Wyszukiwanie

:

Treść strony

Przejazd

Kto naprawdę walczy z ISIS?

06.05.2016

Polskę w ostatnim czasie ogarnęła uchodźcza paranoja, nienawiść do nieobecnego w naszym kraju. Innego sięgnęła zenitu po ostatnich zamachach Państwa Islamskiego we Francji. Polacy zgodnie, wbrew podziałom politycznym, nienawidzą ciapatych, brudasów, czyli muzułmanów. Argumentów za rasistowskim uogólnianiem jest wiele: że mają inną kulturę, że nie chcą się asymilować, że zgwałcą europejskie kobiety, że są leniwi, że kradną, że to sami mężczyźni w wieku poborowym, że wśród uchodźczej fali kryją się terroryści, a jeśli nawet nie, to i tak wkrótce fala ta zamieni się z uchodźczej w terrorystyczną. A tak w ogóle to nie są to żadni uchodźcy, tylko emigranci ekonomiczni, uciekający do Unii nie z powodu wojny, a z powodu chęci polepszenia sobie żywota, podobnie jak Polacy ciągnący do Anglii czy Holandii. Ci ostatni mają jednak do tego święte prawo, bo są biali i z tego samego kręgu kulturowego – czytaj: nie kradną i nie gwałcą.

Szczególnie ciekawy jest argument, że uchodźcy zamiast uciekać do bogatej, starej Unii powinni chwycić za broń i walczyć z Państwem Islamskim. Postanowiłem przyjrzeć się sytuacji w regionie Syrii i Iraku, do którego destabilizacji tak o ochoczo wraz z Amerykanami przyłożyliśmy rękę w 2003 roku i zobaczyć kto się tam z kim bije.

W 2010 roku wybuchły w Syrii protesty przeciw dyktaturze Baszira al-Asada, krwawo tłumione, które wkrótce przekształciły się w multilateralną wojnę domową o wielu frontach i zwalczających się stronach. Początkowo główną siłą przeciw prezydentowi była Wolna Armia Syrii złożona z liberalnych antyreżimowych aktywistów i zbuntowanych wojskowych. Wobec sprzeciwu Rosji i Chin społeczność międzynarodowa nie zorganizowała interwencji ani pomocy militarnej dla rebeliantów. Pomocną rękę wyciągnęli jedynie dżihadyści, którzy zyskiwali coraz większe wpływy w powstańczej Armii. Baszir al-Asad sprzymierzył się z libańskim Hezbollahem i Iranem, wiele razy stosował zakazaną przez ONZ broń chemiczną. Wraz ze słabnięciem opozycji na tereny wlało się Państwo Islamskie i utworzyło tam swój kalifat. Dziś mamy cztery główne, walczące każda z każdą, strony konfliktu: siły rządowe, Wolną Armię Syrii, zdominowaną przez umiarkowanych fundamentalistów, ISIS (zwany także Deash) i kurdyjskie siły związane z Powszechnymi Jednostakami Obrony (YPG).

Ziemie:    kontrolowane przez syryjskich rebeliantów    kontrolowane przez syryjski rząd    kontrolowane przez iracki rząd    kontrolowane przez libański rząd    kontrolowane przez Hezbollah    kontrolowane przez Państwo Islamskie (ISIL)    kontrolowane przez Dżabhat an-Nusra    kontrolowane przez syryjskich Kurdów    kontrolowane przez irackich Kurdów    sporne tereny.

Zachód, choć zniesmaczony okrucieństwami ISIS na podbitej ludności, ścinaniem głów i organizowaniem domów gwałtów przez dżihadystów, nie zrobił za wiele, by je zniszczyć. Naloty pomagają bardziej obniżać morale terrorystów, niż zadają im realne ciosy. Siłą, która najskuteczniej, realnie opiera się Państwu Islamskiemu i zaczyna spychać je do defensywy, są Kurdowie. Najpierw w 2015 obronili, spisane na straty, strategiczne miasto Kobane, dziś szykują się do odbicia Rakki.

Ten największy ówcześnie naród nie posiadający własnego państwa zamieszkuje tereny na przecięciu się kilku krajów: Turcji, Syrii, północnego Iraku i północno-zachodniego Iranu. Kurdowie od lat walczą o utworzenie na tych terenach niepodległego państwa – Kurdystanu. Ich najważniejszą siłą polityczną jest lewicowa Partia Pracujących Kurdystanu i jej oddziały militarne – Powszechne Jednostki Obrony (YPG).

Już widzę zdziwienie polskich prawdziwych patriotów... Jak to? To z ISIS walczy lewica? Ideologiem PKK jest Abdullah „Apo” Öcalan, który od momentu swego uwięzienia przez Turcję w 1999 roku przeszedł polityczną metamorfozę, schodząc z przestarzałych ścieżek marksizmu-leninizmu na pozycje wolnościowego socjalizmu, reprezentowanego na przykład przez myśliciela Murraya Bookchina. W skrócie, system ten zakłada zastąpienie państwa i kapitalizmu dobrowolnymi zrzeszeniami mieszkańców i producentów zorganizowanych na zasadach oddolnej demokracji w federacje. W praktyce ideologia ta działała podczas wojny domowej w Hiszpanii w 1936 roku na terenach zajętych przez anarchistów, a dziś spełnia się na terenach kontrolowanych przez Kurdów.

Już same siły militarne są demokratyczne – oficerów wybiera się w głosowaniu, służą także kobiety, ich brygada Kobiece Jednostki Obrony (YPJ) – to około 40% całych sił Kurdyjskich. Dżihadyści okropnie się ich boją, wierząc, że gdy zginą z ręki kobiety, nie pójdą do raju. Na terenach kontrolowanych przez Kurdów, otwierane są szkoły, biblioteki, spółdzielnie pracy, promowana jest wspólnotowość i wspólna własność. Przestrzegane są prawa człowieka, kobiety są równe mężczyznom. Panuje tam również wolność religijna.

Wraz z sukcesami militarnymi YPG zaczęło wkraczać na tereny nieetnicznie kurdyjskie. Pod koniec 2015 roku utworzono Syryjskie Siły Demokratyczne, do których należą sprzeciwiający się ISIS muzułmanie, chrześcijanie, Kurdowie i ochotnicy międzynarodowi. Wraz z rosyjsko-amerykańskimi nalotami wydawać by się mogło, że pokonanie ISIS jest już bardzo bliskie.

Sprawa niestety nie jest taka prosta. Organizacje kurdyjskie dla ONZ, EU czy USA nadal pozostają terrorystycznymi. Nie wiadomo, kto jest większym wrogiem tej społeczności – Państwo Islamskie czy Turcja, która zamiast deklarowanej walki z dżihadystami, ostrzeliwuje pozycje kurdyjskie. Cały obszar jest ropo- i gazonośny, krzyżują się tam interesy USA i Rosji (która nie chce ropociągu z Arabii Saudyjskiej przez Syrię i Turcję do Unii Europejskiej). Do tego wraz z niszczeniem ISIS rośnie poważna lewicowa alternatywa polityczna, która nie w smak wielkiemu biznesowi i kapitalistycznym korporacjom – czy to amerykańskim, czy rosyjskim. Turcja wolałaby mieć Państwo Islamskie za sąsiada, niż oddawać część swego terytorium Kurdom. Ościennym państwom arabskim również nie w smak zaistnienie postępowego, demokratycznego państwa kurdyjskiego.

Czuję, że wojna tam potrwa jeszcze długo. Można więc chyba pokusić się o apel do polskich prawdziwych patriotów, którym tak bliskie są prawa europejskich kobiet, żeby zamiast tłuc w kraju obcokrajowców, wyjechali bronić waszej i naszej wolności do Aleppo. Przecież siły i honoru im nie brakuje.

 

 

 

Film magazynu Vice o zagranicznych ochotnikach w Syryjskich Siłach Demokratycznych:

">

 

Film Sky News „Fighting Islamic State: The Road To Raqqa”

http://kurdishdailynews.org/2016/03/16/fighting-islamic-state-the-road-to-raqqa-sky-news/

 

 

 

 

 

Galeria

  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry