„Mgła” – napis na tle rozmazanej twarzy to tytuł ulotek informujących o poszukiwaniach ludzi chętnych do współpracy z malarzem, które można było znaleźć w lutym na Bydgoskim Przedmieściu. Tajemniczy charakter tego ogłoszenia, zachęcił mnie do zainteresowania się tym projektem. Pomimo usilnych próśb artysta trzymał w sekrecie przebieg swojej pracy do dnia wernisażu. Na wystawie o tym samym tytule, co ulotki, zaprezentował on obrazy oraz video-rejestrację z „procesu twórczego”.
1. Po obejrzeniu wystawy długo zastanawiałam się, od jakiego pytania zacząć ten wywiad. Uświadomiło mi to, że tak naprawdę nigdy nie zadałam sobie pytania klucza w Twoim projekcie - kim jestem? Jakie znaczenie ma dla Ciebie to pytanie, jak je rozumiesz?
Eckhart Tolle w swojej książce „Potęga Teraźniejszości” pisze o momencie, w którym doznał oświecenia, a stało się to wtedy, gdy wykrzyknął: już dłużej nie wytrzymam sam z sobą. Sam z sobą – czyli jest nas dwóch! Już to wydaje się dziwne. Pójdźmy jednak dalej i zadajmy sobie pytanie, który z tych dwóch jest tym właściwym? Pytanie: „Kim jestem?”, w istocie, jest pytaniem kluczem nie tylko w mojej pracy, ale w całej historii ludzkości. Odkąd powstał tak dziwny twór, jak świadomość, a z nią poczucie odrębności, w rezultacie wykreowanie się JA. No i czym to JA jest, z czego się składa? I czy to JA rzeczywiście jest mną? Ciało, uczucia, myśli i poglądy, status społeczny itd. - z tego kreujemy obraz siebie. Jednak ta projekcja jest wg mnie bardzo fałszywa, można zauważyć, że te wszystkie składowe są efemeryczne . To wszystko ulega zmianie- bo przecież nawet każda komórka naszego ciała w ciągu siedmiu lat zostaje zastąpiona nową. W ciągu tych paru lat stajemy się zupełnie kimś innym… Wszystko, z czego składa się nasze ego, przesłania nam naszą prawdziwą naturę, tak myślę. Dla mnie to pytanie jest tak samo ważne, jak dla każdego z nas. I problemem nie jest to, że nie udaje się nam na nie odpowiedziedź, ale to, że nie zadajemy tego pytania. Pytanie: „Kim jestem?” jest początkiem wszystkiego. Eckhart Tolle osiągnął oświecenie, zadając je sobie; ktoś może odnaleźć Boga, ktoś Diabła. To pytanie to drzwi, które trzeba zauważyć.
2. Widzisz, samo oglądanie Twoich obrazów wpływa w dość ciekawy sposób na odbiorcę. Słabo czytelne słowa, zdania napisane na portretach budzą niepokój... Jak było z uczestnikami projektu? Jak reagowali na wyznaczone przez Ciebie zadanie?
Różnie. Każdy z uczestników trochę inaczej. Niektórzy byli bardzo zaskoczeni, że muszą zapisywać odpowiedzi na swoich portretach, inni tego nie okazywali, jedni się śmiali, inni byli poważni. Niektórzy bardzo długo się zastanawiali przed napisaniem jakiejś odpowiedzi, inni robili to automatycznie. Niektórzy, zwłaszcza starsi, protestowali, że nie będą pisać po takim „ładnym portrecie”(śmiech), a inni nie mieli z tym problemu. Chciałem ich lekko zaskoczyć, zszokować tak, żeby się zatrzymali na chwilę i zadali sobie to pytanie klucz. To było celem całego projektu.
3. Twoi modele zapisywali odpowiedzi na zadane przez Ciebie pytania wprost na swoich portretach. Zarówno Twój sposób malowania, jak i wspomniane wyżej działanie nawiązuje formalnie do tytułowej "Mgły", ale to chyba nie jedyne jej znaczenie?
Mgłą jest wszystko, co przesłania nam naszą prawdziwa naturę. Wszystko, z czym się utożsamiamy, wszystko, co determinuje naszą postawę, nasze wzorce, ciało, itp. Wszystko to, co uczestnicy projektu zapisali. Mgła ze swojej natury ogranicza nam widoczność.
4. Włączasz widza, odbiorcę bezpośrednio w proces twórczy. Może po prostu traktujesz go jako współkreatora? Czasami staje się on nadrzędnym punktem Twojego malarstwa, tak jak w pracy prezentowanej ostatnio w Wozowni. Jakie znaczenie ma dla Ciebie widz w obszarze życia, jakim jest sztuka?
Tu należy rozgraniczyć dwa typy odbiorców. Odbiorca malarstwa, ogólnie obrazu, jest raczej bierny, nawet uwzględniając osoby wrażliwe estetycznie czy duchowo, one mogą zacząć pracować, obrabiać to, co im demonstrujesz, jednak nie jest to (tak mi się wydaje) na tyle poważne doświadczenie, żeby mogło ich dotknąć w sposób głębszy niż na płaszczyźnie mentalnej. To też oczywiście jest ważne, biorąc pod uwagę fakt, że żyjemy w epoce ponowoczesnej, gdzie takich ludzi ubywa, myślę jednak, że niewystarczające. Drugim typem odbiorcy jest sam twórca poprzez czynny udział w doświadczeniu. Dlatego też chciałem włączyć widza w bezpośredni proces kreacji, dać możliwość „przemiany”.
5. Sięgasz po stosunkowo trudny środek wyrazu, jakim jest portret. Od razu nasuwają mi się na myśl te malowane na zamówienie. Jednak u Ciebie nie ma ani śladu przymusu. Obrazy są bardzo szczere. Skąd zamiłowanie do portretu?
Portret wcale nie musi być najtrudniejszym środkiem wyrazu. Tym bardziej, że w przypadku tego projektu był jako tabula rasa, którą wypełnili uczestnicy, choć raczej bardziej pasuje tu słowo „przesłonili”. Portret posłużył mi jako znak. Nie siliłem się na uchwycenie natury danej osoby, nie zagłębiałem się w jego psychikę, by potem skonfrontować ją z odbiorcą. Uczestnicy sami się „określali”.
6. W Twoich pracach dostrzegam ogromny szacunek do drugiej osoby oraz dominantę człowieka w tematyce...
Szanuję człowieka tak samo jak psy, świnie, drzewa i inne stworzenia. Faktycznie, jednak człowiek jest dominantą w moim malarstwie i pewnie tak pozostanie. Kiedyś trochę myślałem na ten temat i doszedłem do wniosku, że jeśli chciałbym malować pejzaż, to powinienem namalować człowieka, który właśnie jest w trakcie doświadczania tego krajobrazu. Człowiek jest pryzmatem, przez który przechodzi cały świat. Jest punktem odniesienia, które określa wszystko. Byt jest zależny od odbiorcy.