Często zdarza się zgadzać z tym, co się czyta lub żywiołowo temu sprzeciwiać. Zdecydowanie rzadziej lektura naprawdę daje do myślenia. Tak było tym razem. Książeczka mała, niepozorna i niezwykle prosta, ale właśnie w tej prostocie tkwi jej siła. Ma się wrażenie, jakby było się uczestnikiem kolejnych rekolekcji lub spotkania z o. Konobrodzkim.
Pomimo bardzo małej objętości treści tutaj nie brakuje. Autor starannie podzielił przedstawiane treści na małe rozdzialiki, tak że kolejne tematy dobrze uzupełniają te wcześniejsze. Język jest bardzo podobny do języka mówionego, przystępny, choć nadal precyzyjny, nie sprowadza się do swobodnej eseistyki. To dlatego, że luz, z jakim imiennik papieża Polaka opisuje metody pracy nad sobą i rozwijania życia duchowego, wynika z dużego obycia w tej delikatnej materii. Nie obawia się myśleć samodzielnie, nie kryje się za tradycją czy za naukową wiedzą, a po prostu wypowiada się w swoim imieniu. Dzieli się osobistymi doświadczeniami. Bardzo cenię to, że nie unika także swoich błędów i zamiast tego na ich przykładzie tłumaczy, jak radzić sobie z trudnościami. Cieszy mnie to, ponieważ sądzę, że właśnie w takim kierunku powinna zmierzać literatura na temat duchowości. Cieszy też wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom czytelników w formie takich właśnie krótkich, ale treściwych wprowadzeń do wszelkiego rodzaju praktyk. Wiadomo, że im bardziej są one skomplikowane, tym trudniej je sobie przyswoić w zadowalającym stopniu. W tym przypadku ich treść zależy głównie od czytelnika, któremu pozostawiona jest dowolność. Słusznie najwięcej miejsca autor poświęcił dochodzeniu do odpowiedniej postawy i gotowości do podjęcia medytacji. Jak sądzę, gdy zrozumie się w pełni, czym jest medytacja, samo jej praktykowanie będzie już tylko kwestią rzetelnej pracy i utrzymania pożytecznego zwyczaju.
Benedyktyńska propozycja na uporządkowanie wewnętrznego bałaganu człowieka jest bardzo przekonująca. Przede wszystkim budowana jest od podstaw, najpierw powoli tłumaczy alfabet, aby później przejść do bardziej skomplikowanej problematyki. Mnisi z Tyńca niwelują dystans, jaki bardzo często odczuwa się, jednakowo obcując z osobami duchownymi osobiście czy poprzez pisma, które kojarzą się raczej z obrzydzoną od renesansu scholastyką. Nie jest to jednak zwykłe spoufalanie się, przechodzenie „na ty“ przy pierwszym spotkaniu, żeby być fajnym. To częsty zarzut kierowany szczególnie w stronę zasłużonego o. Leona Knabita. Uważam, że jest to mądra otwartość, chęć nawiązania dialogu przez rzeczywiste zbliżenie do ludzi. Jan Paweł Konobrodzki działał podobnie, prowadząc warsztaty medytacyjne i żywo interesując się dialogiem monastycznym z religiami niechrześcijańskimi. Dlatego też mówię, że to otwarcie jest mądre, bo polega raczej na inicjowaniu dyskusji. Z góry zakłada odzew nie tylko wierzących katolików, ale wręcz oczekuje głosów odmiennych tak, aby móc znaleźć punkt wspólny. Nie dla zatarcia różnic, przed którymi się nie ucieknie, ale by udowodnić, że utożsamienie się z określonym wyznaniem nie oznacza zamknięcia na inne.
Serdecznie polecam zapoznanie się z książeczką Pustynne szlaki. Wyjście w nieznane, która miała swą premierę trzeciego grudnia. Tym bardziej że o. Jan Paweł Konobrodzki zmarł 27 listopada. To jego pierwsza i niestety ostatnia publikacja.
Jan Paweł Konobrodzki OSB, Pustynne szlaki. Wyjście w nieznane
Wydawnictwo Benedyktynów Tyniec
Kraków 2016