Wyszukiwanie

:

Treść strony

Muzyka

Spring of Love

27.06.2019

Zostałem poproszony o napisanie tego artykułu. Nie jest to jednak tekst sponsorowany. Tematem przewodnim „Menażerii”, którą właśnie czytasz, jest Woodstock. Najważniejsze wydarzenie muzyczne w historii muzyki w ogóle. Czasem brzmię jak stary tetryk, gdy mówię, że dzisiejsza muzyka jest niczym w porównaniu do tej z przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. I każdy argument przeciw tej tezie obalę stwierdzeniem, iż Bob Dylan, bodaj najważniejsza postać współodpowiedzialna pośrednio za powyższy festiwal, jest laureatem nagrody Nobla w dziedzinie literatury. Lil Pump raczej do tego grona nie dołączy.

O tym, dlaczego do Woodstocku doszło, przeczytacie w innych felietonach na łamach „Menażerii”. Ja chcę skupić się na albumach, piosenkach i artystach, którzy wywarli taki, a nie inny wpływ na kulturę masową Ameryki końca lat sześćdziesiątych oraz jak te albumy zdobyć i nie dać się oskubać.

Powiedzieć, że Dylan jest otoczony kultem, to jakby nic nie powiedzieć. Dylan jest Panem Bogiem, Ojcem każdej muzyki rockowej, która przyszła po Nim. Lista artystów, która sięgała po Jego utwory i wplatała je do swojego repertuaru jest komicznie wręcz długa i wygląda jak spis muzyków, którzy weszli do Rock and Roll Hall of Fame.

Dobra wiadomość stanowi fakt, że ta popularność odzwierciedlała się również w nakładach jego płyt. Zła wiadomość, że  mówimy tu o winylach, które mają ponad pięćdziesiąt lat i były słuchane dosyć często przez zbuntowaną młodzież, prawdopodobnie (bardzo prawdopodobnie) pod wpływem narkotyków.

Pierwsze amerykańskie tłoczenie ”The Freewheelin’ Bob Dylan” jest obecnie na sprzedaż za pośrednictwem discogs.com za „jedyne” €87. Do tego przesyłka przez Ocean, pewnie kolejne $25. Kolejne wydania w Stanach kosztują bliżej €10, ale cena rośnie wraz ze stanem płyty. Ładne kopie będą cenowo zbliżone. Wartość wydanń brytyjskich zaczyna się od €20 za niegrywalny egzemplarz do €50 za taki, który nie będzie przeskakiwał.

”Highway 61 Revisited” posiada kilka minimalnie różniących się od siebie wersji. Pierwsze wydanie osiąga cenę minimalną €15, a maksymalną do ponad €200, w zależności od jakości. Wersja brytyjska szacuje się praktycznie tak samo, choć najdroższy egzemplarz jest ponoć w stanie idealnym. ”Nashwille Skyline” jest do zdobycia za mniej niż „dychę” i możemy przebierać zarówno między wydaniami brytyjskimi, jak i amerykańskimi. Wszystko zależy od stanu płyty. Pamiętajcie, że Dylan był i jest świetnie sprzedającym się muzykiem, a te albumy wciąż można dostać jako reedycje! Ale jeśli uda się  wyhaczyć tłoczenia sprzed Woodstocku…

Pierwszy oficjalny album Janis Joplin z 1969 roku ”I Got Dem Ol’ Kozmic Blues Again Mama!” jest tak powszechnie dostępny, że nie mieć go w kolekcji to aż wstyd. Najdroższą kopią amerykańskiego tłoczenia, jakie znalazłem, wystawiono za prawie €200, ale to jakaś bzdura… Grywalny egzemplarz powinien kosztować około €10. Wydanie brytyjskie jest nieco droższe, ale to głównie kwestia tego, że winyle w Europie ogólnie należą do stosunkowo droższych. Oszczędzamy za to na tej diabelnej(!) przesyłce ze Stanów.

Simon and Garfunkel i ich nieśmiertelny „Dźwięk Ciszy” niezależnie od wydania powinien osiągać cenę do €10. Większość rynku wtórnego ma jednak skatowane okładki. Mnie to nie przeszkadza, mój własny egzemplarz prawie się rozpada, ale mimo to płyta gra bez większego szumu w tle. Klasyczny album od The Velvet Underground z 1967 z okładką zaprojektowaną przez Worhola i z bananową naklejką to trochę większy rarytas. Pierwsze wydanie zza Oceanu, które wciąż tę naklejkę posiada to wydatek rzędu $2800. Wydania angielskie są dużo tańsze, bagatela €120.

A skoro już jesteśmy przy tych ciekawszych pozycjach, które miały tak niesamowity wpływ na muzykę w tym okresie i zaczynamy operować większymi sumami, nie możemy pominąć Beatlesów. O ich najważniejszych albumach pisałem w artykule w całości im poświęconemu ponad rok temu. Jednak pominąłem w nim dwa albumy, które przedefiniowały rock psychodeliczny. Chodzi ścieżki dźwiękowe do ”The Magical Mystery Tour” oraz do ”Yellow Submarine”. Ta pierwsza oficjalnie wydana została tylko w Stanach, główny problem z egzemplarzami ”The Magical Mystery Tour” stanowi konieczność sprowadzania ich z tak daleka. Cena samych płyt waha się jak zwykle od kilkudziesięciu do kilkuset dolarów. Miałem w rękach pierwsze amerykańskie tłoczenie. W sekretnym sklepie w Dublinie (jak będziecie przejeżdżać, dajcie znać, zaprowadzę Was tam!) za €30 wystawiono grywalny egzemplarz. Okładka była raczej marnej formy, ale płyta wydawała się nie mieć zarzutów. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego wtedy jej nie kupiłem. Następnego dnia, gdy już palnąłem się w łeb i wbiegłem tam z powrotem, albumu, rzecz jasna, już nie było.

Kompletne pierwsze wydanie „Żółtej Łodzi Podwodnej” w dobrym stanie to już jednak ponad €100.

Pierwsza płyta Led Zeppelin posiada co najmniej dziewięć znanych wersji wydań. Najbardziej ceniona, z turkusową typografią, to ponad €200 za niegrywalną płytę bez okładki… W stanie niemal idealnym możemy ją mieć za niewiele ponad €11000. Ciekawe, ile sobie życzą za przesyłkę. Ale bez strachu, późniejsze tłoczenia, choć pochodzą z tego samego roku, można znaleźć za mniej niż €50.

Pierwsze tłoczenia ”The Piper At The Gates Of Dawn” Floydów też są raczej rozbieżne cenowo. Od €250 za słabe egzemplarze do ponad €3000 za idealne kopie.

Wiem, że pominąłem wiele znakomitych płyt równie ważnych dla ruchu hippisowskiego, którego największe nasilenie miało miejsce właśnie latem 1969 roku, ale jest to dosyć subiektywna lista. Większość tych nagrań można znaleźć na reedycjach na CD lub zwyczajnie – poprzez Spotify. Tylko po co, skoro oryginalne winyle wciąż krążą po discogs.com i grzebiąc tam cierpliwie, znajdziemy kopie sprzed tego historycznego momentu, które wciąż grają. Kopie, które pewnie należały do długowłosych, noszących dzwony hipisów i radosnych hipisek z wiankami na głowach. Ludzi, którzy podczas ich słuchania raczyli się ogromnymi ilościami marihuany oraz LSD lub oddawali wolnej miłości, a być może obydwóm tym rzeczom jednocześnie. Egzemplarze, które są reliktem tak odległych czasów, kiedy to Ameryka wierzyła, że wszyscy ludzie są równi, a wojna nie stanowi rozwiązania czegokolwiek. Starych, dobrych czasów, gdy muzycy pisali teksty, za które później dostawali Nobla i nie musieli biegać nago po scenie, by zdobyć popularność.

Co nie znaczy, że tego nie robili.

Ale nie musieli.

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry