Być może zastanawiają się Państwo, dlaczego ilustracja okładki 49. numeru „Menażerii” została poświęcona skamandrytom? Otóż, równo przed stu laty, zimą wypada u nich bywać, choć skamandrytami się jeszcze nie nazywają, należy oddychać ich witalistyczną poezją, delektować się stanem nie tylko poetyckiej euforii po odzyskaniu niepodległości. Wypada oczywiście warszawiakom i przyjezdnym, bowiem spora część przedrozbiorowej Rzeczypospolitej nie ma tak wesoło i pozostaje wciąż pod obcą władzą, jak choćby duszący się jeszcze przez kolejny rok w pruskiej twierdzy ówczesny Thorn (Toruń).
Cofnijmy się jednak do końcówki przełomowego 1918 roku: w niecałe trzy tygodnie po powrocie Piłsudskiego z Magdeburga, 29 listopada 1918 roku w Warszawie, trzech wybitnych i znanych już w owym czasie poetów: Leszek Serafinowicz (znany szerzej jako Jan Lechoń), Julian Tuwim i Antoni Słonimski oraz jeden prawnik – Tadeusz Raabe, otwierają przy Nowym Świecie 57 kawiarnię-kabaret literacki „Pod Picadorem”. Chwilę potem dołączają do nich Jarosław Iwaszkiewicz i Kazimierz Wierzyński.
Chcąc (jakbyśmy dzisiaj powiedzieli)„wypromować” funkcjonowanie ich niezwykłego lokalu, ojcowie-założyciele (i zarazem dobrzy przyjaciele) przygotowują skandalizującą ulotkę – manifest, którą rozdają eleganckim przechodniom, bywalcom kawiarni i widzom teatrów warszawskich:
„RODACY!
Robotnicy, żołnierze, dzieci, starcy, ludzie, kobiety, inteligenci i pisarze dramatyczni!
Dnia 29 Listopada, w Piątek, o godz. 9 wieczór otwiera się: Pierwsza
Warszawska Kawiarnia Poetów „POD PICADOREM”, Nowy Świat No 57.
Sumienie młodej Warszawy artystycznej! Wielka Kwatera Głównej Armii Zbawienia
Polski od całej współczesnej literatury ojczystej. Codziennie od 9–11
wielki turniej poetów, muzyków i malarzy.
MŁODZI ARTYŚCI WARSZAWSCY, ŁĄCZCIE SIĘ!!!
Samoobrona materialna poetów przed wyzyskiem
wydawców, dyrektorów teatrów i t.p. kabaretów,
WOLNA ESTRADA!!!
Precz z Teatrem ROZMAITOŚCI i z LOURSEM,
Precz z Tow. ZACHĘTY SZTUK PIĘKNYCH.
Precz z FILHARMONIĄ i „STYLOWYM”.
Niech żyje wejście za 5 marek „POD PICADORA”.
Niech żyje Komitet Wykonawczy KAWIARNI POETÓW!
Niech żyje LESZEK SERAFINOWICZ!
Niech żyje ANTONI SŁONIMSKI!
Niech żyje JULIAN TUWIM!”
Już sam tekst ulotki, dowcipnie kontestujący szwajcarską cukiernię Lourse'a, która słynie w stolicy jako miejsce spotkań warszawskiej socjety przy herbacie i wytwornych smakołykach czy bojkotowanie Teatru Rozmaitości (nie mylić z dzisiejszym TR Warszawa!), dramatycznej odnogi Teatru Wielkiego oraz tak szacownych instytucji jak Zachęta i Filharmonia – od pierwszego wieczoru przyciąga tłumy modnych warszawiaków skuszonych żartem, o którym w kilkadziesiąt lat później w Polskiej Sekcji BBC mówił Antoni Słonimski: „Żartem rozpoczęliśmy działalność tej kawiarni, bo o powstaniu jej informowaliśmy plakatami rozwieszonymi w mieście z hasłem „Niech żyje dyktatura poetariatu”.
Miejscówka przy Nowym Świecie 57 gwarantuje gościom beztroską rozrywkę na szczytnym poziomie. Modnym, acz choć trochę zasobnym, bowiem na 5 marek za wstęp „Pod Picadora” nie każdego było stać. Tak ten przykry fakt wspomniał w swym wierszu osiemnastoletni żołnierz przebywający na przepustce w Warszawie, (dziś wymazywany z nazw ulic autor „Niemców”) Leon Kruczkowski:
„(…) „Pod Pikadorem” wieczory żarliwe
Podsłuchiwałem przez lustrzaną szybę –
Światła na szybach płonęły, krwiste, mroźne różem…
Byłem w śmiesznym zbyt długim szynelu – w mundurze.
Znałem już dawniej sekret słów, słodycz wierszy –
(W domu w Krakowie został:
Tuwim tom pierwszy)
O, smutku pięciu marek, - o, smutku tego wieczora:
Jakżeście byli okrutni, poeci „Pikadora”!
Światła na szybach płonęły: zły, nieprzyjazny pożar –
Wracałem nocą spóźniony do mokotowskich koszar.”
To wczesne doświadczenie późniejszego pisarza gryzie się nieco z celem kawiarni, która ma realizować ideały nowej sztuki nawołującej do zburzenia muru między poetami a zwykłymi obywatelami. „Założeniem naszym było stworzenie bezpośredniego kontaktu poety z ulicą, żadnego wyobcowania od tego szarego, przelewającego się przez Nowy Świat tłumu” – mówił przecież Tadeusz Raabe.
Wrażenia tym „szczęśliwcom”, którym dane było znaleźć się wewnątrz, potęguje niezwykła przestrzeń kawiarni zaprojektowana przez Romualda Kamila Witkowskiego i Aleksandra Świdwińskiego, o której w 1926 roku tak wspominał Julian Tuwim: "Osiem lat temu wnętrze "Pikadora" było rewolucyjną manifestacją artystyczną. Ściany obmalowane przez Świdwińskiego i Witkowskiego szalały barwami, skłębieniem półpostaci i ćwierćtwarzy, dwułomów i sześciodachów, świadczyły o nowym patrzeniu, dawały perspektywę w ruchu i niespodziane wyskoki myśli malarskiej w strzępach i fragmentach rzeczywistości. Futuryzm! Nowa sztuka! Jakże dziś uprzykrzone i jak wtedy nowe i pociągające było to wszystko!". U Jarosława Iwaszkiewicza znajdujemy natomiast jeszcze jeden opis wnętrza Picadora: „(…) malarskie ścienne dzieło Witkowskiego – portret bohatera jego filipik – fikcyjnego mecenasa Kuśmidrowicza. Olbrzymia postać zdominowała całość lokalu: głowa i tors zajmowały sufit kawiarni, brzuch zniżał się po jednej z bocznych ścian, rysunek nóg przecinał całą podłogę. Na dodatek jedna z rąk monstrualnego Kuśmidrowicza zmierzała w stronę okna i palcami wychodziła poza nie, na elewację budynku”.
Na drzwiach kawiarni „Pod Picadorem” umieszczony zostaje niezwykły „Regulamin i cennik”:
§ 1
Nie wolno wprowadzać psów.
§ 2
Wejście dla dorosłych – marek 5. Młodzież szkolna od lat 16 do 20 – mk. 10. Dzieci od lat 8 do 16 –mk. 15, od lat 4 do 8 –mk. 25. Dzieci do lat 4 –mk. 35. Każda dorosła osoba ma prawo wprowadzić dowolną ilość dzieci przy piersi – za dopłatą mk. 50 od sztuki, bez różnicy płci, wyznania i narodowości.
§ 3
Wszelkie targi z kasjerką o cenę biletu są bezskuteczne. Pożądane wysokie naddatki. Za jakieś tam głupie 10 lub 15 mk. naddatku – dziękujemy. Obejdzie się!
§ 4
Poeci z „Pod Picadora” udzielają w przerwach pomiędzy poszczególnemi występami audiencji. Odnośne podania należy składać o dzień wcześniej w kancelarii Kawiarni.
Opłata za audiencje:
a) zwyczajna rozmowa (od 3 do 5 minut) z prawem podania ręki – mk. 50;
b) objaśnienie przeczytanego utworu – mk. 75;
c) ofiarowanie rękopisu:
1) bez dedykacji mk. 150,
2) z dedykacją mk. 500.
Uwaga: Za dodanie w dedykacji słowa „kochanemu” – mk. 100.
d) propozycje matrymonialne – tylko w czwartki.
Uwaga 1: Poeta Tuwim podobnych zgłoszeń nie przyjmuje.
Uwaga 2: Do pozostałych poetów mogą się zgłaszać tylko interesantki, posiadające przeszło 75 000 mk. posagu (bez różnicy płci, narodowości i wyznania).
§ 5
Każdy z gości obowiązany jest spoglądać na poetów z odpowiednim szacunkiem. Obelżywe okrzyki i bicie poetów krzesłami, laskami lub tzw. rękoma uważamy za niedopuszczalne ze względu na ekonomię czasu w programie.
§ 6
Zabrania się wstępu do kawiarni:
a) osobom w stanie nazbyt trzeźwym;
b) recydywistom na polu literatury i malarstwa;
c) znajdującym się na czarnej liście;
d) osobom w stanie odmiennym;
e) członkom Rady Regencyjnej;
f) panu mecenasowi Józefowi Kuśmidrowiczowi.
§ 7
Odgadywanie rymów podczas czytania wierszy surowo wzbronione.
§ 8
Satysfakcji honorowych Zarząd Kawiarni nie udziela.
§ 9
Nosze ratunkowe i karetka pogotowia na miejscu.
§ 10
Zabrania się wszelką nieczystość.
Zarząd Kawiarni
W dniu inauguracji, dziewiętnastoletni Jan Lechoń odczytuje swój poemat „Mochnacki”, którym przechodzi do literackiej legendy. Z kolei pięć lat starszy od niego Julian Tuwim opowiadał, że kiedy Lechoń „drżący i blady skończył recytację, zerwała się pierwsza w Polsce burza oklasków na cześć poezji”. Zaś raptem rok od niego młodszy Antoni Słonimski wyznał, iż „ten blady, wysoki młodzieniec, wygłaszający wzruszonym głosem swój wiersz w zatłoczonej kawiarni, był jednym z najpiękniejszych widoków jakie zdarzyło mu się oglądać”. Mówi się, że od tego wieczoru pójdą „dymy po całej literaturze” i tak „pełni zapału, sił i nadziei” dwudziestokilkulatkowie otwierają swoją kawiarnię. Dowcipną konferansjerkę kolejnych wieczorów przejmują wspomniani malarze Świdwiński i Witkowski, otwierając spotkania pysznym humorem i zjednując szybko zgromadzoną tłumnie publiczność. Po tym następuje część pierwsza poświęcona poezji poważnej, w której swoje wiersze czytają Tuwim i Słonimski, by z czasem dołączyć do grupy Kazimierza Wierzyńskiego oraz Marię Pawlikowską-Jasnorzewską. W niedługim czasie te wszystkie Postaci zaczynają współpracę w najsłynniejszej grupie poetyckiej w polskiej literaturze – Skamander.
Po poezji poważnej następuje część poświęcona humorowi, w której na scenie królują Lechoń i Słonimski, ale także zapomniani dziś recytatorzy: niewątpliwa gwiazda Picadora i obiekt westchnień miłosnych Słonimskiego – Maria Morska (właściwie Maria Knastrowa) oraz ponownie malarz Kamil Witkowski, doprowadzający publiczność swym sprawozdaniem z wystawy w Zachęcie Sztuk Pięknych do tarzania się ze śmiechu. Warto także wspomnieć o postaciach sceny Picadora niezwiązanych później z poezją jak Wilam Horzyca i Władysław Zawistowski. Obaj poświęcają się teatrowi, o czym szczególnie dobrze (w przypadku pierwszego) wiedzą mieszkańcy Torunia. Wśród publiczności Picadora spotkać można także osobistości literackie z pokolenia Młodej Polski, jak Andrzej Strug, Wacław Sieroszewski, Adolf Nowaczyński czy Leon Choromański, ale pojawiają się również stali bywalcy: Stefan Żeromski, Wacław Berent, Bolesław Leśmian i Leopold Staff, zaglądają Irena Krzywicka, umundurowany Bolesław Wieniawa-Długoszowski i aktorka Helena Sulima.
Kawiarnia „Pod Picadorem” w pierwotnej lokacji przy Nowym Świecie 57 nie istnieje długo. Na początku lutego 1919 roku poeci spod Picadora łączą się z Klubem Futurystów „Czarna Latarnia” i skuszeni sukcesem frekwencyjnym przenoszą do podziemi zakładu gastronomicznego w tzw. „Jamie” Hotelu Europejskiego w Warszawie. Tutaj m.in. Jarosław Iwaszkiewicz recenzuje debiut futurysty Anatola Sterna, poemat „Nagi człowiek w śródmieściu”, tutaj jego kompan, Aleksander Wat, prezentuje fragmenty swego powstającego tomiku debiutanckiej prozy poetyckiej „JA z jednej strony i JA z drugiej strony mego mopsożelaznego piecyka”. Dynamizm futurystów otwiera kulturę polską na nowe tendencje, przeciera drogę innym ruchom awangardowym. Ale nie podoba się młodej władzy. 22 lutego 1919 roku do kawiarni wkracza policja po otrzymaniu „wiadomości anonimowej, jakoby w klubie futurystów odbywały się zebrania bolszewickie i że znajduje się tam skład broni”. Szczegółowa rewizja nie daje żadnych rezultatów, jednak ze względu na obowiązującą w tamtym czasie godzinę policyjną uczestnicy spotkania zostają odwiezieni na komisariat. Co ciekawe, autorem anonimu okazuje się później Tadeusz Dymowski, działacz socjalistyczny i późniejszy poseł na Sejm Ustawodawczy 1919-22.
Wcześniej sami pikadorczycy „zasłyną” demonstracją podczas premiery spektaklu „Pani Chorążyna” autorstwa Stefana Krzywoszewskiego w Teatrze Polskim, protestując przeciwko sztuce obwołanej patriotyczno-prawicową ramotą. Cóż to był za skandal w Warszawie tuż przed pierwszą Wigilią w wolnej Polsce! Na parterze Teatru demonstrują Słonimski, Tuwim, Iwaszkiewicz i Karski, Lechoń odczytuje oświadczenie, zaś z balkonu ulotki rozrzucają Witkowski, Świdwiński i Grydzewski! Teraz dzieloną z niesfornymi futurystami Jamę „Pod Picadorem” ma na oku policja.
Jedna z najsławniejszych kawiarni-kabaretu okresu międzywojennego „Pod Picadorem” w nowym miejscu istnieje zaledwie kilka miesięcy – w drugiej połowie kwietnia 1919 roku zostaje ostatecznie zamknięta. Nie zamyka jej jednak policja, lecz niefortunna zmiana lokalizacji. „Pod Picadora” już nie można wejść prosto z ulicy, trzeba więcej płacić za konsumpcję, nie ma już (jak pisze Iwaszkiewicz) „tłustych kelnerek przebranych za Holenderki w poczciwej kawiarence (…) i na kolację w nowym miejscu stać już zamożniejszych obywateli Warszawy, burżujów, których po prawdzie poezja niewiele obchodzi”. „Fanfary trwały krótko, rzeka szeroko rozlana wsiąkła w warszawskie mielizny” kwituje krótko.
Współpraca futurystów ze skamandrytami trwa jeszcze przez dwa lata. Przerwana zostaje dopiero wówczas, gdy Skamander zdobywa dominującą pozycję w życiu literackim, a futuryści ogłaszają swój program artystyczny i trzy manifesty.
Kawiarnia-kabaret „Pod Picadorem” nie była pierwszą na ziemiach polskich i co ciekawe wzorowaną na moskiewskiej Kawiarni Poetów66, zwaną także Kawiarnią Futurystów. Była swoistą uliczną trybuną, wprawdzie płatną, ale jednak otwartą przestrzenią, w której trzeźwi poeci (nie sprzedawano tam wódki ani mięsa) czytali swoje wiersze przed przypadkową publicznością. To głównie podczas występów „Pod Picadorem” ukształtowała się „wielka piątka” Skamandra. Tu też poprzez specyficzny kontakt z publicznością, jaki zaistniał po raz pierwszy w polskiej historii poetyckiej, wykrystalizowały się kolegialne dążenia grupy, wspólne sojusze i fobie. Taka forma kontaktu z poezją i humorem w wykonaniu samych autorów także, a może nawet bardzo przypadła do gustu słuchaczom, ale ku ich niezadowoleniu, szybko się przed stu laty wypaliła…
Przy tworzeniu tekstu wykorzystano publikacje:
Janusz Bohdan Stradecki, „W kręgu Skamandra”, IBL PAN, Warszawa 1977
Andrzej Makowiecki, „Warszawskie kawiarnie literackie”, Wyd. Iskry, Warszawa 2013
Jarosław Iwaszkiewicz, „Dzienniki 1911-1955”, Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”, Warszawa 2007