Już sam tytuł wystawy „Doznania rzeczywistości i praktyki konceptualne 1965-1980” sugeruje, że twórczość Jarosława Kozłowskiego nie daje się jednoznacznie sklasyfikować po prostu jako konceptualizm. Ta utarta nazwa nurtu odnosi się do szczególnego sposobu traktowania sztuki, jej celów i metod postępowania ufundowanego symbolicznie tekstem „Sztuka po filozofii” Josepha Kosutha z 1965 roku. Jest to związane z dość wąskim rozumieniem skomplikowanej sieci zjawisk, które wybuchły w wielu miejscach świata w latach 60-tych. W tym też czasie powstała semiotyka, której wpływ na kształtowanie się nowej sztuki oraz jej teorii był niezwykle silny i nadal taki pozostaje.
Owo spotkanie sztuki z semiotyką szczególnie wyraźne jest właśnie w konceptualizmie. Mnogość sposobów komunikowania, które testowali artyści, może przyprawić o zawrót głowy. Oprócz rysunku, malarstwa i rzeźby, pojawiały się m.in. asamblaże, ambalaże, instalacje, video, performanse. W każdej z tych technik informacje przekazywane były w niekonwencjonalny dotąd sposób. Jarosław Kozłowski zauważał jednak już wtedy, że z początku eksperymentatorskie działania poczęły tworzyć konwencje. Na ich trop najłatwiej trafić poznając tytułowe praktyki konceptualne, czyli po prostu sposoby uprawiania sztuki właściwe omawianym czasom. Trzeba już na samym początku powiedzieć, że były one ściśle związane z tym, jak sztuka była przez artystów pojmowana. Wspólną cechą wszystkich konceptualistów jest chęć jej definiowania, a właściwie redefiniowania. To, jaki zakres działalności człowieka dany twórca uznawał za sztukę, było kluczowe i jest tak aż do dziś. Praktyki konceptualne rozszerzają pole swojego działania poza sam konceptualizm, ponieważ ze swej natury są one otwarte. Doprowadziło to do sytuacji skrajnej, gdy refleksja dotyczy tego, czy sztuka jest wszystkim, czy być może niczym. W tym aspekcie widoczne są niezwykle częste nawiązania do działalności, ale też samej osoby (a właściwie osobowości) Marcela Duchampa.
Jarosław Kozłowski, jako jeden z pionierów konceptualizmu, sam wytyczał jego szlaki.
Na wystawie prześledzić można najważniejsze, początkowe etapy twórczości artysty, który po raz pierwszy zdecydował się wyeksponować prace sprzed 1967 roku. Okazuje się, że ścieżki, które przywiodły go do tak skrajnych działań, wcale nie były proste. Wystawa w CSW daje możliwość zapoznania się z rysunkami i asamblażami wykonanymi przez Kozłowskiego jeszcze w czasie studiów. Jak sam podkreśla, ze sposobem nauczania na akademii nie miały one nic wspólnego, ponieważ panowały tam bardzo konserwatywne metody. Wyeksponowanie wczesnych prac jest bardzo cenne, gdyż uzmysławia, że Kozłowski nie od razu przystąpił do tak radykalnych działań, z jakich jest znany. Okazuje się również, że sztuka konceptualna wcale nie musi być antyestetyczna oraz negować fizyczności i sensowności przedmiotu, tak jak miało to miejsce u Kosutha czy Kawary. Nieobce Kozłowskiemu było malarstwo materii, bardzo popularne we Francji od lat pięćdziesiątych, które szturmem podbiło serca polskich artystów. Z tego też powodu co bardziej złośliwi krytycy mówili, zresztą słusznie, o idiomie francuskim, czyli o swego rodzaju zbiorczym i uproszczonym sposobie pojmowania obrazu jako przestrzeni osobistej ekspresji oraz delektacji estetycznej. Zjawisko to przyczyniło się do druzgocącego wręcz obniżenia poziomu sztuki i krytyki lat powojennych, gdy wszystko, co dochodziło z Paryża, z marszu uznawane było za cud. Z tego powodu bardzo dziwne wydawać się może, że Kozłowski podjął się akurat takiego gatunku sztuki, a tym bardziej, że jest to malarstwo. Jeśli jednak uwzględni się sposób, w jaki tego dokonał, sprawa ma się zgoła inaczej. Otóż artysta włączył się w ten sposób w nurt kontestujący obraz, dla którego powszednie było dodawanie do płócien elementów pozaartystycznych, takich jak żyletki, włosy. Tego typu strategia wpisuje się już w całokształt twórczości Kozłowskiego. Elementem wiążącym malarskie poszukiwania z późniejszymi pracami jest motyw nieobecności zaznaczony wyciętymi otworami i podejmowany przez artystę szczególnie często. W nieznacznie zmodyfikowany sposób powtarza się w serii asamblaży „Obecny”. Ich tytuł nadany jedynie w fazie projektowej, którą można poznać na wystawie w CSW, jest dość przewrotny. Obecny jest jedynie swoimi oczami, które spoglądają z wąskiego okienka przypominającego to w drzwiach więziennych. Daje to efekt groźny i niepokojący. „Nieobecny” jest pracą szczególnie interesującą i pobudzającą wyobraźnię. Zakryty prześcieradłem przykuwa uwagę właśnie do obecności, której widz stara się doszukać, ponieważ jest przekonany, że kryje się pod warstwą materiału. Kozłowski swobodnie się bawi, gra z ciekawością, która jest chyba najsilniejszym popędem człowieka. Nic bowiem tak nie intryguje jak tajemnica.
Bardzo istotne są też eksperymenty twórcy z pogranicza semiotyki. Z pogranicza, ponieważ nie interesowały go i nadal nie interesują ściśle określone ramy dziedzin. Jest krytyczny i zachęca do krytycznego podejścia względem różnych dziedzin. „Ćwiczenia z semiotyki” można potraktować jako satyrę na podręczniki językowe, ale też jako chęć rozbicia kolejnych zaklętych linii demarkacyjnych. Jeśli tego trzeba nie waha się też zburzyć muru między sensem i nonsensem. Zdanie powielone we wszystkich poprawnych gramatycznie wariantach nie wnosi nic nowego, a jedynie znów jak mantra powtarza: „Myśl krytycznie”. Podobną rolę na dobrą sprawę pełnią prezentowane w dużej ilości rysunki Kozłowskiego. Intryguje też fakt, że artysta od zawsze szczególnie cenił właśnie to medium, które do dziś uważa za najlepszą formę notowania pomysłów. Owa bezpośredniość daje kolejną możliwość tak upodobanej przez konceptualistów tautologii. Także w tym wypadku istotne jest, w jaki sposób definiuje ona prace – okazuje się bowiem, że są to fakty rysunkowe. Najbardziej zwróciły moją uwagę liczne kwadraty, spośród których jeden bezpośrednio odnosi się do „Czarnego kwadratu na białym tle” Malewicza, ponieważ został zatytułowany „Fakt rysunkowy. Szare na czarnym”. Nie inaczej jest w przypadku rysunków powierzchniowych, które artysta nazwał kolejno „1cm kwadratowy”, „100cm kwadratowych” itp. Trudno oprzeć się wrażeniu, że chciał w ten sposób zdemitologizować narosłą wokół Malewicza aurę.
Wszystkie działania, których podejmuje się Kozłowski, są od początku do końca regulowane ustanawianymi za każdym razem od początku regułami gry. Dotyczy to w równym stopniu fotografii, rysunków, instalacji, projektów, akcji itp. Aby je rozumieć, trzeba uważnie śledzić wskazówki podawane przez autora. Często są dziwne lub wręcz niedorzeczne, lecz cały sens dzieła polega właśnie na wejściu widza do tej gry, na jego zaktywizowaniu i właściwie przejęciu przez niego inicjatywy. W sztuce konceptualnej gry często tworzone są na zasadzie propozycji, która bardzo łatwo przyjmuje różne modyfikacje. Jej konstrukcja jest otwarta, co daje praktycznie nieskończoną ilość możliwości. Ciekawym dziełem tego typu jest stworzona w 1971 roku wspólnie z Andrzejem Kostołowskim, „Sieć” stanowiąca jednocześnie przykład mail-artu. Gra jest tutaj zamknięta dopiero w momencie wyeksponowania w galerii czy muzeum, jednak samo dzieło pozostaje otwarte. Wszyscy z zaproszonych uczestników mieli ustanawiać swoje reguły, rozszerzać granice owej sieci. Podstawowym sensem jest jednak sama wymiana informacji bez względu na ich treść. W ten sposób Kozłowski zwracał uwagę na autoreferencyjność dzieła.
„Sieć” nie tylko stanowi siatkę powiązań, ale też opowiada, czym jest sieć i jak ją tworzyć. Ten rodzaj realizacji jest samozwrotny w szczególny sposób, ponieważ jest tak naprawdę dwustopniowy i przypomina bliską mi dziedzinę, czyli metakrytykę, której Kozłowski rzuca niemałe wyzwanie. Jak bowiem pisać o konceptualizmie, którego głównym celem jest poszerzanie granic sztuki i jej ciągłe definiowanie? Artysta po prostu zabiera znaczną część zadania, które przypada krytykowi czy historykowi sztuki. Nie wypada mi więc napisać nic innego niż: „Będę leciał” i zachęcić do wizyty w CSW „Znaki Czasu”.
Jarosław Kozłowski
„Doznania rzeczywistości i praktyki konceptualne 1965-1980”
kurator wystawy: Rene Block
16 października 2015 – 3 stycznia 2016
CSW „Znaki Czasu”, Toruń