Muzyka folkowa w Polsce zawsze kojarzyła się ambiwalentnie. W przedszkolu, a potem w szkole podstawowej byliśmy przymuszani do występowania w strojach ludowych na różnego rodzaju apelach i akademiach. Potem gdzieś przez chwilę istniała może świadomość istnienia Kapeli Ze Wsi Warszawa, fenomenu jazzowo-folkowego Besquidians, ale tak naprawdę to zawsze były tylko Brathanki albo Golec Uorkiestra… A potem to już tylko Cleo, Donatan i biuściaste modelki ubijające masło. Artyści nadający się na Eurowizję albo do reklamy banku.
Irlandczycy zawsze byli dumni ze swojego folku. Bronili go przed Brytyjczykami, jak głosi znana partyzancka przyśpiewka, przez osiemset lat. W każdym większym mieście znajdzie się sklep muzyczny dedykowany takim nagraniom, gdzie często do płyty dorzucą mały flażolet lub pięknie malowany tradycyjny bodhran. W Dublinie mówi się, że po prawdziwą muzykę folkową trzeba pojechać na zachodnie wybrzeże, najlepiej do legendarnego Pubu należącego do Matta Molloy’a, flecisty The Chieftans. Czy w tym, wydawałoby się zatłoczonym muzycznym rynku irlandzkiej muzyki folkowej, można coś jeszcze powiedzieć?
Można i to jeszcze jak!
The Gloaming powstali w 2011 roku z połączenia sił piątki legendarnych muzyków o irlandzkich nazwiskach: Hayes, Bartlett, Ó Lionaird, Cahill oraz Ó Raghallaigh. Jeszcze w tym samym roku panowie zadebiutowali w słynnym dublińskim National Concert Hall, wyprzedając wszystkie bilety, co jest rzeczą absolutnie niezwykłą. Pierwszy album zatytułowany zwyczajnie „The Gloaming” wydany został w 2014 roku nakładem (znowu legendarnej, a jakże!) należącej do Petera Gabriela wytwórni Real World Records. Płyta narobiła sobie sporo rozgłosu za sprawą niesamowitych, jak na debiutanckie wydawnictwo, recenzji. Wiele z prestiżowych tytułów przyznało „The Gloaming” maksymalne noty, okrzykując dzieło „najlepszą płytą roku”; płytą wydaną w styczniu. Utwór „Samhradh Samhradh” otrzymał nagrodę za najlepszy utwór tradycyjny w konkursie BBC Radio 2 Folk Awards.
Kilka miesięcy temu zaś w moje ręce wpadł ich drugi album, zatytułowany jeszcze prościej – „2”.
Płyta znów wydana została przez Real World Records w dwóch formatach, płycie kompaktowej oraz jako podwójne LP; dwie ciężkie stuosiemdziesięciogramowe płyty opakowane w matową okładkę typu gatefold, z urzekającym zdjęciem grupy. Zwykłe, białe koperty wewnętrzne są być może jedynym elementem tego wydania, które mi się nie podobają. Papier bardzo elektryzuje płyty, czasem są tak mocno „wklejone” w te koperty, że aż ciężko je z nich wyjąć. Ale to chyba szukanie dziury w całym, a „całe” jest wydane naprawdę wspaniale. Prosto, schludnie i pięknie. Sama okładka nadawałaby się, aby wydawnictwo to oprawić w ramkę i powiesić nad kominkiem, ale szkoda by było muzyki. Tej płyty trzeba słuchać. To nie jest folk w rozumieniu znanych wszystkim barowych przyśpiewek, takich jak „Molly Malone” czy scoverowane setki razy „Whiskey in the jar”. Większość tekstów napisana i zaśpiewana została w języku irlandzkim pamiętanym już tylko w małych wioskach zachodniego wybrzeża gaelickim. Gitara, skrzypce, dziewięciostrunowe skrzypki oraz fortepian stanowiące akompaniament dla pięknego głosu Iarla Ó Lionaird’a prowadzą nas przez Irlandię za rękę. Przez mokre, szarpane wiatrem wrzosowiska Gór Wicklow, przez fiordy Connamary, ponad Moherowe Klify aż hen do Gór Kerry, na szczyt Carrantouhill, skąd zobaczymy zatokę Dingle, a w niej…
Cóż, ja to widziałem, byłem tam. W tych dźwiękach jest Irlandia. Niektóre z tych pieśni są przemoczone deszczem, rozczochrane wiatrem, zmęczone dalekimi wędrówkami przez pustkowia hrabstwa Mayo. I mimo iż wszystkie mają strukturę tradycyjnego irlandzkiego reel, całość jest niesamowicie przemyślana. Bez patrzenia w biografię muzyków słychać jak bardzo dobrze wykształceni są to artyści. Jest w tym albumie coś jazzowego, coś tak bardzo niebanalnego i mistycznego zarazem, co nie pozwala oderwać się od tych dźwięków. Absolutnie najpiękniejsza płyta, jaką słyszałem od bardzo dawna.
The Gloaming, “2”
Real World Records 2016