Pragnę dokonać interpretacji postawionego problemu z perspektywy fana twórczości Jerzego Nowosielskiego, ale także samodzielnego teoretyka i praktyka. Co sprawia, że myśli tego wybitnego artysty sprzed czterdziestu lat są dziś jeszcze aktualne? Myślę, że nie jest to kwestia jakichś poszczególnych problemów filozoficznych czy duchowych, a raczej całej postawy. Często bagatelizowane są jego słowa, kiedy mówił, że nie czuje się artystą nowoczesnym. Jeśli nie uwzględni się tego faktu i nie postara się zrozumieć, co właściwie chciał w ten sposób powiedzieć, to niemożliwa jest jakakolwiek synteza jego poglądów.
Nie zawsze odpowiadała mi jego twórczość. Najpierw sądziłem, że słabo malował, potem oswoiłem się już z obrazami i tym charakterystycznym, w swoisty sposób oschłym stylem. Jednak dopiero gdy zacząłem zagłębiać się w jego dzieło intelektualne, uświadomiłem sobie, że obcuję z czymś naprawdę wielkim. Ze wszech miar ufam Nowosielskiemu, ponieważ ze świecą można dziś szukać drugiego artysty, który by tak dogłębnie przeżywał swoją sztukę i o niej myślał. Na pierwszym miejscu jest żywioł, absolutna konieczność tworzenia, lecz zaraz za nią podąża doskonała znajomość sztuki, filozofii, religii. Doskonale realizuje tezę „Art first, philosophy after”. Jeśli twórczość plastyczna staje się tylko realizacją zamkniętego systemu, musi w naturalny sposób umrzeć. Dlatego też za szkodliwe uznaję wychodzenie w rozważaniach od tzw. dyskursu zamiast poszczególnych artystów. Wracając do tematu, Nowosielski zawsze teoretyzował ex post. Wywiady, artykuły, eseje, wykłady, wszystkie jego wypowiedzi na temat sztuki dotyczyły spraw, których już doświadczył w swej praktyce malarskiej. Oczywiście nie sposób rozstrzygnąć, czy najpierw artysta namalował obraz abstrakcyjny, czy przeczytał pisma Sołowjowa, ale chodzi mi tu o jego dojrzałość w wydawaniu sądów teoretycznych. Artysta dlatego jest artystą, że przede wszystkim tworzy, gdy zaś zaczyna od „projektowania teorii”, to zmienia się w inżyniera, dla którego obraz ma być potwierdzeniem spodziewanych wyników. Nowosielski tworzył i obserwował, co mu wychodziło. Postawienie na pierwszym miejscu żywiołu twórczego ma jeszcze jedną ważną zaletę, zawsze może coś wyjść samo z siebie, niespodziewanie, a nawet przypadkowo. Oto przyczyna, dlaczego na Nowosielskiego trzeba patrzeć inaczej niż artystę nowoczesnego. Słowo „nowoczesność” dla artystów z jego pokolenia jednoznacznie wiązane było z modernizmem i jego z jego odgórną programowością. Malarz z Krakowa doceniał spuściznę pierwszych awangardzistów, jednak wykształcił absolutnie odmienne od nich podejście do sztuki. Przede wszystkim w pełni zdawał sobie sprawę z niemożliwości zrealizowania postulatów „przedniej straży”. Można powiedzieć, że jego traktowanie sztuki było metahistoryczne, a więc ponad i pozahistoryczne.
Najistotniejszą cezurą w dziejach sztuki było dla Nowosielskiego powstanie ruchu surrealistycznego. Zdaniem malarza „[...] surrealizm stworzył doświadczenie „nieoswojonej” sztuki i „nieoswojonego” piękna [...]”*1. Chodziło artyście o to, że surrealiści wychodzili w swoim myśleniu poza konkretny czas historyczny, patrzyli na świat jak dziecko, które zadziwione jest każdą, najprostszą nawet rzeczą i nie wstydzili się swobodnie łączyć w jednym obrazie elementów, np. antyku i współczesności, niezwiązanych ze sobą w logiczny sposób. Otwartość surrealistów sprawiła, że możliwe było spójne zestawienie w jednym miejscu rzeczy pozornie sprzecznych. Rzeczywistość stała się jedna, równie prawdopodobna okazały się jawa i sen, w którym latają słonie. Nie ma podziałów. „Nieoswojone” oko to takie, które nie widziało jeszcze wszystkiego, co mogłoby wydawać się oczywiste i nie ocenia miarą rzeczywistości. W ten sam sposób rozumiana sztuka daje ogromne możliwości, ponieważ każdy obraz okazuje się być realnością. Realność to także podstawa dogmatyczna ikony, która uobecnia rzeczywistość przemienioną, po zrealizowaniu się historii. Dokonana Apokalipsa przechodzi w nowy świat, nad którym króluje Chrystus w swym majestacie. Wszystko to ma miejsce za sprawą słów Boga: „Oto czynię wszystko nowe”. W ikonie nie ma miejsca na wątpliwość, wszystko jest w niej realne, to sztuka pewności.
Inaczej ma się rzecz z abstrakcją. Niewiele jest świadectw mówiących o ikoniczności obrazów abstrakcyjnych. Ten nurt w sztuce, zdaje się, że świadomie uprawiany od początków XX wieku, mimo że cieszy się popularnością od momentu swoich narodzin, wewnętrznie jest bardzo niespójny. Są różne gatunki, nazwy: abstrakcja liryczna, abstrakcja geometryczna, sztuka konkretna, itd. Niewiele można powiedzieć łącznie o twórcach parających się tą dyscypliną. Uważam, że przyczyną tego jest nieznajomość pierwocin abstrakcji, która szybko zaczęła kojarzyć się z powierzchownym formalizmem. Dojście do obrazu nieprzedstawiającego było jedynie środkiem, a nie celem, jak to zazwyczaj bywa prezentowane. Kandinski, pierwszy teoretyk abstrakcji, doskonale uzmysławia to zarówno swymi obrazami, jak i zawartymi w tekstach rozważaniami. Abstrakcja nie jest celem, ponieważ sama w sobie nie ma określonego sensu, jest jedynie środkiem mającym wydobyć różnego rodzaju treści niemożliwe do przekazania w porządku obrazowym. W tym sensie można powiedzieć, że abstrakcja nie jest obrazem lub nie tylko obrazem. Tutaj kryje się jej podobieństwo z ikoną. Zależnie od obranej interpretacji, można uznać abstrakcje Kandinskiego za wyraz inspirowanych teozofią wizji quasi-religijnych (co jest prostsze na drodze naukowej dedukcji) albo za próbę przełożenia na obraz autentycznych przeżyć człowieka, który starał się pogodzić swoją chrześcijańską duchowość z wpływami nowej filozofii religijnej, z jej treściami ezoterycznymi i gnostyckimi. Druga możliwość jest, moim zdaniem, o tyle właściwa, że traktuje konkretne dzieła jako efekt finalny filozoficznej spekulacji, doświadczeń duchowych oraz estetycznych. Jest to bardziej kwestią doboru perspektywy niż sposobu badania problemu, który niezależnie od punktu widzenia, może doprowadzić do podobnych wniosków. Trudne jest też rozmawianie o kwestiach wiary człowieka, którego stosunek do konfesji jest bliżej nieokreślony. Możliwość taką daje wiedza na temat wcześniejszych lat Kandinskiego, sprzed okresu fascynacji nowymi ruchami spirytystycznymi. Wiadomo na pewno, że należał do kościoła prawosławnego i znana mu była adoracja ikony, a więc związana z nią pobożność. Oznacza to, że bez wahań można uznać duchowość chrześcijańską za podstawę jego własnej duchowości. W ten sposób doszedłem do problemu ikoniczności obrazu abstrakcyjnego. Nie wynika ona z formalnego podobieństwa lub jego braku w obu konwencjach, lecz z koncepcji obrazu jako takiego.
Zdaniem Jerzego Nowosielskiego abstrakcje są specjalnym rodzajem ikon. W rozmowie ze Zbigniewem Podgórcem dokładnie to określił słowami:
„[...] Owszem to jest ikona [abstrakcja], ale ona nie dotyczy bogoczłowieczej natury ciała zmartwychwstałego. Co do abstrakcji, zwłaszcza pewnego jej gatunku, są to ikony odnoszące się nie do antropologii chrześcijańskiej, nie do zagadnienia Chrystusa, Drugiej Osoby Boskiej, zagadnienia zmartwychwstania ciał, lecz do naszych bezpośrednich kontaktów z tym, co moglibyśmy nazwać subtelnymi bytami albo mocami niebieskimi”.
Pod tym względem Nowosielski miał podobne poglądy do Kandinskiego. Obaj uważali, że pierwiastki abstrakcyjny i realistyczny nie mogą funkcjonować niezależnie od siebie, zawsze występują w ścisłej współzależności. Dlatego też abstrakcja jest, zdaniem Nowosielskiego, rodzajem ikony, tylko że odnoszącej się do angelologii zamiast antropologii chrześcijańskiej. Wróćmy więc do duchowości. Dla klasycznej ikony konieczny jest wizerunek Chrystusa lub osoby świętej, ponieważ należy do chrystologicznej sztuki zstępującej. Jeśli jednak uwzględni się system sofiologiczny to okazuje się, że także sztuka świecka może mieć właściwości sztuki sakralnej, ponieważ ich granice nie są nieprzenikalne. Sofiologia łączy dwie koncepcje sztuki: zstępującą (właściwą ikonie) z wstępującą (jak zachodnia sztuka religijna), która powstaje w wyniku działania Sofii. Dzięki takiemu porządkowi sztuka święta i świecka stale wzajemnie na siebie wpływają, co nie ma w żadnym razie charakteru negatywnego. Zależność ta ożywia obie strony, ikonę zmusza do ciągłego rozwoju jej form malarskich, a pozostałą sztukę uświęca, sprawia, że możliwe są w niej elementy religijne. Miejsce abstrakcji wypada dokładnie pośrodku, ponieważ jest typem ikony wypływającym ze sztuki świeckiej. Zdaniem Nowosielskiego nie wymaga ona antropomorficznego wizerunku anioła, gdyż współcześni ludzie z większą łatwością nawiązują kontakt z bytami duchowymi, takimi jak anioły. Punktem wspólnym, który wyczuwał także rozmówca Nowosielskiego, Zbigniew Podgórzec, jest to, że zarówno ikona, jak i obraz abstrakcyjny są swego rodzaju kanałem transmisyjnym, miejscem spotkania człowieka z bytem wyższym (w przypadku ikony absolutnym). Rozpatrując obrazy abstrakcyjne wpisujące się w ten nurt, można je uznać za objaw indywidualnych kontaktów artysty z aniołami albo przynajmniej próbę ich nawiązania. Nie leży to oczywiście w kompetencji krytyka czy teoretyka sztuki, aby oceniać, czy dany twórca takową łączność uzyskał, jednak sama koncepcja sofiologicznej teorii sztuki w kontekście „duchowej” odmiany abstrakcji może być niezwykle pożytecznym narzędziem. Jak to wskazywałem w tekście „Czym jest abstrakcja?”, wzajemnym wpływom abstrakcji geometrycznej i współczesnych ikon nie da się zaprzeczyć. Święte obrazy coraz częściej otwarcie kształtowane są według określonych struktur figur euklidesowych, klejmy częściej są wyraźnie akcentowane, a zestawienia barw bardziej odważne. Abstrakcjoniści też chętnie wykorzystują elementy teologii ikony we własnych koncepcjach obrazu bądź też cytują konkretne formy jednoznacznie kojarzące się z tą sztuką liturgiczną, jak np. romb płomienisty. Sporo jest też ikon, które można by nazwać „nowosielskimi”, do tego stopnia przypominają obrazy krakowskiego mistrza. Nowosielski jest artystą o niezwykle wyrazistym stylu i poglądach, który od lat stanowi przykład dla szerokiego grona twórców. Nawet jeśli nie zagłębiają się w meandry spraw teologicznych czy filozoficznych, wyczuwają w nim silną osobowość wartą naśladowania. Obecnie stanowi nawet rodzaj punktu odniesienia dla teologów zainteresowanych granicami wolności w sztuce ikony.
Do niedawna Nowosielski był traktowany przez środowiska prawosławne z dużym dystansem. Dziś zdaje się wzbudzać już zdecydowanie mniejsze kontrowersje, co znajduje odzwierciedlenie w nowych realizacjach i w literaturze tematycznej, np. u Jazykowej, która napisała: „Możliwe, że jego odkrycia przydadzą się ikonografom przyszłych pokoleń”*2. Nadal potrzebny jest czas, aby ochłonąć z trudnych wydarzeń XX wieku, także w sztuce, aby móc się do nich jednoznacznie ustosunkować. Tym bardziej należy zachować ostrożność w sądach na temat sztuki abstrakcyjnej, która balansuje na cienkiej granicy. Uważam natomiast, że duchowe intuicje Nowosielskiego zasługują na dokładniejsze zgłębienie. Dziś jest to już łatwiejsze, ponieważ wiele z dzieł teologów i filozofów religijnych, które czytał on jeszcze po rosyjsku czy francusku dostępne są w polskich tłumaczeniach, do których lektury serdecznie zapraszam.
*1 Z. Podgórzec, „Rozmowy z Jerzym Nowosielskim. Wokół ikony – Mój Chrystus – Mój Judasz”, Kraków 2010, s. 30.
*2 I. Jazykowa, „Oto czynię wszystko nowe. Ikona w XX wieku”, Warszawa 2011, s. 176.