Magia lektury, rozwidlające się ścieżki labiryntu. Jedno dzieło odsyła do następnego, a to do jeszcze innych. Wędrowanie bez końca. Gdyby nie przeczytana niedawno biografia Sendlerowej pióra Anny Bikont, pewnie nieprędko powróciłabym do książek Wojdowskiego. Namysł nad tragicznym losem ocalałych, przypomniana historia życia autora i jego siostry, sprawiły, że faktem stała się ponowna lektura „Chleba rzuconego umarłym”, powieści z 1971 r., a także opowiadań z tomu „Mały człowieczek, nieme ptaszę, klatka i świat” (1975).
Wojdowskiego czytałam pierwszy raz jako licealistka, a jego powieść wpisywała się wówczas w poznawanie dzieł – świadectw Zagłady. „Chleb rzucony umarłym”, choć czerpie z biografii i pamięci autora, nie przynależy tylko do gatunku prozy biograficznej. Odczytany ponownie, jawi się jako powieść wybitna, świetnie skonstruowana, ciekawie, polifonicznie opowiedziana.
„Tylu ich, a wszystkich trzeba tutaj umieścić, wspartych o mur, rozciągniętych na bruku. Tędy musi przejechać wóz Mordechaj i nie potrącić nikogo, przez jedną małą kartkę. Trudno to wykonać, kiedy się ma pięć lat. Przekreśla i maże, pokrywa mały obrazek farbami. Żółtą jak słońce, czerwoną jak krew, zieloną jak trawa, czarną jak noc.” – tak rozstrzyga swoje dylematy Lejbuś z kamienicy przy Krochmalnej, domu gdzie mieszka także bohater powieści, dziewięcioletni Dawid Fremde.
Ważna jest w narracji perspektywa dziecka, za jego pośrednictwem przedstawia się zarówno wymiar realistyczny, jak i symboliczny świata przedstawionego. Na ten drugi składają się sny Dawida, jego wyobrażenia raju i piekła, majaczenia w chorobie i głodowe omamy, snute fantazje na temat wyidealizowanej wyspy Madagaskar. Dawid próbuje pojąć i zracjonalizować świat, w którym żyje, opowiedzieć całe getto. Jego pamięć zachowała obraz świata i rodziny sprzed wysiedlenia, świata którego kontury coraz bardziej się zacierają, gdy codzienne modlitwy ojca tracą moc, stając się rytuałem, z którego ucieka znaczenie, gdy powszechna jest śmierć, która może zdarzyć się w każdym momencie. Dziecięce marzenia i sny mają moc chwilowej odmiany, wytchnienia, rozsadzają ramy realnego, zamkniętego, pozbawionego nadziei świata.
Nie jest utwór Wojdowskiego fabułą budowaną tradycyjnie, to raczej wizja scalające różne odmiany żydowskiego losu, obraz różnych warstw społecznych i różnych tradycji judaistycznych. To świat, gdzie nie-Żydów prawie nie spotykamy: Polacy są daleko, żyją po drugiej stronie muru, czasem trafi się granatowy policjant, Niemców traktuje się drugoplanowo. Żydów jest cała panorama: od Dawida i jego rodziny z kamienicy przy Krochmalnej, poprzez dziecięcą bandę Barucha Oksa, różnego rodzaju obłąkanych, służby porządkowe, po kapłanów, profesorów i ortodoksyjnych Żydów. Zróżnicowany jest i bogaty język tego środowiska i choć pobrzmiewa w nim niemiecki i jidysz, to językiem łączącym tę zbiorowość jest język polski, jego różne żargony.
Drugim ważnym językiem jest tu hebrajski, język modlitw i Tory.
Autor miesza poetykę zaśpiewów modlitewnych, z poetyką dziecięcych snów i rzeczową relacją z codziennego koszmaru, gdzie dorośli próbują żyć godnie, zachowując rytm świat, gdzie przygody grupki chłopców wyprawiających się za mur po jedzenie zazwyczaj kończą się w różnym stopniu tragicznie. Głosy zza Muru bogate i zróżnicowane brzmią u Wojdowskiego mocno i wyraźnie.
Warto czytać „Chleb rzucony umarłym” wraz z opowiadaniem „Ścieżka”. Los Alki, dziewczyny, której udało się zbiec z płonącego getta zdaje się być przedłużeniem historii Dawida. W tej okrutnej opowieści drogi nastoletnia uciekinierka błądzi i znajduje chwilowe schronienie, ukrywa się w bruzdach ziemi i opuszczonych ruinach, spotyka tych, którzy dają dach nad głową za ciężką pracę i tych którzy wydają w ręce Niemców. Udaje jej się przetrwać, ale przecież ocalona egzystencja nie jest jej losem, trwanie pozbawione kontekstu przestaje być życiem.
„Wszystko zapomnieć, dowody jakieś cudze zdobyć. Tylu przed nią próbowało i ona nie była ostatnia. Całe przeszłe życie ukryć pod ciężkim kamieniem, którego nikt nie ruszy, a na tym kamieniu wyryć całkiem odmienne słowa. A inni? Przyjdą, upomną się o ciebie. Wrócą na światło razem – dołu – i wszyscy na zielonej łące staną.” – rozmyśla Alka i odrzuca w ostatecznym geście fałszywą egzystencję, odrzuca życie, które zaprzecza jej tożsamości.
Pisarstwo Wojdowskiego ma hipnotyczny dar przyciągania, właściwy utworom wybitnym. Uwodzi językiem, rytmem, stawia pytania, pochłania, jest ważne, warte najczulszej uwagi. Nie chce się, by zapadło w niepamięć.Dobrze więc, że od niedawna przypomina się je, wraca do niego, wznawia książki, pisze i mówi o tym ważnym autorze.
Bogdan Wojdowski,
Chleb rzucony umarłym, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2005.
Bogdan Wojdowski,
Mały człowieczek, nieme ptaszę, klatka i świat, PIW, Warszawa 1975.