Wyszukiwanie

:

Treść strony

Felietony

Przedlaptopowy teatroman

Autor tekstu: Aram Stern
Ilustracja: domena publiczna
06.05.2020

Prawdziwy teatroman już się oswoił z …własnym fotelem. Jeszcze pamięta, jak to z biletem w garści tropił swe miejsce na widowni i czekał na trzeci dzwonek zapowiadający kolejną premierę. W drugim miesiącu pandemicznego on-line "realu" już wyćwiczył nadzieję na średnio co drugi wieczór z kolejną premierą, cóż, że rejestracji spektakli sprzed lat kilku. Dziś czeka na rozpoczęcie transmisji, gapiąc się w laptop i ekran odliczający minuty do startu, jeszcze smartfon, jak trzeba wyciszy, dziecku wyściubiać nos z pokoju zakaże, kotu wszystkie zabawki pochowa, żonę do sypialni z książką ześle i wieczór jest jego!

Jeszcze w połowie marca, strapiony pierwszym szokiem dyktatu wirusowego, przedzierał się przez pokój zatarasowany zapasami kaszy (makaronu włoskiego i ryżu chińskiego lepiej wolał nie smakować) i piramidami klo-papieru, brnąc do swego fotela, zahaczał po drodze o zasunięcie kurtyny na oknach i… oglądał wszystko, co teatralne – jak leci. Zapisy techniczne, nieprawdopodobne zupełnie dla publicznych pokazów, rejestracje tak pozbawione światła, że ochrzczone słuchowiskami, męczył się przy aktorze wielce przewidywalnym w monodramie, cieszył z różnych wycieczek w zakamarki scen i wszelkich czytań, czynionych on-line z domowych pieleszy przez lokalnych aktorów.

Z czasem teatroman z prowincji zaczął z tak przepastnego teatralnego, wirtualnego garnca odsiewać to, co najlepsze! Bił brawa dostojnej Cieleckiej i przestylizowanemu Bieleni w „Uczcie”, kłaniał się w snach Wasilewskiej w „Cząstkach kobiety”, śmiał z Woronowiczem, choć Ewelina płakała, chciał albo nie chciał mieć takiej matki, jak Maria Maj i takiego syna, jak Górski w „Woyzeck’u”, zachwycał Andą Rottenberg w zagraniu Nosińskiego, koniec końców spać nie mógł już przez Czarnika i Sokołowską w „Lalce”!  Wreszcie widział i słyszał dobrze, a stołeczni aktorzy z każdą kolejną premierą rejestracji stawali się jego „dobrymi znajomymi”. Nie omieszkał też zajrzeć do innych stolic Europy: śpiewał razem z Forsterem z „Jesus Christ Superstar” i powtarzał monolog Hamleta z Eidingerem w Schaubühne Berlin! Zajrzał również na prowincję jeszcze bardziej oddaloną od jego dwóch i pół godzin od stolicy i śmiał szczerze z Rumunem Marcinkowskiego ze Słupska oraz babą w czort – Sklepową Donimirskiej z Zielonej Góry. Grali na najwyższych obrotach, tylko kto by tak kapitalnie wykreował te postaci w jego mieście? – myślał.

Laptopowy teatroman z czasami działającym kablem HDMI do telewizora, przed każdym kolejnym odsapem (czyt. weekendem) tej kwarantanny układał sobie plan obejrzenia kilkunastu rejestracji, co i tak nie wypalało. Może z czasem sam się wypalił teatro-onlinie? Na razie ogląda, co może, wpłaca datki i śle podziękowania w komentarzach Teatrom, które robią, co potrafią, by o nich nie zapomniał.

To jeszcze trochę potrwa, ale póki co - żyć nie umierać :-) Na widownię wróci na pewno!

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry