stronie mocy, ale to jasna strona narzuca znaczenia, a w rzeczywistości już dawno weszła w fazę imperium. Przysłowie: kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje ujawnia powiązania pomiędzy porannym chronotypem, religią monoteistyczną oraz neoliberalnym przekonaniem o tym, że człowiek może osiągnąć sukces, jeśli tylko przemocą zerwie się z ciepłego łoża i będzie zapierdalał z zapałkami w oczach. Natomiast wersja bezbożna, acz wielce okrutna tegoż durnego porzekadła brzmi: nie dospać trzeba, kto chce dostać chleba… Ale my, Siostry i Bracia Sowy, musimy zdecydowanie przeciwstawić się temu porządkowi! Czas najwyższy zbudzić się z absurdalnego kapitalistycznego snu na jawie i zacząć walczyć o nasze prawo do Snu Prawdziwego – do godziny dziesiątej i ani sekundy krócej! – oraz o równouprawnienie wszystkich chronotypów w całej galaktyce! Czas postawić szlafmyce na sztorc, chwycić puklerze ukochanych jaśków i ruszyć na barykady ugrzanej kołdry! Niechaj leci pierze, a posłanie ściele się gęsto! Tylko tak, wspólnymi siłami, położymy kres hegemonii skowronka!...

Drodzy Czytelnicy, być może właśnie zachodzicie w głowę, czemu o dobry wypoczynek upomina się kosmiczny głos w waszym domu, gdy tonąć w szaleństwie zdaje się świat niemal cały, a ostre zębatki historii nieprzyjemnie zgrzytają nad waszymi głowami, jeszcze głośniej domagając się krwi ofiarnej, tedy powtórzę wam ponadczasową sentencję: gdy rozum śpi, budzą się demony… Od siebie zaś dopowiem, że aby rozum naprawdę się obudził – wpierw musi się on naprawdę wyspać! W końcu sen regeneruje komórki mózgowe, a w mózgu mieszkanie swoje ma duch świadomy. A gdy rozum niewyspanych tłumów śpi na jawie, do władzy drogą demokracji dochodzą ludzie głupi, niekompetentni i mściwi, a w małostkowości swej wielce groźni, którzy rychło tę demokrację na zaropiałych oczach gawiedzi gwałcić będą. Tyrani nigdy nie biorą się z próżni. Wywołane niedostatkami snu kłopoty z pamięcią nie pozwalają masom wyciągnąć najprostszych lekcji z historii, za to umożliwią beztroski skok w paszczę lwa lub w ogień. Niezdolność do trzeźwego osądu sytuacji każe szukać kozła ofiarnego, odprawiać gusła i wierzyć ślepo wszelkiej maści szarlatanom. Zabobon i przesądy, w przeciwieństwie do rozsądku i prawdy, pośród niewypoczętego ludu cieszą się wielkim poważaniem, kusząc go łatwym szczęściem, codziennych problemów magicznym rozwiązaniem. I kto by się tam oglądał na kolejnej hekatomby cenę…

Mimo wszystko we własnej swej osobie sam się siebie samego ciągle zapytuję: czemu jakaś toksyczna grawitacja ściąga myśl i pamięć moją do tej niebieskiej myszki i plagi człeczych pasożytów, co wstrząsa jej futerkiem, aż w końcu ostatni błękitny włos wytrzęsie i razem z nią zdechnie w kosmicznej zmarzlinie, rechocząc niemal do ostatniej chwili? Czemu w tym czasie splątania czarnych dziur Wam tu nie analizuję? Po co ja się tym w ogóle przejmuję, gdy sam dobrowolnie wyfrunąłem z ziemskiego gniazda na mą kosmiczną alienację? Co więcej kalam je z iście perwersyjnym upodobaniem. Po cóż więc znów szukam sposobu, by naprawić ludzki świat? Nooo pooo cooo?!

– Pooo chuuuj! Pooo chuuuj! Pooo chuuuj! Pooo… – zahukał Puchacz z Kosmosu, niepobłażliwie stawiając swe uszy.

Jak widać, aura jego energii nie w pełni pokrywa się z moją astralną powłoką. Cóż, nienowa to konstatacja, że ze mnie jest tylko taki nocny gupek... Tak czy (siu)siak, niechaj i wam przyśni się Kosmiczna Sowa. Tak będzie dla wszystkich najlepiej. Dobranoc, moi Znienawidzeni. Idę odrabiać zaległości snu z ostatnich tygodni. Bo już pokładam się na biurku. Ciężkie powieki opadają na piekące oczy, chroniąc je przed wrażym blaskiem… Puchacz upiorny skrzydła rozpościera nad zgiętym karkiem i ciążącą głową – niby sęp nad umierającym z głodu dzieciątkiem... Atakuje mnie zgraja cieniowych istot, nietoperzy...

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry