Horyzont Zdarzeń 30.11.2015
Kosmiczny Bastard zwany Posępnym Jaszczurem
Do Narodu Polskiego
Drodzy Polacy, na wstępie mojego listu chciałem Was wszystkich bardzo przeprosić za ostatni felieton. Bo czy to nie ja sarkałem w nim na Trybunał Konstytucyjny?! A tak – sarkałem! Sarkałem srogo! No i się dosmarkałem tak, że obecna władza chce sobie z owego urzędu, bądź co bądź demokratycznego, zrobić własny The Muppet Show, tyle że nie śmieszny… Chociaż w sumie nie wiem, czy szczerze Was przepraszam, czy tylko taki myk ironiczny Wam tu odpierdalam – dobry, by jakoś rozpocząć kolejny, tym razem quasi-epistolograficzny, felieton zniszczenia BUAAHAHAHAHAHAHHHH...
Chcę jednak zwrócić Waszą uwagę na pewien paradoks. Po pierwsze, jak pisałem jeszcze w przedwyborczej Polsce, Trybunał od zawsze stał na straży wartości kościelnych, nie zaś tych – konstytucyjnych. Po drugie, partia, która została wybrana, by samodzielnie rządzić krajem w absolutnie demokratycznych wyborach, od zawsze z kościołem gładko – by nie powiedzieć ślisko – się układała. Prezes miał ambonę, a prymas – Parlamentarny Zespół ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski. Przeto pytam się, gdzie tu konfliktu zarzewie, skoro i jedno i drugie było miłym bogu? I już sam sobie odpowiadam, wszak odpowiedź prosta: mianowicie sędziowie Trybunału namaszczeni byli przez starą władzę, w dodatku nowej-starej, a dziś niepodzielnej władzy nie raz już nogę podstawiali, gdy rządzić musiała jeszcze w koalicjach w dawnych i najwyraźniej całkiem już zapomnianych czasach. Zresztą w politycznym wyścigu, by ubogiemu polskiemu kościołowi zrobić dobrze, wielu jest w Rzeczypospolitej zawodników, co wcale nie znaczy, że do wspólnej grają oni bramki. Wartości wartościami – władza władzą. Paradoks był – paradoksu ni ma…
Więc zamiast Was, Drodzy Polacy, nieszczerze tu przepraszać i złudne unaoczniać paradoksy, będę Wam teraz szczerze i otwarcie złorzeczył:
Niechaj wolną, demokratyczną i w bólu wywalczoną Rzeczpospolitą Polskę zdemolują Wam podłóg swej woli i najdzikszej fantazji, ci, co ich sami większością wybraliście, a którzy traktują ojczyznę jak własne poletko, chlew i koryto! Najwyraźniej nie zasługujecie na władzę rozsądną, demokratyczną i ludzką. Jako naród nie dorośliście do władzy, która dbałaby o Wasze potrzeby, a nie o próżną zemstę, koleżeńskie układy, ideologiczne brewerie i bezczelne dowodzenie, że czarne jest białe, a białe – czarne, że w samolocie tym była eksplozja... I nie wina to władzy, że jest jaka jest, lecz Wasza! Dla Was tedy prawa głosowane nocą oraz kłamstwa opowiadane w biały dzień. Nie dorośliście po wtóre do lepszej władzy, skoro w naiwności swojej wciąż sądzicie, że jeśli nie będzie w Polsce miejsca dla feministy, ateistki, geja, Syryjki i Europejczyka, to Wam będzie się żyło dostatnio. Nie dorośliście, skoro bezmyślnie plujecie na Unię Europejską, jednocześnie z jej hojnego cyca zachłannie pociągając, zupełnie jak ci przeklęci islamscy ekstremiści, którzy wykorzystują dobroć gospodarza po to, by go zniszczyć. Nie dorośliście, skoro bezustannie domagacie się szacunku dla waszych krzywd historycznych, a dzisiaj skrzywdzonych traktujecie tak, jak traktować należałoby jedynie ich katów. Nie dorośliście po stokroć, skoro na własne życzenie pragniecie być rządzeni twardą ręką paranoika, który już rządził Wami swoją paranoją, a zdaje się była ona wtedy mniejsza... I niestety, by dorosnąć, najwyraźniej potrzebujecie być powtórnie wychłostani giętką, brzozową witką…
Czy od tego dorośniecie? Dzisiaj ja w to głęboko wątpię. Już prędzej – przywykniecie. W końcu mniej, a może nawet bardziej – co potwierdzają najnowsze sondaże – sami tego chcecie. (Rymy rymy polskie bo częstochowskie czemuż mi tu się wkradacie! No weźcie i już spierdalajcie!) I to pomimo jaskrawych rozbłysków szaleństwa nowej władzy. Demokratycznie wybrana władza portretem jest narodu. Portretem statystycznego, większościowego, przeciętnego Kowalskiego, a niestety jest to portret nienawistnika. Bo Polska dzisiaj to nie Kanada. Tutaj niestety wciąż daleko jest do roku 2015. I choć podobne porównania trzeba traktować z wielką rezerwą, to aż ciśnie się myśl, że te dwa kraje to dziś dwa idealnie przeciwieństwa. A jeśli chodzi o ustawę zasadniczą Rzeczypospolitej, Konstytucja w tym kraju była poniewierana, jest poniewierana i będzie poniewierana… Może więc należy stwierdzić, że… taka właśnie jest polska racja stanu! A jeśli nie, to narodowa tradycja na pewno. Ale pragnę podkreślić z całą powagą mojego imienia oraz mocą sprawowanego urzędu, że to, co się teraz dzieje, to żaden zamach na demokrację, bo tak się składa, że demokracja sama się na siebie zamachła... Innymi słowy demokracja w demokratycznych wyborach wybrała autorytarne – żeby tylko! – rządy. Ewentualnie większość z Was, Drodzy Polacy, to ślepcy, by nie powiedzieć wprost – głupcy, co uwierzyli w obiecane im z kosmosu pincet złotych na któreś tam dziecko, ale aż tak obrażać Was nie zamierzam… Zamiast tego przywołam świetne słowa klasyka:
Demokracja to taki ustrój, który gwarantuje nam, że nie będziemy rządzeni lepiej niż na to zasługujemy.
Toć to przecież odpowiedzialność zbiorowa, a to zawsze jest czyjaś krzywda! – wraz zakrzyknie moja druga głowa. – Cóż teraz z tolerancyjną, otwartą i rozsądną mniejszością, która choć mała, to przecież wciąż istnieje, żyje w tym kraju i czuje?! – pyta się gęba srodze spultaszona. A pierwszy z mych łbów jej na to ze swym przyrodzonym spokojem tak oto odpowiada: – Otóż wszystkim Polakom, którzy dziś są jakby jeszcze bardziej niepolscy niż w październiku, polecam, by za wzór swój obrali sobie niesporczaka.
Niesporczak, inaczej zwany niedźwiedziem wodnym, należy do bezkręgowców z grupy pierwoustych. Osiąga niezbyt imponujące rozmiary, bo od 0,05 do 1,2 milimetra. Jego walcowate, pulchne ciałko, posiada – zależnie od gatunku – 6 lub 8 odnóży. Zajmuje się on głównie rozmnażaniem, wodnymi kąpielami i jedzeniem liści… Być może w pierwszym wrażeniu wydał się Wam żyjątkiem zupełnie niepozornym, może trochę uroczym, może troszeczkę groteskowym, ale w ostatecznym rozrachunku – niewiele znaczącym. Musicie jednak wiedzieć, jeśli jeszcze tego nie wiecie, że ów mikroniedźwiadek jest najwytrzymalszym i najżywotniejszym stworzeniem na Ziemi i w okolicach! Bez trudu może przetrwać w temperaturach od prawie zera absolutnego do ponad 150°C, zniesie 1000 razy silniejsze promieniowanie jonizujące niż jakiekolwiek inny organizm, ciśnienie 6000 atmosfer, przetrwa ponad 100 lat bez wody, a nawet, jako jedyne zwierzę wielokomórkowe, przeżyje wycieczkę w najbardziej ze wszystkiego śmiercionośną przestrzeń kosmiczną. A po powrocie zwyczajnie złoży jaja, z których wykluje się płodne potomstwo… Najprawdopodobniej przetrwa też powtórne rządy PiS-u, zwane już otwarcie – Zemstą Pisów…
Ale jeśli on może, to – być może – i Wy, Niepolscy Polacy – możecie. Zwłaszcza, że podobnie do Was, niesporczak, w genomie swym posiada zadziwiająco wiele obcego DNA, o czym całkiem niedawno donieśli naukowcy z University of North Carolina. Stąd też ma się brać jego doprawdy nieziemska wytrzymałość. Wy zaś jesteście dziś tak samo jak on mikroskopijni i pozornie(?) nic nieznaczący. Mam więc nadzieję, że z utęsknieniem myśląc o tej niedzieli, co przyjść ma za cztery długie i ciemne lata, jednak nie stracicie głowy, a po wszystkim także zdołacie złożyć swe wegańsko-lewackie jaja…
Miałem Narodowi Polskiem złorzeczyć, a tu koniec końców w słodkich niesporczaczkach rozkosznie się zagrzebałem i nad mniejszością się z troską pochylam niczym jakiś Troskliwy Kosmiś…
Czas jednak na ostateczne rozwiązanie kwestii polskiej, wszak po październikowych wyborach coś jakby we mnie pękło… Straciłem ostatnie resztki wiary w Was, Drodzy Polacy, a z pewnością – w Was jako ogół czy większość... Zrozumiałem, że to nie władzy wina, lecz Wasza. Zobaczyłem wyraźnie, jak na macce, że właśnie ja oraz wszyscy, których w tym kraju cenię, nie mieszczą się w (nie)nowym narodowym portrecie zbiorowym i tylko naiwnie się nam wydawało, że miejsce za ramą to pierwszy plan…
Z trzynastokomorowego, atomowego i doprawdy matczynego serca swego wygrzebałem dziś ostatnie łupiny prawdziwej, polskiej cebuli. Opadają teraz na czarną posadzkę Horyzontu Zdarzeń niczym płatki białej róży u dołu moją posoką wymownie uczerwienione. Bolało. Ale tak stać się musiało. Teraz mogę już spokojnie patrzeć na mojej Polski ruinę…
A na koniec zasunę (chyba trochę przypadkowym) bardem Solidarności, wychodząc z tematyki polskości ku ogólności oraz szczwano wybijając oręż ewentualnej krytyce:
Com widział, myślał, tom opisał
I bluźnią bliźni, żem ich zbrudził
Mówią: zgorzkniały egoista
Który nie cierpi wszystkich ludzi
Gorzki egoizm – cecha płocha
Ale niech będzie, pod warunkiem:
Nie pisałbym, gdybym nie kochał
Człowieka – lecz poza gatunkiem
Z wyrazami nieskrywanego żalu, abominacji i zawodu,
Kosmiczny Bastard
]:=0