Wyszukiwanie

:

Treść strony

Literatura

Bernie Sanders, domena publiczna

Hillary & Bernie, czyli co się tak naprawdę stało

Autor tekstu: Rafał Derda
17.02.2018

W zeszłym miesiącu ukazało się polskie wydanie książki Hillary Clinton „What Happened?”. W pozycji tej kandydatka Demokratów na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych opisuje swoją walkę o prezydenturę oraz analizuje swoją wyborczą porażkę. Istnieje jednak również inna książka opowiadająca o kampanii prezydenckiej w 2016 roku, a mianowicie wydane przez Berniego Sandersa, jej kontrkandydata w Partii Demokratycznej, „Our Revolution”. Mimo iż „Our Revolution” nie została przetłumaczona na język polski, miałem okazję zapoznać się z obydwiema książkami w oryginale. Ich symultaniczna lektura okazała się niezmiernie inspirująca, a przeciwstawienie sobie tych dwóch osobowości dało całkiem wyczerpujący obraz stanu współczesnej amerykańskiej polityki.

Pierwszą różnicą, którą da się zauważyć podczas zapoznawania się z wyżej wymienionymi dziełami, jest częstotliwość używania zaimków. „Co się stało” roi się od zaimka „ja”, natomiast w „Our Revolution” o wiele częściej używa się zaimka „my”. Nie można oprzeć się wrażeniu, że Hillary opowiada głównie o sobie, o swojej porażce, swojej osobowości, swoich planach i ambicjach. U Sandersa nie zauważamy nic takiego. Bardzo dobrze widać to, kiedy wspomina się o osobach wspierających kampanię obydwu kandydatów. Mimo że Hillary opisuje imprezę zorganizowaną, by podziękować członkom jej sztabu, z imienia i nazwiska wspomina ona jedynie tych, którzy pełnili kluczowe funkcje podczas kampanii. Jeżeli się nie mylę, to najwięcej miejsca poświęca ona Humie Abedin, wiceszefowej jej sztabu, ale głównym powodem tego jest negatywna rola, którą w czasie kampanii odegrał mąż Abedin, czołowy seksoholik Demokratów, Anthony Weiner. W „Our Revolution” sytuacja przedstawia się zgoła odmiennie. Bernie poświęca cały rozdział osobom ze swego sztabu, od tych najbardziej decyzyjnych po tych działających lokalnie. Jest to niezmiernie wdzięczny fragment, przekonywujący, że tytuł „Our Revolution”(„Nasza rewolucja”) nie jest jedynie chwytem marketingowym.

„Co się stało?” zgodnie ze swoim tytułem poświęcone jest przyczynom porażki wyborczej Clinton. W książce mówi się o szklanym suficie, zbyt dużej ekspozycji Trumpa w mediach, odwoływaniu się przez kandydata Republikanów do najbardziej pierwotnych lęków, wpływie rosyjskich trolli. Na ironię zakrawa fakt, że jeden z rozdziałów nosi tytuł: „Those damned e-mails” („Te cholerne e-maile”), które to wyrażenie zostało użyte podczas jednej z debat przez Berniego Sandersa, który wyraził tym określeniem swój stosunek do afery e-mailowej1. Wszystko, o czym napisała Clinton, jest prawdą. Seksizm ma duży wpływ na wybory polityczne, Trump został w dużym stopniu wypromowany przez media, a Rosjanie prawdopodobnie użyli swojej siły cybernetycznej podczas wyborów w 2016 roku2. W momencie jednak, kiedy opis tych kwestii zajmuje większość ponad 600-stronicowego tomu, stają się one z każdą stroną coraz mniej wiarygodne dla czytelnika. Clinton porusza również kwestię jej wizerunku. W Stanach traktowana jest ona jako osoba z centrum establishmentu polityczno-finansowego, a jej wybór widziany był często jako gwarancja kontynuacji starego porządku, w którym to korporacje oraz Wall Street miały największy wpływ na życie Amerykanów. Postrzegana jest ona również jako osoba wyrachowana, nieszczera i żądna władzy3. Sama przyznaje w „Co się stało”, że zdarzyło jej się słyszeć od potencjalnych wyborców, że „po prostu jej nie lubią”. Niezależnie od tego, czy stawiane zarzuty są prawdą, kampania prezydencka w Stanach Zjednoczonych ma w sobie coś z reality show i jeżeli, oprócz programu, nie uda się sprzedać osobowości „kandydata”, to nie ma się w tym wyścigu szans. Hillary Rodham Clinton jest tego świadoma. W „Co się stało” możemy znaleźć obszerny fragment o tym, jak historia jej życia, prawniczki z porządnego domu, pierwszej damy i osoby z establishmentu jest narracją blednącą przy buntowniczej narracji Sandersa oraz tandetnym blichtrze Trumpa. Jednak w przekazie Clinton zabrakło czegoś innego i brak ten jest widoczny również w jej książce.

Kampania Clinton pozbawiona była wizji. Bardzo łatwo można zauważyć to w tych fragmentach „Co się stało”, kiedy stwierdza, że jej program był równie progresywny jak ten Sandersa. Bardzo trudno byłoby w to chyba uwierzyć przeciętnemu amerykańskiemu wyborcy, który więcej niż o programie Clinton słyszał o tym, którzy celebryci udzielają jej poparcia4. Zresztą same organizacje promujące progresywną politykę społeczną nie były o tym przekonane5. W tym tkwił cały problem. Przekazem Clinton były okrągłe, mało konkretne obietnice, z których można byłoby się łatwo wycofać, jeżeli nie odpowiadałyby określonym grupom interesu. W jej książce widać to najbardziej, kiedy mówi ona o swojej wizji Ameryki. Jest to wizja typowa dla centrowo-liberalnej narracji, wizja jedynie nominalnego poszerzania praw mniejszości i powolnego postępu w „granicach rozsądku”. Dobrze wiemy, że w praktyce oznacza to politykę opartą na sondażach, uzależniającą wprowadzanie zmian prawnych od wyników opinii publicznej6. Bardzo często na łamach „Co się stało” możemy przeczytać deklarację przywiązania Clinton do progresywnych wartości, bez próby propozycji, w jaki sposób będzie tych wartości bronić. Widoczne jest to głównie przy omawianiu finansowania polityki społecznej, gdzie jedyne, co Clinton może zaproponować, to stwierdzenie: „Bernie Sanders tyle obiecuje, a skąd on weźmie na to pieniądze?”. Odpowiedź na to pytanie znajdujemy w „Our Revolution”, gdzie cała druga połowa książki poświęcona jest planowanym przez Sandersa zmianom. Bernie dosyć dogłębnie podaje, co zmieniłby w amerykańskiej edukacji, systemie opieki zdrowotnej, infrastrukturze. Podaje liczby, zakres danych inwestycji, rozwiązania prawne. Możemy dyskutować, czy planowane przez Sandersa rozwiązania wpłynęłyby pozytywnie na życie Amerykanów, nie ma jednak wątpliwości, że istnieją, czego nie da się tak naprawdę powiedzieć w przypadku Hillary Clinton.

Gdy porówna się sposób narracji oraz tematykę obydwu omawianych pozycji, odpowiedź na pytanie „co się stało?” nasuwa się sama. Otóż stało się dokładnie to, co dzieje się obecnie w Polsce. Liberalne centrum nie zauważyło, że świat w znaczący sposób zmienił się po 2008 roku i jedyne co miało do zaproponowania, to narracja braku zmian, nie do przyjęcia dla dużej części społeczeństwa. Nawet jeżeli propozycja Sandersa była dla Ameryki w 2016 roku zbyt radykalna7, a ta Trumpa jedynie odwoływała się do lęków, przynajmniej były jakimiś propozycjami. „Co się stało” pokazuje, jak mało do zaoferowania ma obecny polityczny mainstream. „Our Revolution” pokazuje natomiast, jak duża jest potrzeba reform społecznych, nie tylko w Ameryce, ale i na całym świecie. Czy uda się je przeprowadzić, pokaże czas.

 

 

3 Warto zapoznać się z poniższym filmikiem z programu SNL, by dowiedzieć sie, jak postrzegana jest Clinton, nawet w wielkomiejskiej, liberalnej bańce:

">

6 Dobrym przykładem jest tutaj „ewolucja” poglądów Baracka Obamy w kwestii równości małżeńskiej: https://www.theguardian.com/commentisfree/cifamerica/2011/jun/23/gay-rights-barack-obama

 

7 Chociaż biorąc pod uwagę poniższe dane, nie jest to takie pewne: http://www.dailymail.co.uk/news/article-5044527/Survey-shows-millennials-prefer-socialism-capitalism.html

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry