Wyszukiwanie

:

Treść strony

Felietony

WY(U)CIECZKA

Autor tekstu: Kamil Wrzeszcz
Ilustracja: Paweł Szlotawa
07.09.2019

Ludzie mordowani ze względu na swoją orientację to nie tylko liczby podawane w serwisach informacyjnych. Każda z tych osób miała rodzinę i przyjaciół, każda z nich inaczej spędzała wolny czas. To nie władza przeciw „ideologii”, tylko człowiek przeciw człowiekowi.

W Polsce jeszcze nie jest tak drastycznie, chociaż zdarzenia w Płocku, czy w Białymstoku nas do tego przybliżają. Przestańmy myśleć, że nas to nie dotyczy! Nie zasłaniajmy oczu i nie udawajmy, że nie wiemy, do czego to prowadzi! Chodźmy na wybory i razem zmieniajmy rzeczywistość!

W pierwszej kolejności pakuję bieliznę, wszystkie pary, jakie posiadam, a nie jest ich zbyt wiele. Jestem wybredny przy ich wyborze, zwracam uwagę na materiał, wygodę i oczywiście cenę. Koszula? Może się przydać (chociaż nie przytrafiło się to od dwóch lat). Stary szlafrok? Nie. Na miejscu kupię nowy, wełniany i miękki, taki, jakim ten był kiedyś. Jedna walizka już jest pełna. Nigdy nie lubiłem się pakować. Znacie to uczucie, kiedy wydaje się Wam, że czegoś zapomnieliście? Moje przeczucie zawsze się sprawdza. Do Pragi zapomniałem kosmetyczki, a wraz z nią: mydła, szczoteczki, pasty do zębów, wszystko musieliśmy kupić na miejscu. W drodze do Monachium zorientowałem się, że nie spakowałem ani jednej bluzy czy swetra, ale tym razem mi się upiekło, ponieważ pogoda nam dopisała. Natomiast kiedy to samo przydarzyło mi się, gdy jechaliśmy w góry, nie było już tak przyjemnie. Tym razem starałem się, jak tylko mogłem. Miesiąc przed wyjazdem przyczepiłem do lodówki listę, którą skrupulatnie uzupełniałem. W pakowaniu pomagała mi specjalna aplikacja wakacyjna, ale i tak co jakiś czas ogarniało mnie przerażenie.

Najwięcej problemu sprawia mi pakowanie ubrań. Nigdy nie wiem, co może się przydać na ten akurat wyjazd. Najchętniej całą walizkę wypchałbym po same brzegi dziełami Tochmana, Jagielskiego oraz Kapuścińskiego. Odzież pakuje raczej z konieczności niż z sympatii do mody, więc w walizce lądują rzeczy najbardziej porozciągane i najwygodniejsze.

Razem z naszym sześcioletnim synem Antkiem jedziemy jeszcze do rodziny na obiad. Moja mama i ojczym zaprosili nas do jednej z najlepszych restauracji w Bielsku. Poza nami będzie również wujek, brat mojej mamy z żoną i ich córka, oczywiście nie zabraknie również babci. Chociaż wszyscy się do siebie uśmiechają można wyczuć, że atmosfera jest ciężka, ale nikt nic nie mówi, by nie psuć rodzinnej atmosfery. Po krótkim czasie zaczynam to rozumieć i przyzwyczajam się, a raczej staram się to ignorować. Czas mija szybko, rozmowy płyną naturalnie, nawet Antek nie marudzi, co jest zupełnie sprzeczne z jego naturą, szybko się nudzi, ma mnóstwo energii i uwielbia ruch, tym bardziej dziwi mnie, że jest taki spokojny.

Wszystko jednak szybko się kończy. W drodze powrotnej musimy jeszcze wstąpić do sklepu, zrobić małe zakupy do samolotu i szybko wracać do domu, aby skończyć pakowanie rzeczy Antka. Wylot z lotniska Katowice Pyrzowice 7 lipca 2020 roku o godzinie 18:00. To już za dwa dni.

Słońce świeci wysoko na niebie. Przypuszczam, że na masce niebieskiej Micry, można usmażyć jajko sadzone z boczkiem, ale we wnętrzu klimatyzowanego pojazdu nie jest najgorzej. Całą drogę śpiewamy. Oczywiście z listy nie schodzą dwa utwory: „Baby shark” i piosenka z czołówki „Smerfów”, która trwa niecałą minutę. Zapętliłem ją kilka razy, by nie klikać replay, co chwilę. Brzmi przerażająco? Gwarantuje, że po dwudziestym przesłuchaniu robi się sympatycznie. Staramy się zająć uwagę Antka jak tylko się da. To będzie jego pierwszy lot samolotem. Nie daje tego po sobie poznać, ale i ja jestem przerażony.

Antoni jakiś czas temu usłyszał rozmowę nauczycielek w przedszkolu i wyłapał coś czego nie był w stanie zrozumieć: „Polska się zepsuła” – powiedziała jedna z nich. Po powrocie do domu od razu zapytał: „czy zepsuła się jak przeterminowany jogurt w moim plecaku?”. Nie pamiętam, jak Maciek mu to wytłumaczył.

Z pytaniami o wyjazd mierzyliśmy się od momentu podjęcia takiej decyzji. Jak wytłumaczyć sześciolatkowi, że nie możemy zostać w naszym kraju, ponieważ to byłoby dla nas niebezpieczne? Mogliby nam go odebrać, a na to nie możemy pozwolić. Antek jest całym naszym światem. Od urodzenia jest z nami, kocha nas, a my jego. Wychowujemy go tak, by w przyszłości był dobrym człowiekiem.

Nasza rodzina jest inna i wyjątkowa. Wedle polskiego prawa nielegalna. Pożegnaliśmy nasze rodziny, przyjaciół i ruszyliśmy. Ja, Maciek i mały Antoś szukamy naszego nowego miejsca na Ziemi.

Myślę, że nauczycielka miała na myśli, że psuje się jak ryba. Jak wiadomo, ona psuje się od głowy.

Historia, chociaż jest efektem mojej wyobraźni, może się zdarzyć w naszym kraju. Podobne scenariusze pisze życie w różnych miejscach na świecie już dziś.

Ludzie mordowani ze względu na swoją orientację to nie tylko liczby podawane w serwisach informacyjnych. Każda z tych osób miała rodzinę i przyjaciół, każda z nich inaczej spędzała wolny czas. To nie władza przeciw „ideologii”, tylko człowiek przeciw człowiekowi.

W Polsce jeszcze nie jest tak drastycznie, chociaż zdarzenia w Płocku, czy w Białymstoku nas do tego przybliżają. Przestańmy myśleć, że nas to nie dotyczy! Nie zasłaniajmy oczu i nie udawajmy, że nie wiemy, do czego to prowadzi! Chodźmy na wybory i razem zmieniajmy rzeczywistość!

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry