Tiruriru Du Du Du Du. Królu nasz najfajniejszy, Panie. Czy naprawdę jak już wydajemy bezsensownie te 100 baniek, to nie możemy dopłacić tych kilka na tusz do drutociągarek i nie zapytać jeszcze o tych kilkanaście kwestii wciąż nie rozstrzygniętych przez wasze podzielone murem ściany psychosomatyczne? Jak długo jeszcze temat życia, śmierci i wolnej woli będziemy próbowali ograniczać w schematach swojego – tępego i płytkiego jak uniwersytecki brodzik – poznania nieustającą regulacją koryta? Czy naprawdę głośna irytacja jest tutaj czymś niestosownym? Dajcie mi chociaż 20 jednostek prestiżyta, to przestanę się spóźniać do tego waszego kołchozu te jebane 10 minut, przez które i tak czekam, aż puszczą wam zwieracze.
Najgorszy jest ten hierarchiczny, korporacyjny układ, przez który nawet nie wiesz, kto ma do ciebie pretensje – ale paragraf się znajdzie na ciebie zawsze, jak potrzeba albo jak nie potrzeba. Podają ci rękę z uśmiechem, a na drugi dzień policzkują jak komuszą mendę. Gdy ty masz do kogoś pretensje, jest podobnie – po prostu nie masz na kogo się wkurwić, gdy ci na przykład nie działa telefon i w końcu po 10. wyborze klawisza odzywa się telemalkontentka z działu obstrukcji.
W radiu leciał stary, punkowy kawałek The Tapes:
Jestem patologią
Mówię to co myślę
Posyp gówno solą
Pieprzu ci nie przyśle
Żryj plastik, padlinę
Wygibaj waginę…
Przyjemne elektrodźwięki i kontemplacje klientów przerwał bloczek reklam wyborczych:
Nowy, lepszy, bystrzejszy…
Wasz pachoł debil!
Przesiąknięty glikofosatem do szpiku kości,
I kambo do ostatniej czakry..
– Barman! – Stefan nie dawał już rady bez picia słuchać tego syfu. Czekał, aż zostaną mu tylko wspomnienia. Smak nalewek przypominać mu będzie czasy liceum, smak wódki – studia, a smak goryczy, że trzeba iść po kamienie. Do urny już za późno albo jeszcze za wcześnie.
– Dla mnie to samo – wycedził klawisz, widząc nalewany single malt do szklaneczki Stefana. Poszedł się odlać i po chwili wrócił z uśmiechem na ustach – Ej, w kiblu przynajmniej można przeczytać kilka słów prawdy na ścianach.
– Szczają naprawdę darmozjady – odparł Stefan – to się od edukacji zaczyna, a raczej od jej braku. Jeszcze ciągle jakieś bezsensowne reformy i dylematy. Oczywiście, że zlikwidować hipochondrię. Przecież te całe pogadankolekcje uwłaczają naszemu rozwojowi duchowemu.
– Zwykłe tańczenie do architektury… – Pokrak nie mówił wiele, ale też nie bez sensu.
– Dokładnie! – Stefan zapalił jointa i podał Klawiszowi – Podobnie jest zresztą z chemią, geografią, biologią i znaczną częścią fizyki. Nie wiele ta teoria wnosi do naszego jednak praktycznego życia.
– Nawet temat zwykłej prokreacji wymaga dodatkowych korepetycji zwanych edukacją seksualną… – pokiwał głową Pokrak – a jak taka gimbaza zobaczy potem sójkę, to myśli, że to dzięcioł. Teraz nagle wszyscy stali się specjalistami od migracji kultur. Przynajmniej wznieśli swoje zdolności bredzenia ponad wspomnienia wczorajszej libacji i plotki na temat nieznajomych. Jedni mają uchodźców z dalekich krajów – inni uciekinierów z pozornie tylko odległych partii politycznych.