Czas przesilenia zimowego, moment najkrótszego dnia, kiedy życie skrywane było całunem ciemności, od zawsze było okresem wstrzymania codziennej krzątaniny i zwrócenia się ku duchowości. Aktualny numer „Menażerii” również idzie tym tropem, z tym że postanowiliśmy poszukać jej śladów poza utartymi ścieżkami. Dlatego też zapraszamy do wywiadu z Krzysztofem Listowskim, duchownym Kościoła Latającego Potwora Spaghetti, zwanego również Kościołem Pastafariańskim.
Jesteś duchownym Kościoła Pastafariańskiego. Jak powinienem się do Ciebie zwracać?
Owszem, tak wyszło. Preferuję po prostu: „Krzysiu”, natomiast jeśli chciałbyś formalnie, to adekwatny statutowo zwrot brzmi: „Wielebny”.
Tak więc, Wielebny Krzysztofie, czy możesz przybliżyć nam zasady, na jakich opiera się Kościół Latającego Potwora Spaghetti?
Bardzo chętnie, spróbuję w miarę pokrótce. Nasz Kościół ma charakter silnie liberalny. Potwór nie jest próżny, zależy mu nie na wierze w Niego, a na tym, by ludzie byli nawzajem dla siebie dobrzy. I to jest chyba główny przekaz. Nie ma sztywnych reguł, twardych zobowiązań. Czasami się spotykamy, ale jest to tylko dla chętnych, nie ma charakteru doktrynalnego.
Wiele osób uważa KLPS za joke-religion. Możesz się do tego ustosunkować?
Mogę, wręcz muszę. To wszak najczęściej omawiany nas dotyczący problem… Jesteśmy religią, która humor traktuje, na ile to możliwe, bardzo „poważnie”. Potwór przyjął postać akurat taką zapewne właśnie dlatego, by podkreślić istotność komizmu w naszej religii. Nie jesteśmy jednak żartem udającym religię, a religią, dla której żart jako element życia jest istotny.
Jak wyglądają Wasze spotkania? Czy mają jakąś specjalną nazwę? Czym zachęciłbyś osobę spoza Kościoła do uczestnictwa w nich?
Co roku robimy ogólnopolski zjazd pastafarian. Na szczeblu regionalnym, czyli w gminach wyznaniowych, odbywają się zaś regularnie (w Toruniu co miesiąc) spotkania gminy. Chyba nie przysługuje im żadna bardziej oryginalna nazwa… Elementarną ich cechą jest konsumpcja świętego posiłku i napoju, czyli Makaronu i piwa. Od razu podkreślić należy, że jedno i drugie ma charakter wyłącznie symboliczny i nikt nie jest szykanowany z racji tego, że je makaron wegański bądź bezglutenowy, jak najbardziej dopuszczalne jest także zastępowanie piwa choćby sokiem pomarańczowym – jesteśmy religią wolności, nikogo do niczego się nie przymusza. Oprócz tego dużo rozmawiamy. Czasem o bieżącej sytuacji Kościoła, procedurze rejestracji, dalszych planach, nadchodzących wydarzeniach czy udanych projektach innych gmin. Czasem o tym, jak rozumiemy jakiś aspekt naszej religii, co na ten temat sądzi „ktoś ważny” lub jak tu trafiliśmy. Czasem o duchowości w ogóle albo o innych poglądach religijnych, zwłaszcza jeżeli na spotkaniu pojawi się sympatyk (a są jak najbardziej mile widziani). A czasem o polityce, społeczeństwie, filozofii i naszym prywatnym życiu. Powodów, żeby nas odwiedzać, jest tak dużo, że co miesiąc się dziwimy, dlaczego nas tak mało. Po pierwsze, na spotkanie zaproszony jest absolutnie każdy. Jeżeli jego życiowym celem jest emanowanie nienawiścią, to raczej się nie odnajdzie, ale przyjść również może. Pozostałym powinno się spodobać. Wiele osób trafia do nas, żeby odnaleźć grupę ludzi, z którymi może porozmawiać o wszystkim i o niczym. Jeżeli masz temat, o którym z rodziną trochę głupio, z nauczycielem/wykładowcą/pracodawcą strach, a znajomi nie potraktują serio – zapewniamy chętnych dyskutantów i pełną dyskrecję. Oprócz tego mamy dobre jedzenie. Zawiera się u nas długoletnie przyjaźnie, a czasem także związki, nie tylko heteronormatywne (Potwór patrzy na wszystkie z taką samą Miłością). Nie zbieramy na tacę, na duchowieństwo, na remont rynny i na budowę świątyń, bo świątyń nie mamy, a nasi duchowni utrzymują się sami. A, no i najważniejsze: „Potwór stawia przed Tobą wspaniałą ofertę. Przetestuj Go przez 30 dni – jeśli Ci się nie spodoba, Twój poprzedni bóg prawie na pewno przyjmie Cię z powrotem…”.
Dlaczego nasze władze nie chcą Was zarejestrować? Co o Waszym wyznaniu powiedzieli tzw. eksperci?
Popełniliśmy błąd, przyznajemy to. Wyszliśmy z założenia, że rządzący zachowują się przyzwoicie, a że stanie się tak, jak się stało, to nie przewidzieliśmy. Jeszcze przed rozpoczęciem rejestracji zaczęliśmy głośno mówić, co zrobimy, gdy już nas zarejestrują. Przez co, gdy już przedłożyliśmy wszystkie niezbędne dokumenty, Ministerstwo, wówczas jeszcze Administracji i Cyfryzacji, przestraszyło się i powołało biegłych ekspertów. Eksperci byli niezawiśli, stąd obaj to religioznawcy z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Powiedzieli, że religia musi posiadać Absolut wywołujący u wyznawców jednocześnie – ja co do zasady jestem z łaciny słaby, ale te 2 słowa to mi się już śnią po nocach – uczucie fascinans (zachwyt nad potęgą Absolutu) i uczucie tremendum (lęk przed perspektywą wykorzystania przez Absolut swojej potęgi do skrzywdzenia wyznawcy). My zaś nie mamy tremendum, więc religią nie jesteśmy. Przy czym ich orzecznictwo było tragiczne, nic o nas nie wiedzieli, więc rozpatrywali Kościół w USA, nie wiedząc, iż skala naszej autokefalii jest taka, że łączy nas z nimi w sumie tylko nazwa. Poprosiliśmy o odrzucenie opinii, Ministerstwo „ten i inne wnioski oddaliło”; po dwóch wygranych sprawach przed WSA w Warszawie trzecią niespodziewanie przegraliśmy. Później NSA stanowisko niższej kadencji podtrzymał, więc po 6 latach procedowania w kraju wyruszamy za granicę, do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Czym jest duchowość pastafariańska? Czym różni się od duchowości innych religii?
Nasza duchowość jest silnie indywidualistyczna. Występują wprawdzie opisane wcześniej spotkania, ale są one dla chętnych i pełnią tyko rolę pomocniczą. W tej religii każdy musi sam określić sobie swoje cele i wymagania. Oczywiście, jak wszystko, co dopuszcza samostanowienie, jesteśmy wrażliwi na psychopatię, złośliwość i radykalizmy…
Czy wasze dogmaty poddają się dyskusji i zmianom, tj. czy jest możliwość powstania Reformowanego Kościoła Latającego Potwora Spaghetti?
Nie podlegają, ale dlatego tylko, że ich nie mamy. Istnieją pewne podstawowe założenia, które pomagają się „poruszać” po tej religii, jednak są one jak najbardziej relatywne, mają charakter wyłącznie pomocniczy. Jeżeli ktoś do nas przychodzi i mówi, że chce być pastafarianinem, ale nie wierzy w Potwora albo jest jednocześnie chrześcijaninem, albo nie jest przekonany co do naszej wizji roli piratów w historii, to nie zostaje odrzucony. Cenimy ludzi o własnym zdaniu, dlatego raczej nikt nie będzie chciał się od nas odłamać – wszak to by wymagało braku akceptacji z naszej strony…
Wspomniałeś o ważnej roli piratów. Czy możesz trochę przybliżyć tę kwestię?
Wierzymy, że ludzie pochodzą od piratów. Wbrew temu, co historia uczy, nie byli to jednak tacy źli piraci (bo to akurat zwykli rabusie), lecz weseli poszukiwacze przygód, którzy pływali po nieznanych wodach, pili rum i bezinteresownie pomagali mieszkańcom napotkanych wysepek.
Brzmi sensownie. Ostatnie pytanie. Jak pastafarianin obchodzi święta Bożego Narodzenia?
Zasadniczo nie obchodzi. Mamy natomiast święto o prostej nazwie: „Święta”, przypadające na dni 24-26.12, co pozwala tworzyć wspólnotę ponad religijnymi podziałami. To czas, kiedy pastafarianin powinien być szczególnie miły dla innych. Bez jakiegoś konkretnego powodu, wszak każda okazja jest dobra, żeby przypomnieć sobie, że warto być życzliwym…
I z tym przesłaniem zakończmy naszą rozmowę. Dziękuję bardzo za poświęcony czas.