Wyszukiwanie

:

Treść strony

Przejazd

Pierwszy akt tragedii, czyli zmiany w Białym Domu i jak bardzo powinniśmy się ich bać

Autor tekstu: Rafał Derda
15.04.2017

Content warning: Tekst ten pisany był jeszcze w trakcie senackich przesłuchań kandydatów do gabinetu Donalda Trumpa. Jak nauczył nas 2016 rok, polityka jest pełna niespodzianek, więc zastrzegam, że w czasie pomiędzy napisaniem tego tekstu a jego publikacją pewne fakty mogły ulec zmianom. Żyję jednak w głębokim przekonaniu, że teza tekstu o szkodliwości formowanego gabinetu będzie aktualna niezależnie od możliwych przetasowań personalnych.

Parę miesięcy temu pisałem o takim scenariuszu wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych, w których na jednego z kandydatów głosuje więcej osób, ale na skutek niekorzystnego rozkładu głosów elektorskich nie udaje mu się wygrać1. Gdybym postawił na powyższe zdarzenie u bukmachera, to teraz nieźle bym się obłowił, aczkolwiek ewentualna wygrana wcale nie sprawiłaby mi radości. Mleko jednak się już wylało. Miliarder, któremu majątek sprezentowali rodzice, przekonał zubożałą klasę średnią i białych bezrobotnych z pasa rdzy2, że jest ich reprezentantem i obecnie sytuacja wygląda tak, jak wygląda. Donald Trump został 20 stycznia zaprzysiężony na Prezydenta Stanów Zjednoczonych i była to pierwsza scena pierwszego aktu tragedii pod tytułem „Upadek amerykańskiego imperium”. Pora poznać kolejnych bohaterów tej sztuki, czyli członków gabinetu Trumpa.

Zacznijmy od Sekretarza Stanu, czyli amerykańskiego odpowiednika naszego Ministra Spraw Zagranicznych. Biorąc pod uwagę wagę USA w świecie, jest to jedno z najbardziej kluczowych stanowisk do objęcia. Kandydatem Trumpa był niejaki Rex Tillerson, którego nominacja została 1 lutego 2017 roku potwierdzona przez Senat niewielką przewagą głosów (56 do 43). Nie powinno to dziwić. Tillerson do niedawna był CEO Exxon Mobil, największego gracza na rynku paliw kopalnych nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale i na całym świecie. Powierzenie tak ważnego stanowiska osobie tak blisko związanej z biznesem może wskazywać na daleko posunięty konflikt interesów. Pomijając niedawne inwestycje Exxona na Sachalinie, które niemożliwe byłyby bez przychylności Kremla, firma ta często prowadzi działalność dającą się najłagodniej określić jako moralnie dwuznaczną. By uruchomić swoje projekty wydobywcze, spółka układała się z różnymi afrykańskimi oraz azjatyckimi dyktatorami3, nie jest również jasny udział Exxon Mobil w sprawie łamania praw człowieka na indonezyjskiej wyspie Aceh4. Nieco starsi czytelnicy pamiętają sprawę Exxon Valdez5, jednej z największych katastrof ekologicznych końca lat osiemdziesiątych, za którą odpowiedzialny był omawiany koncern. W XXI wieku korporacja odpowiedzialna była za serię mniejszych, ale równie niebezpiecznych wycieków obejmujących swoim zasięgiem tereny Nowego Jorku6, Baton Rouge w Luizjanie7, a nawet przepływającej przez najstarszy park narodowy świata Yellowstone River8. Wszystko to dało Exxon Mobil miano „najbardziej znienawidzonej firmy na świecie”9. Podsumowując, można z dużym prawdopodobieństwem przypuszczać, że wraz z Rexem Tillersonem nadchodzi pogoda dla bogaczy i to dla tych, których darzylibyśmy najmniejszym zaufaniem. Biorąc pod uwagę globalne powiązanie omawianego kandydata, czeka nas jeszcze intensywniejsza ofensywa ekologiczna korporacyjnych gigantów, a to nigdy nie jest dobrą wiadomością dla świata.

Ciekawym dodatkiem do Tillersona jest pretendent do objęcia Departamentu Energii Stanów Zjednoczonych Rick Perry. Ciekawy to nawet za mało powiedziane, biorąc pod uwagę, że w 2011 roku postulował on zlikwidowanie Departamentu, którym teraz ma zamiar kierować10. Rick Perry ma doświadczenie w zarządzaniu, był gubernatorem Teksasu przez 15 lat i czas ten był okresem wzrostu wydobycia nafty oraz gazu ziemnego w tym stanie, odpowiednio o 50 i aż 260 procent. To samo może nie jest aż takim skandalem, pod skandal podpadają już jednak słowa, które wypowiedział po wielkim wycieku ropy z roku 2010, za który to wyciek odpowiedzialna była korporacja BP. Wspomniana katastrofa naturalna poważnie zdegradowała biosferę wybrzeża stanu, którym Perry w tym czasie rządził. On stwierdził jednak, że wyciek był „ingerencją siły wyższej” oraz że takie rzeczy „zdarzają się od czasu do czasu”11. Niepokoić mogą również ulgi podatkowe, których udzielił on przemysłowi wydobywczemu w 2003 roku12. Nafciarze mieli go za co kochać, w przeciwieństwie do osób, które chciały przerzucić się na energię z paneli solarnych. Technologia ta miała zerowe wsparcie ze strony teksańskiego rządu, a nawet objęta była pewnymi restrykcjami, co spowodowało, że w słonecznym Teksasie panele zaczęto instalować dopiero w 2015 roku, kiedy Perry przestał mieć decydujący wpływ na lokalną legislację13. Departament Energii został powołany początkowo jako wydział do zarządzania energią atomową i być może tutaj znajdujemy trop prowadzący do nominacji Perry’ego, ponieważ to on właśnie był pomysłodawcą, by otworzyć na terenie Teksasu składowisko odpadów nuklearnych14. Biorąc pod uwagę powyższe, nie spodziewajmy się w najbliższych latach zielonej rewolucji w Stanach Zjednoczonych, a przynajmniej na pewno nie przy wsparciu rządu. Dla świata kandydatura Ricka Perry’ego również nie wróży nic dobrego. Zapowiada raczej jeszcze większe uzależnienie największego konsumenta energii od paliw kopalnych, co może mieć ekologiczne skutki, których ludzkość nie będzie w stanie udźwignąć.

Trzecią osobą, której sylwetkę chciałbym przybliżyć, jest Betsy DeVos, zatwierdzona 7 lutego na szefową Departamentu Edukacji. Betsy DeVos jest z tych DeVosów, tj. jej teściem jest Richard Marvin DeVos, współzałożyciel znanej nie tylko w Stanach Zjednoczonych firmy Amway. Panieńskie nazwisko DeVos to Prince i okazuje się, że jest z tych Prince’ów, tj. jej ojcem był Edgar Prince, założyciel miliardowego w latach dziewięćdziesiątych Prince Corporation, bratem zaś jest Erick Prince, właściciel firmy Academi, znanej wcześniej jako Blackwater. Dla troszkę mniej zorientowanych: Blackwater to prywatna organizacja wojskowa, która działała bardzo intensywnie podczas amerykańskich okupacji Afganistanu oraz Iraku i była to tego rodzaju intensywność, dzięki której Ameryka jest jednym z najbardziej znienawidzonych państw na Bliskim Wschodzie15. Obydwie rodziny są od dziesięcioleci aktywne w polityce amerykańskiej. Wspierają finansowo konserwatystów sumami w dziesiątki milionów dolarów, co wzbudziło podejrzenia, że pani DeVos zwyczajnie kupiła sobie to stanowisko. Bernie Sanders próbował drążyć tę sprawę podczas przesłuchań Senatu i DeVos raczej się wypierała lobbingu16, ale nie był to jedyny moment przesłuchań, który wzbudził kontrowersje. Podczas rozmów z senatorami stwierdziła ona między innymi, że posiadanie broni w szkołach może być korzystne, ponieważ pozwala bronić się przed niedźwiedziami grizzly (sic!) i nie wiedziała, że IDEA17, program wyrównujący szanse edukacyjne osób niepełnosprawnych, jest programem zależnym od funduszy federalnych, a nie od budżetów poszczególnych stanów18. Nie to jednak jest najważniejsze. DeVos jest obrończynią tzw. charter schools, czyli prywatnych placówek edukacyjnych. Placówki te często jedynie udają, że kształcą. Jeżeli w Polsce narzekamy na prywatne studia dające jedynie formalną, a nie faktyczną edukację, to w Stanach Zjednoczonych dzięki neoliberalnemu podejściu do nauczania mamy prawo narzekać już od podstawówki19. Na pytanie, czy DeVos nie planuje czasem dalej idącej prywatyzacji szkolnictwa, ta odpowiedziała wymijająco. Czyli możemy się domyślać, co tak naprawdę odpowiedziała.

Z braku miejsca nie mogłem omówić wszystkich kontrowersyjnych sekretarzy oraz doradców planowanych do gabinetu Trumpa (dorzucę tylko jedno nazwisko: Steve Bannon). Ale już te trzy przywołane w tekście osoby dużo mogą nam powiedzieć o tym, jak będzie wyglądać polityka najważniejszego państwa na świecie w następnych czterech latach. Kluczowe decyzje będą podejmowane przez osoby powiązane z korporacjami, energetyka będzie oparta na węglu oraz ropie, a edukację mogą czekać słusznie niepopularne zmiany20. Pierwszy akt już się kończy, znamy jego bohaterów i muszę stwierdzić, że obserwując ich, z obawą oczekuję aktu drugiego. O trzecim… A będzie trzeci?

9http://www.telegraph.co.uk/culture/books/bookreviews/9429215/Private-Empire-ExxonMobil-and-American-Power-by-Steve-Coll.html Inne źródła podają BP oraz Shell, tak więc, że się tak wyrażę, wszystko zostaje w jednej, toksycznej rodzinie.

20 Hm… Czyli w sumie będzie podobnie jak w Polsce. Smutny to żart, ale prawdziwy.

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry