Wyszukiwanie

:

Treść strony

Felietony

Od teraz tańczysz, jak ci zagram!

Autor tekstu: Kamil Wrzeszcz
Ilustracja: Paweł Szlotawa
17.09.2020

Zapinam ostatni guzik mojej eleganckiej koszuli. Wkładam moje ulubione, czarne, eleganckie spodnie. Wsuwam stopy w idealnie lśniące lakierki. Tak, teraz jestem gotowy — mówię do siebie, stojąc przed lustrem. Jeszcze troszkę lakieru na włosy i mogę wychodzić.

            Jadąc taksówką widzę swoje odbicie w szybie. Maseczka zakrywa mi 1/3 twarzy i ledwo przez nią oddycham. Cóż, nowa rzeczywistość, należy się do niej przyzwyczaić. Moje myśli błądzą. Zastanawiam się, jak będzie to wyglądało. Dawno nie byłem w teatrze. Czułem wzniosłość tej chwili, chociaż podskórnie miałem wrażenie, że mi się to nie spodoba. Namówiła mnie Zuzia, koleżanka z pracy. Ufam jej wyborom i mam nadzieje, że się nie zawiodę.

Kierowca zajechał na parking przed teatrem. Zuzia już na mnie czekała. Przywitaliśmy się, weszliśmy do środka i zajęliśmy nasze miejsca na dużej widowni. Purpurowe obicia foteli wyglądały bardzo drogo, a wiszący nad naszymi głowami żyrandol sprawiał wrażenie nazbyt ekskluzywnego. Pomieszczenie powoli się zapełniało, co drugie miejsce zajęte, teatr pełen. Przez chwilę jeszcze rozmawialiśmy. Moja towarzyszka chyba się domyśliła, że jestem nieco spięty i postanowiła rozluźnić atmosferę. Co wyszło jej, nie ukrywam, niezwykle dobrze. Po ostatnich zmianach wprowadzonych w naszym kraju stresowałem się, że w tym miejscu mogę czuć się niekomfortowo i obco. Ale w tym momencie przed spektaklem poczułem ulgę. Niestety nie na długo.

            Po chwili zapadł mrok i na scenę, w świetle reflektorów weszli ubrani w kolorowe kostiumy ludzie. „Nikomu nie możesz tego powiedzieć” opowiadało zapomnianą historię Marii Konopnickiej i jej relacji z Marią Dulębianką. Temat niezwykle odważny jak na współczesne czasy. To była premiera. Publiczność przyjęła debiut młodej reżyserki bardzo ciepło. Pod koniec wszyscy wstali i klaskali, niektórzy byli autentycznie wzruszeni. Wychodząc z teatru zauważyliśmy, że przed wejściem kotłują się ludzie. W drzwiach stali policjanci. Wszystkich uczestniczących w wydarzeniu spisali i udzielili pouczeń. Nikt nie wiedział, o co chodzi i co się dzieje. W pewnej chwili, stojąc już na zewnątrz, zwróciliśmy uwagę na kilku mundurowych wyprowadzających tylnymi drzwiami wciąż przebranych aktorów. Na ich nadgarstkach błyszczały kajdanki.

            — Nic nie możemy zrobić. To i tak dobrze, że nas tylko pouczono. Aktorzy wiedzą, co robią. To ich forma manifestu.

Brzmi jak nieśmieszny żart? Ale to już część naszej rzeczywistości. Czy nam się to podoba, czy nie, niezależność kultury wisi na włosku, a my milczymy nie mogąc wiele zrobić.

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry