Wyszukiwanie

:

Treść strony

Felietony

Autoportret

HORYZONT ZDARZEŃ | Taka Piękna Prokrastynacja, Smak Życia i Siedem Peesów

Autor tekstu: Kosmiczny Bastard
Ilustracja: Kosmiczny Bastard
22.06.2016

Uwaga Znienawidzeni! Kosmiczny Bastard na horyzoncie! I to nie byle jakim, tylko Horyzoncie – kurwa! – Zdarzeń! ROOOAAARRRRR!!!

Nie trzeba być biegłym psychologiem czy psychiatrą, żeby po tym krótkim wstępie zorientować się, że nie jest ze mną źle (chociaż…). Zapewne nie raz zamartwiliście się, Drodzy Astroczytelnicy, z powodu mojego ciągłego biadolenia, utyskiwania i chorobliwej piany z pyska toczenia… Uspokoję Was tedy – otóż kąpiele słoneczne, wspomagane witaminą D2000, okazały się całkiem skuteczne. Tak też Ja, Gwiezdne Nieboże, jestem w zauważalnie lepszym humorze. Nie czuję się już jak ta bestia wciąż snu nie syta, ani bestia umęczona samym tylko faktem istnienia (jednocześnie moje przekonanie, że nie ma ono sensu pozostało niezamącone). A przynajmniej są znaczące przerwy w typowym dla mnie stanie rozjebania, który jest w istocie pracą na pełen etat. Muszę jeszcze sprawdzić, czy wystarczająco uzupełniłem poziom midichlorianów we krwi, przechadzając się po jasnej stronie ulicy, ale samopoczucie mówi samo za siebie. Banan zagościł na moich żuwaczkach, szczękoczułkach oraz – za przeproszeniem – nogogłaszczkach…

Jednak świetlana kuracja nie mogła się obejść bez pewnych skutków ubocznych: zrobiłem się najzwyczajniej we wszechświecie leniwy i bezproduktywny. Teraz, kiedy już mam podstawową energię witalną i mogę załatwiać różne z dawien orbitujące nad mózgowiem sprawy bękarcie, sprawy kosmiczne, to jakoś tak – i tak nie mogę… Czyżby kolejny paradoks Kosmicznego Bastarda? Już wyjaśniam. Otóż wszystko stało się tak piękne i smakowite, że skutecznie mnie odciąga od zadań i obowiązków, którymi to powinien parać się każdy rzetelny Bękart z Kosmosu. Życie, choć dalej nie ma sensu, to znowu ma swój smak! Bo i w istocie nie o sens w nim chodzi, tylko o smak właśnie. W dodatku jakiś taki przedwakacyjny, na poły urlopowy klimat się zrobił, gdy majówka kontratakuje krawędzie mojej czarnej dziury, z impetem uderzając zębami słońca, zieleni i błękitu. Kiedyś czułem, że nie mogę zrobić tych wszystkich ważnych i znaczących rzeczy, bo nie mam sił, a teraz czuję, że zrobię to wszystko, ale jeszcze za chwilę… Najpierw poleżę i się wszechbytem błogo podelektuję: pogram w BMO i wirtualnym, prehistorycznym, humanoidalnym krokodylem z kosmosu posiekam wszystkich przeciwników na kawałki; pójdę do kina na bolesny dokument o Korei Północnej albo kolejnego X-Mena; skoczę do hipsterskiego wegan baru albo na grzesznego kebsika z tekturopodobną baraniną i piekielnie ostrym sosidłem; ruszę w miasto na nową przygodę. Bo skoro już mogę robić to wszystko bez żadnego bólu głowy, to czemu by nie? Na pohybel uwewnętrznionym spinozaurom! – zaryczę do Księżyca, niczym jedyny słuszny Tyranozaur. – Niech żyje prokrastynacja!

No to strzała! Miło było. Tyle uciech, gdy humor i pogoda dopisuje, że już się więcej tu nic a nic nie rozpisuję... A i moja pierwsza książka wciąż nienapisana. Idę zażywać życia. Zatem to już KONIEC mojego 21. dla Was felietonu. Ciao bambini!

 

P.S. Są jeszcze inne dolegliwości związane ze słonecznymi ablucjami szulcowego sierściucha: czasem czuję się zupełnie pijany Słońcem, zaś na zewnętrznych powłokach mojego delikatnego, alabastrowego ciała pojawiły się szczypiące zaczerwienienia. BRAVO dopomóż! Drogi Bastardzie, wampirzej natury nie oszukasz. Nawet blokerem słonecznym SPF CHYBA-KURWA-Z-MILIARD, który w dodatku uniemożliwiłby syntezę tak pożądanej witaminy D. Warto o tym wiedzieć, zwłaszcza przed latem.

P.S. II Czasem się zastanawiam, narcystycznie czytając własne felietony, czy nie powinienem zmienić nazwy rubryki na Dzienniki Gwiazdowego Rozjebania albo Okruchy (Nie)Życia.

P.S. III Tak czy (siu)siak, nie macie prawa narzekać, że felieton krótki i trochę o niczym, bo ostatni pierdolnąłem rekordowo obfity. W dodatku niedawno były moje urodziny…

P.S. IV Chciałbym mieć nowe PS4, więc jeśli ktoś chciałby mi zrobić z tej okazji spóźniony prezent…

P.S. V Absurd rządzących obecną Republiką Cebulową jest tak absurdalny, że tym razem pozwolę sobie ponownie zacytować współczesnego jutubowego klasyka, filantropa i łowcę pedofilów w jednym: „Ach! Szkoda, kurwa, gadać! Szkoda strzępić ryja, naprawdę...”. I tyle w temacie dobrej zmiany nowotworowej. Aczkolwiek mam też ważne przesłanie: Polki i Polacy, którym wciąż miła jest demokracja – róbcie swoje! I nie zgadzajcie się na żadne kompromisy. Żadne! Pamiętajcie, że macie Horyzont Zdarzeń po swojej stronie, jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało... A i wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują na to, że Bruksela w końcu Wam porządnie dopomoże. Daj nieistniejący boże! Nie spoczywajcie w tej walce – na podobieństwo niesporczaków, które nie spoczywają w codziennej walce o przetrwanie w najbardziej nawet niesprzyjających warunkach środowiska. Diss PiS!

P.S. VI Choć nie od dziś bujam się w kosmosie, to wcale nie znam się na astrofizyce, a tylko tak próbuję się przed Wami lansować, z nieodzowną pomocą wszystkowiedzących: wujka Google i cioci Wikipedii. Może dlatego całkiem niedawno usłyszałem o skądinąd wcale nienowej koncepcji białej dziury. Jak nie trudno się domyślić, miałaby być ona przeciwieństwem czarnej – obszarem, gdzie zarówno energia, jak i materia wypływają z osobliwości. W skrócie można powiedzieć, że czarna dziura połyka i tylko połyka, a biała wypluwa i tyko wypluwa. Jest nawet teoria, która mówi, że są one połączone tunelem, niby jakaś pragęba i praodbyt niepojętego multiwersalnego robala. Czyżby kolejne kosmiczne Yin i Yang? No raczej nie. Bo to tylko matematyczne rozważania, oderwane od jakichkolwiek fizycznych obserwacji, takie minus trzy jabłka rosnące na gałęzi...

P.S. VII Czy musicie się o to tak wścibsko dopytywać?!... Nie, nie kupiłem jeszcze rajbanów-łajfajerów. Nie miałem do tego ani głowy, ani hajsu. You know, I am just a poor bastard. Ale to już kolejny pomysł na spóźniony prezent urodzinowy i naprawdę ostatnie postscriptum.

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry