Na ten temat zostały napisane już dziesiątki artykułów. Setki zdań. Tysiące słów. Warto jednak, w kontekście lokalnych wydarzeń kulturalnych, przybliżyć nieco kult zbudowany wokół tego warszawskiego składu. Super Girl & Romantic Boys, bo o nich mowa, odwiedzili klub NRD 22 kwietnia.
Na pewno wiesz, czym jest vaporwave. Jeśli nie wiesz – krótkie przybliżenie. Vaporwave to gatunek muzyki i specyficzny, nazwijmy to, kierunek w sztuce, oparty na kulcie lat 90-tych i przełomu milleniów. Sample z gier na pierwsze PlayStation, nieuzasadniona miłość dla Windowsa 95, pentagramy i kiczowate okładki przypominające pierwsze, nieudolne fotomontaże tworzone przez młodzież w paincie. Idealny ruch dla dzieciaków urodzonych w latach właśnie 90. Cały szał na vapor i seapunk zaczął się na początku tej dekady. Jak czułbyś się, jarając się tym klimatem w 2005, rzucając po paru latach tę zajawę – i wtedy właśnie odkrywając, że cały świat zaczyna się tym fascynować?
Tak zapewne czuli się Super Girl & Romantic Boys. Bowiem właśnie przełom wieków, a także 2001 i później były okresem, w którym muzyka tagowana jako „electro-punk” czy też „synth-... (wstaw dowolne)” królowały na hipsterskich iPodach. La Roux, Le Tigre, pierwsze The Knife – nazwy można mnożyć i mnożyć.
Super Girl & Romantic Boys, grupa zgromadzona wokół osób Ewy Malinowskiej i Konstantego Usenki, to prawdziwi pionierzy fascynacji 80. latami na ziemiach polskich. Punki, znane osobistości na warszawskich skłotach, postanowiły pograć coś zgoła odmiennego od wtedy popularnej tam muzyki. I kto wie, może gdyby nie SG&RB, nigdy nie byłoby afterparty w rytmach disco na skłotach, centrach kultury czy nawet w niektórych toruńskich klubach?
Rzecz w tym, że cały ten boom na eighties przypada na, określając bardzo ogólnikowo, lata 2003-2009 – lata w których SG&RB powoli osuwali się w cień, po nagraniu takich hitów jak choćby „Spokój”. Jakie były tego efekty? Wszyscy mieli parcie na płyty warszawskiego składu. Wszyscy znali teksty warszawskiego składu. Wszyscy chcieli widzieć na żywo ten warszawski skład! Wydawało się jednak, że będzie to marzenie nie do spełnienia – już w 2004 SG&RB grali coraz mniej koncertów, żeby pożegnać się w 2006 na Kopi w Berlinie. Na dziesięciolecie zespołu w 2008 odbyła się również mała trasa, ale wszyscy ci, którzy poznali tę grupę po tym roku, mogli tylko modlić się o reunion.
Tak, jak Michał Hoffmann, znany bardziej jako Afrojax, z grupy Afro Kolektyw (a teraz także działający solowo jako Legendarny Afrojax) odżegnujący się od samego początku kariery (bo pierwsze dokonania Afro Kolektywu były mocno rapowe) od, cytując, „chujowego rapu”, który w mniemaniu Hoffmanna był i jest większością polskiej sceny; również Super Girl & Romantic Boys powstali w celu grania muzyki tanecznej niekoniecznie dla samych fanów imprez techno. Oni odżegnywali się od całego pustego hedonizmu i kultu rejwo-ćpania. I wywołali prawdziwą rewolucję na polskiej niezależnej scenie.
Do tego stopnia, że po prostu musieli się reaktywować. Niezależnie od tego, ile w tym chęci fanów, a ile samych muzyków – jest to jedna z nielicznych udanych reaktywacji w polskiej muzyce od wielu lat. SG&RB zagrali dwa lata temu na OFF Festivalu. Sfinalizowali w końcu wydanie wyczekiwanej od ponad 10 lat płyty – „Miłość z tamtych lat” ukazała się sumptem Anteny Krzyku.
Udało im się również dokonać praktycznie niemożliwego – jeśli wierzyć opowieściom załogantów, to ich pierwsze koncerty były prawdziwym szałem pod sceną – były perfekcyjnymi imprezami. I okazuje się, że teraz jest identycznie. Kwietniowy koncert w NRD czy też lutowy ubiegłoroczny w tymże miejscu są na to idealnym dowodem.
Bo choć pojawiają się nowe utwory, nieznane szerszej publiczności, choć dynamika na scenie nie powala – każdy z ich koncertów jest wspaniałą okazją na wyzbycie się nadmiaru energii. I złego słowa powiedzieć nie dam. Super Girl & Romantic Boys po prostu trzeba doceniać. To nie są stare punki, które, cytując Łukasza Kowalczuka, „powinny pospadać z woodstockowej sceny na swoje puste łby schylając się po drobne”.
To ikony, które miały wpływ na rozwój skłotingu w Polsce, na kształt afterów po punkowych imprezach, na rozwój zimnofalowej muzyki (Usenko grał również w łódzkiej grupie 19 Wiosen), na to, aby fascynacja latami 80. nie była tylko bezmyślną rewią mody, ale czymś wartym refleksji i przeniesienia w polskie realia.