Polskim czytelnikom literatura kolumbijska kojarzy się dobrze i trafnie z Gabrielem Garcią Marquezem i reprezentowanym przezeń realizmem magicznym. Istnieją jednak w Kolumbii pisarze młodszych roczników, którzy świadomie odrzucają świat unoszących się w niebo wraz z suszącą się pościelą postaci czy czarodziejskich sztuczek wędrownego Cygana. Dla nich miejscem zdarzeń nie może już być odcięta od świata wioska, są dziećmi miasta i dżungla miejska jest tłem, a nawet bohaterem ich powieści. Nie wyruszają zatem do Macondo, a zostają choćby w Medellin. Realizmowi magicznemu przeciwstawiają realizm brutalistyczny. Odcinają się od poprzedników, prowokacyjnie nazywając swój ruch literacki McOndo, w której to nazwie pobrzmiewają zarówno skojarzenia z miejską popkulturą spod znaku McDonald’sa, jak i ironicznie potraktowane mityczne Macondo ze „Stu lat samotności”.
Za ich najwybitniejszego reprezentanta uznać należy Jorge Franco, którego debiutancka powieść „Rosario Tijeras” została niedawno w Polsce wznowiona, w brawurowym przekładzie Tomasza Pindela. Powieść tę, wydaną w 1999 r., uznano za manifest nowego pokolenia pisarzy kolumbijskich, a jej nakład sprzedał się w całości w ciągu zaledwie dwóch dni. Dzieło także szybko zyskało popularność na świecie.
Jeśli założyć, że zdanie inicjujące utwór wpływa na jego wartość, to powieść Franco zaczyna się wyjątkowo celną frazą:
„Ponieważ Rosario została postrzelona w chwili, kiedy ją całowano, ból miłości pomylił jej się z bólem śmierci.”(s. 7)
Zdanie to trafnie określa temat powieści, która mówi o splocie miłości i śmierci, przedstawia historię miłosnego trójkąta, którą relacjonuje ten trzeci, Antonino, pełniący z konieczności rolę przyjaciela i świadka uczucia, a nade wszystko powiernika pięknej i groźnej Rosario.
Poznana w chwili agonii bohaterka to kobieta fatalna, piękna i siejącą destrukcję. Zmienia życie zauroczonych nią mężczyzn, sprowadza ich na manowce. „Rosario to jedna z tych kobiet, które są jednocześnie trucizną i antidotum. Kogo chce wyleczyć – wyleczy, kogo chce zabić – zabije”. (s. 22). Emilio i Antonino dobrze o tym wiedzą, a mimo to poddają się jej niszczycielskiemu urokowi. Rosario to ofiara przemocy seksualnej, która stała się w mścicielkę, wymierzającą sprawiedliwość tym, którzy krzywdzili ją od dziecka, choć także niewolnica „tych, którzy dają jej wszystko”. Rosario posługuje się nożem i pistoletem, a pierwszego mężczyznę na którym dokonała zemsty okaleczyła nożyczkami. Stąd też jej pseudonim, który wyparł nazwisko: „Tijeras”, czyli nożyce. Ich użycie nie jest przypadkowe, a oczywiste, ponieważ matka Rosario była krawcową, a ostre nożyczki zawsze znajdowały się w domu pod ręką. Rosario wysługuje się gangowi, z którym jest związana, szaleje i uwodzi w nocnych klubach, zażywa narkotyki, żyje ostro i intensywnie, uśmiecha się, ale nie umie się śmiać. Po każdym zabójstwie wpada w stany bulimiczno-depresyjne, tyje na potęgę, przestaje być podobna do siebie samej. Jest nieprzenikniona i nieodgadniona, pełna sprzeczności.
Siedząc na korytarzu szpitalnym i czekając na wynik operacji decydującej o życiu Rosario, gdy czas oczekiwania wydłuża się w nieskończoność, Antonino snuje pozbawioną chronologii opowieść, wyciągając z niej małe i większe epizody; przytacza sprzeczne, pełne niekonsekwencji wyznania Rosario i zastanawia się nad swoją rolą w jej historii.
Dzieje Rosario, Emilia i Antonia toczą się w szarpanym przemocą, walkami gangów narkotykowych, okrutnym i złowrogim Medellin, które tylko ze szpitalnego okna wygląda „jak bożonarodzeniowa szopka. Malutkie światełka oblepiają górę i migoczą jak gwiazdy. Na wzgórzach nie ma ani jednego czarnego miejsca, wszędzie pełno świateł, od stóp po grzbiet, błyszczy jak sreberko. Oświetlone budynki nadają miastu wygląd kosmopolitycznego tygla, pozór wielkości...”(s. 45). To jednak rzeczywiście tylko „pozory”. przemoc jest tu już wszechobecna, a zjazd na dno przy pomocy narkotyków, alkoholu, przestępstwa jest wyjątkowo łatwy. Sztukę stanowi tutaj przeżycie cało jednego dnia, o czym doskonale wiedzą bohaterowie powieści, zwłaszcza Rosario.
Franco jednak nie drąży tematu zagrożeń społecznych, w jego powieści bardziej liczy się miłość niż nienawiść; miłość skomplikowana, trudna, o wielu odcieniach.
O sile „Rosario Tijeras”, poza tematem i kreacją bohaterów, decyduje również język umiejętnie czerpiący inspirację z mowy potocznej, niestroniący od powtórzeń, choć nierozwlekły, oparty na krótkich, dobitnych zdaniach, unikający nadmiaru epitetów i poetyzowania, ale trzymający rytm, oddający emocje, atrakcyjny dla odbiorcy.
Odmienna od realizmu magicznego poetyka Franco odzwierciedla ducha czasu i przemian społecznych zachodzących w Kolumbii. Docenił ją sam Marquez, pasując autora „Rosario Tijeras” na swego następcę.
Powieść Franco została przeniesiona na ekran filmowy. Jej adaptacji dokonał w 2005 roku Emilio Maillé, tworząc dość wierny książce, intensywny, brawurowy i zwarty film o tożsamym z powieścią tytule.
Zachęcam do poznania zarówno książki, jak i filmu.
W Polsce poza „Rosario Tijeras” ukazały się jeszcze dwie powieści Franco: „Paraiso travel” (2002) i „Dzika bestia” (2016) w przekładach Tomasza Pindela i Krzysztofa Fliska, także warte lektury.
Jorge Franco, „Rosario Tijeras”, (wydanie 2),
przeł. Tomasz Pindel,
Wydawnictwo Wab, Warszawa 2018