Hanna Grewling-Murawska: We wrześniu odbyła się 20. jubileuszowa edycja Ogólnopolskich Spotkań Poetów Biała Lokomotywa. Spotkania odbywają się w Łazieńcu, we wsi rodzinnej Edwarda Stachury. Nigdy Cię nie pytałam - kiedy zainteresowałaś się twórczością poety, czy punktem wyjścia było właśnie miejsce czy twórczość autora?
Daria Danuta Lisiecka: Na początku była twórczość percypowana, absorbowana w latach mojej nauki w ciechocińskim liceum, tym samym, do którego uczęszczał Stachura. Jego książki wypożyczane z biblioteki miejskiej, usytuowanej wówczas w Parku Zdrojowym, tym samym, który inspirował miejsce akcji w „Całej jaskrawości”. Poeta - mentor Janusz Żernicki, przyjaciel Stachury, ten który wprowadził go na ścieżkę poezji, a który oceniał moje nastoletnie próby poetyckie. Samo czytanie zaczęło się od „Się” właśnie, obudziło tęsknoty za podróżami, wędrowaniem, wyrażaniem siebie, wolnością ducha.
A Łazieniec zdarzył się później, ale o tym jest w wydanej przez nas książce jubileuszowej „BIAŁA LOKOMOTYWA festiwal literacki w Łazieńcu”.
H.G.-M.: Organizowanie 20. edycji Białej Lokomotywy, poszerzanie jej już i tak bogatego programu o coraz to nowe pomysły, wreszcie utrzymanie jej biegu... - jakie jest dla Organizatorów najtrudniejsze zadanie techniczne przy tworzeniu corocznych spotkań, a także co jest dla Ciebie największym wyzwaniem artystycznym przy tworzeniu programu kolejnych Lokomotyw?
D.D.L.: Odkąd BIAŁA LOKOMOTYWA jest w Łazieńcu, w zasadzie nie ma większych trosk organizacyjnych nad to, czy wszyscy chętni zmieszczą się w sali i czy starczy w okolicy miejsc noclegowych na każdą kieszeń.
Artystycznym wyzwaniem, z którym zawsze się mierzę jest dotarcie do nowych, wartościowych interpretacji dzieł Stachury, bądź sprowokowanie takich wykonań. Nie zawsze zdarza się próba takiej miary jak monodram „Pogodzić się ze światem” w wykonaniu Bartosza Bandury czy nowe interpretacje piosenek zaproponowane przez Krzysztofa Stachurę albo propozycja wyśpiewania „Fabula rasa” podjęta przez Dawida Gębalę. Znalezienie takich wykonań jest zawsze wyzwaniem. Podobnie rzecz ma się z autorami książek o twórczości Stachury.
H.G.-M.: No właśnie, na rynku wydawniczym jest nawet sporo pozycji dotyczących Edwarda Stachury - książki Waldemara Szyngwelskiego, biografie Buchowskiego, książki wspomnieniowe, m. in. praca Anny Małczyńskiej czy listy do Danki Pawłowskiej-Skibińskiej i pisarzy świetnie opracowane przez Dariusza Pachockiego, a także, jakiś czas temu wydane, tłumaczenia tekstów Edwarda Stachury autorów z angielskiego, francuskiego, rosyjskiego, hiszpańskiwego i náhuatl (grupy językowej uto-azteckiej). Jakiego tytułu brakuje? Co chętnie byś zobaczyła w witrynie księgarni?
D.D.L.: Myślę, że o życiu, biografii Stachury powiedziano już wystarczająco, że nawet przepytani na ten temat zostali dokładnie ci, którzy znali go zaledwie pośrednio czy epizodycznie, że teraz jest czas na analizy i interpretacje tej twórczości. Ten aspekt wspomnieniowy uzupełniła Barbara Czochralska w pozycji „Ktoś spoza planety. Spotkanie z Edwardem Stachurą”. Niemniej Stachura jest nadal autorem niedoczytanym czy też „niedoodczytanym”. Jedynymi konsekwentnymi próbami zmiany tego stanu pozostają „Sobowtór w labiryncie” Waldemara Szyngwelskiego i „Z padłych wstawanie” Anny Małczyńskiej. Jest jeszcze wydana w ubiegłym roku praca Agaty Starownik „Między nauką a mitem. Poetycka astronomia w twórczości Edwarda Stachury”. Czasem dają się wyłowić w sieci interesujące prace doktorskie, nie mające wydania książkowego, jak choćby praca Agaty Hajdy o światach możliwych w dziele Stachury. O tym, że podjęte próby w tym zakresie mogą być ożywcze i inspirujące świadczą choćby materiały uczestników konferencji naukowej „Edward Stachura. Formy pamięci, znaki czasu” pod redakcją Pawła Tańskiego, Michała Pranke i Jakuba Osińskiego. Kierunki badań zostały tu wskazane, w dużej mierze dotyczą one prozy Stachury. Chętnie przeczytałabym obszerniejsze prace Borysa Szumańskiego czy Jakuba Osińskiego. Obecny na konferencji Artur Truszkowski opracował i wydał w ubiegłym roku obszerny tom przekładów Stachury, udowadniając jak wielokierunkowe były jego fascynacje literackie.
H.G.-M.: W rozszerzonej nazwie spotkań widnieje słowo "ogólnopolskie", jednak od kilku lat wymyśliłaś i doprowadziłaś do skutku "Wagon Europejski". Słuszny pomysł, bo Edward Stachura odbywał wiele podróży zagranicznych, tłumaczył innych poetów, a także był tłumaczony na inne języki. Jak Ty wybierasz europejskich poetów, jak wygląda współpraca, jak sprawiasz, że twórcy chcą przyjechać tu, do małej wsi w kujawsko-pomorskim?
D.D.L.: Wagon Europejski jest świadomym nawiązaniem do bogatej twórczości translatorskiej Stachury, jego ciekawości innych literatur, ale i świata poznawanego we wspomnianych przez Ciebie licznych podróżach. Wagon pojawił się wtedy, gdy stało się to możliwe, gdy na BL zawitał Bartosz Radomski, sygnujący swoje tomiki pseudonimem Enormi Stationis, filolog klasyczny, poeta i tłumacz z języka rumuńskiego, bywalec międzynarodowych festiwali poetyckich. Nasza rozmowa w drodze powrotnej z domu Stachury do świetlicy zadecydowała o powierzeniu Bartoszowi planowanego od dawna Wagonu Europejskiego. W tym momencie muszę wspomnieć, że swoistą forpocztą Wagonu było pojawienie się na 17. BL grupy pisarskiej z Galway w Irlandii. Przyjechali wówczas Małgosia Doczyk oraz Liza i Chris Boltonowie. Małgosia prowadzi dwujęzyczny blog Blue Tram, jest poetką, wolontariuszką, autorką przekładów polskiej poezji na język angielski i tej pisanej po angielsku na język polski. Liza to reżyserka, która studiowała w szkole Wernera Herzoga i realizatorka krótkich filmów z poezją w roli głównej. Na BL grupa z Galway zaprezentowała na filmach wiersze Trevora Conwaya i na żywo wiersze Małgosi Doczyk i opowiedziała o fenomenie swojej wspólnoty pisarskiej. Sama Małgosia umiała tak zaprezentować BL ludziom, którzy tu nigdy nie byli, że podjęli podróż do Łazieńca.
Obecnie poetów do prezentacji w Wagonie Europejskim wybiera i dobiera zazwyczaj Bartosz, a ponieważ wierzy on i w wartość i potencjał Spotkań, potrafi ich skutecznie przekonać do przyjazdu na BL. Zdarzają się też inne historie. W tym roku gościnnie poprowadziła Wagon Katarina Lavmel, poetka i redaktorka antologii poezji polsko-portugalskiej „Azulejo chabrem ubrane/ Azulejo vestida com centáureas”, wydanej przez Duży Format w 2020 roku.
Katarina rok wcześniej miała na BL spotkanie autorskie, jej obecność i dobra ocena festiwalu spowodowała, że zechciała zachęcić i przywieźć do nas gości z odległej Portugalii, z Porto, Lizbony i Olhão. I tak pojawili się na festiwalu: Fernando Cabrita, adwokat, poeta i dyrektor międzynarodowego festiwalu Poesia a Sul, Sara F. Costa, poetka działająca w Portugalii i Chinach, oraz ceniona w krajach iberyjskich poetka Sara Timoteo. Ma więc BL w Europie, jak widzisz, swoich sprawdzonych ambasadorów, specjalistów od budowania międzykulturowych mostów.
Dla gości ze świata wielkość miejscowości nie ma znaczenia, liczy się atmosfera i poziom święta poezji. Poetom z Rumunii i Mołdawii trudno było opuścić Łazieniec, mimo że obligowały ich terminy odlotu. Z kolei Mircea Dan Duta w 2020 r., w czasie pandemii, przybył na Kujawy drogą dłuższą i okrężną i stwierdził, że było warto pokonać te przeszkody, by u nas być. Już planujemy z Bartoszem Radomskim następny skład Wagonu Europejskiego. Wszystkim naszym zagranicznym gościom podoba się happening „Poetycki rozkład jazdy” na Stacji ZAGUBIN.
H.G.-M.: Czy możesz zdradzić czy Wagon Europejski zajedzie kiedyś do Francji, kraju, w którym urodził się Edward Stachura. Czy Lokomotywa zatrzyma się w „słodkiej Francji”?
D.D.L.: Ta wyprawa zaprojektowana jest już w samej idei Wagonu. Francja to naturalny kierunek wyprawy naszego wehikułu. Trudno jednak przewidzieć, kiedy stanie się faktem. Wspiera nas patronatem Instytut Francuski w Polsce, a to jest pewien krok w kierunku spełnienia tego planu.
H.G.-M.: Czy twórcy zagraniczni znają Stachurę?
D.D.L.: Niektórzy z nich, tuż przed przyjazdem na festiwal poznają tę twórczość, dla innych asumptem do jej poznawania jest pobyt w Łazieńcu. W opinii portugalskich poetów obecność twórczości i biografii Stachury w wielowątkowości Spotkań, ich specyficzności oraz bogactwie prezentowanych form jest mocno odczuwalna.
A to oznacza, że nasz festiwal, choć zanurzony w lokalnym, ma wymiar uniwersalny, a jego oferta jest dla innych czytelna.
H.G.-M.: Wyżej wspominasz o książce, która powstała z myślą o jubileuszu Białej Lokomotywy. Jest w niej pełna i bogata dokumentacja Spotkań – w postaci zdjęć i opisów tego, co przynosiły repertuarowo kolejne edycje spotkań wydane w pięknej szacie graficznej. Oprócz tego słowo wstępne, wywiady, wypowiedzi. Na pewno jest to gratka dla uczestników spotkań, którzy dzięki książce mogą sobie przypomnieć jakie wydarzenia się tu odbyły, a inni – dowiedzieć się jak wygląda festiwal. Oglądając album nasunęło mi się pytanie. Jak oceniasz odbiór Stachury u czytelników/uczestników spotkań, czy coś się zmieniło? Czy zmieniły się rodzaj rozmów, dyskusji na temat Stachury. Czy obecnie czyta się poetę, czy nadal jest zainteresowanie lub według nomenklatury konsumpcyjnej - zapotrzebowanie na tego rodzaju twórczość?
D.D.L.: Ciągle przyjeżdżają do Łazieńca ludzie, dla Stachury, dla poezji, dla BIAŁEJ LOKOMOTYWY. Są oczytani, w pełni świadomi celu i sensu swojej wyprawy. Chcą tu wracać, powtarzać rytuał czytania na polanie, zaglądania na chwilę do domu, zawieszania wierszy w rozkładzie jazdy na Stacji ZAGUBIN. Ich obecność świadczy o odbiorze Stachury. Cenne jest to, że spotykają się w Łazieńcu przynajmniej trzy pokolenia jego czytelników. Zmieniło się to, że dawni odbiorcy tej twórczości wychowali nowych, jako nauczyciele, kreatorzy kultury, moderatorzy grup poetyckich, redaktorzy pism literackich, że zapewnili percepcji tej twórczości piękną kontynuację. Odczytują oni jego poezję i prozę, nakładając filtr czasu, w którym żyją czy współczesnych im kontekstów literackich. Unikałabym jak ognia słowa zapotrzebowanie, bo w nim ukrywa się przedmiotowe, użyteczne, podporządkowane czemuś pojmowanie literatury. Mogę tylko powiedzieć, że ciągle są tacy, którym jest ta literatura bliska.
H.G.-M.: Pytanie statystyczne: czy zliczyłaś kiedyś ilu twórców wystąpiło na Lokomotywie oraz ile osób było odbiorcami spotkań? A także ilu pracuje przy festiwalu?
D.D.L.: Kiedyś próbowałam i wyszło więcej niż stu autorów. Dużo więcej jest odbiorców bezpośrednich. Współczesne media pozwalają też na pośredni odbiór. I jeśliby to uwzględnić, wyszłaby nam ładna liczba czterocyfrowa. Przy BL przez cały rok pracują trzy osoby, poza mną, są to: Tomek Langner (gmina wiejska Aleksandrów Kujawski) i Małgorzata Świątkowska (Gminna Biblioteka Publiczna w Służewie). W dniach trwania festiwalu wspierają nas akustycy, biuro organizacyjne, obsługa księgowa, w sumie nie więcej niż osiem osób.
H.G.-M.: Jak festiwal wpływa na otoczenie, region, czy mieszkańcy przyzwyczaili się do festiwalu, czy są uczestnikami? Co jest według Ciebie największą wartością festiwalu lokalnie?
D.D.L.: Festiwal na pewno zapewnił rozpoznawalność Łazieńcowi. Promuje tę niewielką miejscowość, a także gminę wiejską Aleksandrów Kujawski, na terenie której się odbywa. Podtrzymuje literackie tradycje regionu, daje możliwość żywego odbioru poezji, gwarantuje pamięć o dorobku i sylwetce Stachury.
H.G.-M.: Które ze stałych wydarzeń jest najbardziej popularne wśród widzów?
D.D.L.: Lubiane są w zasadzie wszystkie propozycje. Najdłuższym trwaniem cieszy się Wolna Trybuna Poetycka, z nowych propozycji - nadzwyczaj dobrze przyjął się slam i happening Rozkład jazdy na Stacji ZAGUBIN. Uczestnicy oczekują na koncerty i spektakle, spotkania autorskie i kuluarowe rozmowy, a także na wędrowną księgarnię łódzkiego Domu Literatury, z którą od trzech lat przyjeżdża do nas Rafał Gawin.
H.G.-M.: Na przestrzeni ostatnich lat pojawiły się nowe interpretacje utworów Edwarda Stachury m.in.: Babu Król, Organek, Krzysztof i Patryk Stachurowie (Ci ostatni wg mnie stworzyli najciekawsze aranżacje muzyczne, a także wybór tekstów był nowy, zaskakujący). Jak uważasz, czy młoda publiczność reaguje na starszych wiekiem twórców, czy śpiewane teksty Edwarda Stachury docierają jeszcze przez starsze interpretacje, czy te utwory mogą mieć znamiona ponadczasowych?
D.D.L.: Myślę, że odbiór poszczególnych wykonań to nie jest kwestia wieku słuchaczy. Dobre wykonanie przebije się zawsze. Kondrak czy Gałązka w swoich najlepszych interpretacjach przechodzą pomyślnie próbę czasu, a dla młodszych słuchaczy bywają odkryciem. Jerzy Stachura i Jacek Różański, na co mam dowody, czego bywam świadkiem, są w stanie wzruszyć odbiorców w różnym wieku.
H.G.-M.: Pamiętam jeszcze Ciebie i Twój monodram w Muzeum Stanisława Noakowskiego w Nieszawie, a potem już w świetlicy Łazieńca, gdzie wykonałaś performans poetycki (hipnotyczna interpretacja własnego opowiadania „Drzewo Melanii”) w towarzystwie muzyki (na żywo) gdańskiego zespołu Tundra. Jak to jest znaleźć się po drugiej stronie lustra? Jak to jest być pomysłodawcą i organizatorem festiwalu, a jednocześnie osobą przedstawiającą swoją twórczość. Co było najtrudniejsze i najciekawsze?
D.D.L.: Były jeszcze w 2019 r. „Obłoki nad bulwarem”, spektakl wykonany wespół z gitarzystą Arkadiuszem Podstawką, który gramy zresztą do dzisiaj. Pytasz jak to jest istnieć w kilku rolach naraz. Trudno, najtrudniej jest wyjść z roli organizatora, który musi widzieć wszystko wokół i reagować na wszystko, wyjść na tyle skutecznie, by nie zakłócało to spektaklu, w którym masz grać i powiem Ci - to zawsze jest trudne. Przydaje się wtedy ktoś kto powie ci, że teraz przejmuje twoje obowiązki, że teraz masz zająć się tym, co chcesz za chwilę dać z siebie na scenie jako twórca. Wtedy następuje błyskawiczna mobilizacja i skupienie niezbędne, by wyjść do ludzi z wierszami czy prozą, oddzielić się skutecznie od siebie - organizatora.
H.G.-M.: W programie festiwalu nie brakuje wydarzeń, które odbywają się poza murami świetlicy i umożliwiają częstsze kontakty między uczestnikami, są to m. in.: wspomniana wyżej przez Ciebie - Wolna Trybuna Poetycka (przed domem rodzinnym Edwarda Stachury każdy może przeczytać tam swój wiersz) oraz Stacja Zagubin (poetycki rozkład jazdy - galeria wierszy nadesłanych). Ponadto ważnym, pozaprogramowym punktem festiwalu jest... - przerwa. To czas, kiedy uczestnicy mogą posilić się (brawo Koło Gospodyń Wiejskich!) i wymienić wrażeniami. Co zaobserwowałaś – czy uczestnicy i artyści integrują się ze sobą, czy te miejsca scalają ludzi czy też tworzą się tzw. podgrupy… Innymi słowy: czy masz poczucie wspólnoty i współtworzenia środowiska poetyckiego/literackiego i muzycznego?
D.D.L.: Tu każdy rozmawia z każdym, nie musi trzymać się swojej bańki, znajomych ze swojego miasta. Ci, którzy przybyli tu sami, czy po raz pierwszy, szybko pozbywają się tremy, o czym mi mówią i piszą, nie czują się wyobcowani, a zaopiekowani i potrzebni. Nie ma też barier pomiędzy wykonawcami i odbiorcami. Wykonawców można zagadnąć, zresztą oni za chwilę przeistoczą się w odbiorców. Wiersze, które trafiły w czyjąś wrażliwość, można nabyć na festiwalowym stoisku, z ich autorem porozmawiać w kuluarach. Co więcej, znajomości zawarte na festiwalu często przeistaczają się w projekty twórcze, które mogą zostać zaprezentowane na kolejnych edycjach.
H.G.-M.: Czy jest jakiś twórca/y, którego/których chciałabyś zaprosić na Spotkania, a z jakichś powodów nie udało się tego zrobić do tej pory?
D.D.L.: Bardzo chciałabym zaprosić Adama Struga z zespołem, Gerarda Edery’ego charyzmatycznego pieśniarza, mistrza muzyki sefardyjskiej, urodzonego w Casablance, wykształconego w Nowym Jorku, śpiewa w szesnastu językach, który ostatnio często koncertuje w Polsce. Nadal jednak, mimo coraz lepszej kondycji finansowej festiwalu, nie stać nas na to. Nie wyśmiejesz mnie, gdy powiem Ci, że śniło mi się, że śpiewał u nas Nick Cave, moim zdaniem najlepszy songwriter, jakiego można sobie wymarzyć.
H.G.-M.: Biała Lokomotywa – obfituje w spotkania poetyckie, wywiady, koncerty, ale jest też tutaj miejsce na teatr i film. Czy obecnie powstaje/powstał jakiś spektakl lub film dotyczący samego poety albo jego twórczości?
D.D.L.: Kilka lat temu powstał i ciągle jest grany znakomity monodram Bartosza Bandury (z Teatru im. Osterwy w Gorzowie Wielkopolskim i Teatru Kotłownia w Drezdenku) wg dziennika „Pogodzić się ze światem” Edwarda Stachury. Jeśli chodzi o filmy, wiem o kanadyjskim obrazie o badaczu literatury zafascynowanym Stachurą i chciałabym kiedyś do tego filmu dotrzeć.
H.G.-M.: Lokomotywa raczej nie spocznie na laurach, czy masz już plany dotyczące 21. Edycji spotkań?
D.D.L.: Mam, prace są zaawansowane. Będą poeci z Włoch w Wagonie Europejskim oraz spotkanie z poetami z Hiszpanii, autorami polsko-hiszpańskiej antologii „Logos”, której promocja na razie dynamicznie rozwija się na Półwyspie Iberyjskim. Inne plany związane z 21. edycją zachowam na razie w tajemnicy.
H.G.-M.: Dziękuję za rozmowę.