Dwudziesty pierwszy wiek wydaje się być wiekiem gniewu. Nie jest przypadkiem, że symbolicznym początkiem naszego stulecia jest 11 września 2001 roku, dzień religijno-fundamentalistycznej wściekłości wymierzonej w jedno z najważniejszych centrów cywilizacji Zachodu. Afganistan, Irak, upadek rynku nieruchomości w Stanach i idący za tym kryzys finansowy roku 2008, intensyfikacja symptomów nadchodzącej katastrofy klimatycznej, powolny upadek demokracji liberalnej – powodów do gniewu jest coraz więcej i wszystko wskazuje na to, że sytuacja ta w przyszłości ulegnie raczej pogorszeniu niż polepszeniu. W przeciągu ostatnich dwóch dekad nasz świat zmienił się nie do poznania, a gniew był jedną z sił, które te zmiany, zarówno negatywne, jak i pozytywne, napędzały. Nie dziwi więc, że właśnie tę emocję wziął na warsztat toruński filozof i publicysta Tomasz Markiewka w swojej najnowszej książce.
Rozważania zawarte w „Gniewie” nie będą niczym nowym dla osób śledzących publicystykę Markiewki, ale też nie oszukujmy się – lewicowa bańka nie jest na tyle duża, by uznać, że tezy przez niego głoszone są znane ogółowi społeczeństwa. Tym bardziej cieszy, że pozycja wydana została przez wydawnictwo „Czarne”, nie będące jednoznacznie kojarzone z lewicowością, dzięki czemu może ona trafić do tych osób, którym przyniesie najwięcej pożytku, to jest do ludzi, którym bliżej do centrum niż lewicy, ale zatroskanych wzrostem tendencji skrajnie prawicowych i otwartych na świeże spojrzenie na obecną sytuację społeczną.
Na pytanie, czy książka Markiewki jest w stanie zająć czytelnika/czytelniczkę niewtajemniczonego/niewtajemniczoną w niuanse współczesnej socjologii, odpowiedź jest jak najbardziej twierdząca. Z jednego, bardzo ważnego powodu. Otóż książka ta jest bardzo ciekawie napisana. Mimo tego, że autor porusza kwestie, o których można przeczytać w innych, niedawno wydanych opracowaniach (np. fenomen Andrzeja Leppera, którym dosyć obszernie zajął się wcześniej Rafał Woś w „Zimnej trzydziestoletniej”), to czyni to w sposób na tyle zajmujący, że kontynuujemy lekturę bez uczucia znużenia. Co więcej, przytaczając znane już fakty, wpisuje je sprawnie w szerszą narrację, czyniąc tekst spójnym pomimo różnorodności poruszanych tam spraw. Markiewka na stronach „Gniewu” płynnie przechodzi od przykładów amerykańskich do krajowych, przy okazji nie omieszkując wskazać na rolę, jaką odegrał amerykański neoliberalizm w polskich przemianach ustrojowych końca lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych (spoiler: odegrał rolę negatywną).
Dzięki temu przejściu możemy bez poczucia urwania wątku zająć się sytuacją tych regionów Polski w latach dziewięćdziesiątych, które zostały jak najbardziej dotknięte bezrobociem i wykluczeniem. Jest to punkt wyjścia do omówienia gniewu zagospodarowanego obecnie przez prawicę, co z kolei pozwoli nam wgłębić się w mechanizmy wykorzystywania przez tę prawicę lęków związanych z tak zwaną „polityczną poprawnością”. W książce znajduje się też rozdział na temat gniewu liberalnych elit, który od czasów pierwszych rządów PiS-u w latach 2005-2007 skierowany jest w stronę otoczenia Jarosława Kaczyńskiego. Mimo chęci części liberalnego aktywu, poziom negatywnych emocji wyczuwalny po tej stronie sporu również jest wysoki, a jeżeli ktoś w to nie wierzy, niech zajrzy na wspominany przez Markiewkę fanpage „Sokzburaka” czy też poświęci parę minut na przejrzenie zawartości twitterowego konta Tomasza Lisa. Książka kończy się z nadzieją, czyli omówieniem gniewnych demonstracji, które mają bardziej lewicowy charakter. Mówimy tutaj o Czarnym Proteście oraz Młodzieżowym Strajku Klimatycznym.
Czy można zacząć od Achillesa, przejść przez Alabamę, poruszyć casus Leppera, zająć się sprzeciwem wobec czarnoskórych postaci w „Gwiezdnych Wojnach” oraz „Wiedźminie”, cytować Maxa Kolonko oraz arcybiskupa Jędraszewskiego, a rozdział dalej Jana Hartmana i Krystynę Jandę, całość zakończyć zaś nawiązaniami do Naomi Klein, Chantal Mouffe oraz Tony’ego Judta? Można, ale żeby czytało się to przyjemnie i było logicznym, przekonywującym wywodem, potrzeba niemałej przenikliwości i warsztatu publicystycznego. Na szczęście Markiewce tego nie brakuje, dzięki czemu mimo poważnej tematyki czyta się „Gniew” raczej jak zajmujący reportaż ze stanu umysłowości naszego społeczeństwa niż skomplikowaną rozprawę filozoficzną.
„Gniew” jest pozycją dla Ciebie, jeżeli chcesz zrozumieć procesy stojące za zdobyciem w 2016 roku prezydentury Stanów Zjednoczonych przez Donalda Trumpa (nie, interwencja putinowskich trolli nie była główną tego przyczyną). Również jeżeli chcesz pojąć nieprzerwane pasmo zwycięstw wyborczych Prawa i Sprawiedliwości, powinieneś sięgnąć po tę publikację (nie, ludzie nie zostali po prostu przekupieni przez 500 plus). W końcu jeżeli pragniesz uświadomić sobie, o co chodzi w sprzeciwie wobec mitycznej „politycznej poprawności” (nie, nie chodzi tutaj o to, że nie można już niczego krytycznego powiedzieć na temat kobiet lub osób nieheteronormatywnych), to najnowsza książka Tomasza Markiewki jest dla Ciebie. Miłej lektury.
Tomasz S. Markiewka
"Gniew"
Wydawnictwo Czarne
2020