Kiedy w Telewizji Polskiej leciało już od rana disco polo, a była piętnasta, to Jerzy Stuhr leżąc naprzeciwko mnie w szpitalnym łóżku (tylko że ja leżałam tam w kontekście moich ewentualnych przyszłych komplikacji psychiatrycznych, a on zdaje się, że miał coś z płucami), zapytał patrząc mi z niepokojem w oczy: dokąd to wszystko prowadzi, może pani mi powiedzieć?
Odpowiedziałam: nie, myślę, że niekoniecznie w kierunku idiokracji. To może mieć coś wspólnego z sercem. Bo disco polo odbiera się emocjami. To pochylenie się współczesnej cywilizacji nad tym gatunkiem, może być cichym, ale stanowczym krokiem albo wręcz jednym z kroków w kierunku konieczności przełączenia się nie tyle z mózgu na serce, co przysłuchania się, którym organem da się więcej zobaczyć. Mówię tu co najmniej o micie rozumu. Wie pan, że podobno do serca dociera szybciej informacja niż do mózgu?
– A na kogo pani głosowała? – wyobraziłam sobie, że zapytał mnie innym razem. Odpowiedziałam przewrotnie i z masochistyczną nadzieją na konfrontację z jego zatroskanym spojrzeniem – na PIS. On zapytał, że dlaczego tak, a ja, czując jak zapadam się we własnoręcznie zbudowaną z piasku szufladę, opowiedziałam, że nie lubię koloru tęczowego. Na to Jerzy Stuhr, znając tęczowy, w mojej głowie odpowiedział, że to przecież ładny kolor. A ja odpowiedziałam, że lubię tylko czarny i biały.
– Ale dlaczego tylko te dwa kolory?
– Bo głosowałam na PIS.
Zdecydowanie jednak wolę głosować na Rafała Trzaskowskiego, o co mnie z kolei spytała moja pani psychiatra:
– Dlaczego pani głosowała na Trzaskowskiego? – zapytała po pierwsze dlatego, że umiała pytać, a po drugie to wręcz protekcjonalnie cedziła te słowa zamykając oczy, jakby miała pod powiekami gotową odpowiedź, z którą przyszła.
– Nie, nie dlatego. Nie dlatego, że utożsamiam się z elitą – powiedziałam, sprytnie umykając etykietce schizofreniczki z urojeniami wielkościowymi.
Podsumowując, głosowałam na PIS, bo mieszkam na wsi, a na Trzaskowskiego, bo mam wykształcenie wyższe, ale tylko licencjackie, więc postawiłam pół krzyżyka. Miłego szufladkowania, droga inteligencjo polska, a sobie życzę miłego cierpienia za miliony, ponieważ uciekłam z „psychiatryka”, gdyż prawdopodobnie jestem przyszłą polską wielką pisarką.