23. MFTL SPOTKANIA
23. edycja Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Lalek SPOTKANIA trwała dłużej niż poprzednie, a jej wiekowo szeroki przekrój widzów miał możliwość obejrzenia prawie dwudziestu spektakli reprezentujących wszelkie możliwe trendy obecne dziś w sztuce lalkarskiej. W przeciwieństwie do ubiegłego roku przeważały przedstawienia teatrów polskich, ale nie zabrakło także gości spoza naszych granic, jak choćby z Ukrainy, Białorusi czy Norwegii. Te ostatnie nie spotkały się jednak z tak wielkim uznaniem gron jurorskich, jak choćby ubiegłoroczni zwycięzcy – Teatro Tatro ze Słowacji, co nie oznacza, że nie oczarowały one widzów. Po tej edycji widać, iż ilość nie zawsze musi przechodzi w jakość, a wyraźny brak funduszy na Festiwal może go bardzo zubożyć, na szczęście nie pod względem frekwencji na widowni. A w tym roku łatwo o nią nie było, gdyż w tym samym czasie odbywał się w Toruniu także międzynarodowy festiwal filmowy, jednakże wierni teatrowi widzowie nie zawiedli.
Teatr Animacji z Poznania zachwycił najmłodszych i Jury ZASP już przed rokiem, by w tym wyjechać z Torunia z GRAND PRIX za spektakl „Molier” w reżyserii Neville’a Trantera. To przedstawienie dla młodzieży i dorosłych, jakiego dawno na scenach SPOTKAŃ nie widziano, teatr prawdziwy, z czarem Muppetowych lalek naturalnej wielkości, których nie należy się bać, gdyż jak pokazuje w Toruniu poznański Teatr Animacji, potrafią bawić – i to nawet najstarszych ponuraków! Aktorzy, choć są przez cały czas świetnie widoczni (spektakl grany był na małej scenie Baja), ba, podkreślani jeszcze błazeńsko wielkimi nosami, animują lalki nadzwyczajnie, tak, że wręcz zapominamy o ich obecności. Ich komicznie zgryźliwi i autoironiczni bohaterowie poruszają się jak żywi: stetryczały Molier (animowany przez Mariolę i Marcina Ryl-Krystianowskich) na łożu śmierci próbuje walczyć o swój ostatni spektakl – „Tartuffe”, który miałby nie tylko natchnąć twórczo genialnego starca, ale i przywrócić mu wigor dla zaspokojenia młodej żony. Ona stoi tymczasem nieruchomo jak krawiecki manekin, co podkreśla jeszcze teatralność sytuacji i delikatne wskazuje na wzięcie tej historii w niemożliwie dużą klamrę. Otóż reżyser przedstawienia wyraźnie wymaga od widza szerszego spojrzenia na jego zabawnie sprośny scenariusz, w którym historia życia głównego bohatera nie tylko miesza się z postaciami jego sztuk, ale i wychodzi poza całą strukturę nośną. W „Molierze” sztuka artyzmu animowania lalek ulega wręcz degradacji, gdyż reżyser pokazuje jej dźwignie i rusztowania, genialnie ożywiając lalki, jak choćby poruszającą się jak letalne ptaszysko postać doktora Puncha z baterią srebrno-złotych zębów i haczykowatym nosem. Doktor-skon nie tylko aplikuje choremu Molierowi zastrzyki, ale jest jego twórczym sumieniem: to on napędza starego dramatopisarza do buntowniczej walki i zdobycia funduszy u Króla Słońce. Jakże w tym wiele aluzji do współczesnej sytuacji teatrów, ostatnio srodze naciskanych przez politycznych dysydentów! Za tę rolę Jury Profesjonalne (Tomasz Mościcki, Janusz R. Kowalczyk, Anita Nowak, Mikołaj Malesza i Szymon Spichalski) całkiem słusznie przyznało Igorowi Fijałkowskiemu nagrodę za najlepszą rolę męską 23. SPOTKAŃ. Przy okazji warto wspomnieć także niezwykle komiczną i wręcz „genderową” kreację służącego Moliera – Antosia (Artur Romański), jedyną postać bez lalki, przezabawnie komentującą wszelkie wydarzenia na scenie.
W przeciwieństwie do dorosłych – Jury Dziecięcemu najbardziej przypadł do gustu spektakl z tylko jedną lalką – odważnym Szczurkiem. Utrzymany on był również w konwencji komedii dell'arte, w której scenografia (Pavel Hubička) odgrywa równie ważną rolę, co komizm postaci. Przedstawienie „Trzej Muszkieterowie” w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora wyreżyserował Paweł Aigner, znany świetnie z niezwykle szybkich zwrotów akcji i prowadzenia aktorów wyrazistą kreską. Dzięki autorce scenariusza – Marcie Guśniowskiej, która słynną powieść Aleksandra Dumasa, (znaną głównie z pojedynków spod znaku płaszcza i szpady), uwspółcześniła charakterystycznym dla niej poczuciem humoru, akcja nabrała tak niezwykłego wigoru, że wywołała u dziecięcej publiczności ogromne salwy śmiechu. Perfidnego Kardynała znamy dobrze z powieści, ale zgrzybiałych i zeskrelociałych Muszkieterów czy D'artagnan’a (Krzysztof Jarota) mieszkającego z rodzicami już nie! Spektakl jednak najbardziej „skradł” przekomiczny Łukasz Bugowski, w roli to atletycznie zbudowanego sługi La Fąfą, w kolanówkach i skórzanej spódniczce, to kabotyńskiego Króla – i tu można żałować, iż aktor wyjechał z Torunia bez wyróżnienia, choćby za ekspresowe przebiórki na scenie!
Za to jedna z aktorek Pawła Aignera – Barbara Muszyńska, (ale już w innym spektaklu w jego reżyserii, „Kandyd – czyli optymizm”, Białostockiego Teatru Lalek) otrzymała nagrodę za rolę córki papieża Urbana X. Podobnie jak w „Trzech Muszkieterach” kluczem reżyserskim jest tu wesołość perfidna, tylko niestety na SPOTKANIACH można było odnieść wrażenie, iż w tej przydługiej powiastce o przygodach Kandyda, utopionej mocno w XVIII wiecznej filozofii, aktorzy i reżyser bawią się dużo lepiej niż dorosła publiczność. Wolter pytał w niej o istotę zła w świecie idealnym i spektakl BTL-u próbuje odnaleźć odpowiedź na „najlepszy z możliwych światów” żartem wprawdzie śpiewno-teatralnym, ale znajdującym wyraz w nieszczególnie zabawnym pomieszaniu materii – i taka też była w niej rola nagrodzonej Barbary Muszyńskiej.
W tym ostatnim spektaklu, dla kontrastu chyba wszelkich stylistycznych wolt Pawła Aignera, scenografia Pavla Hubički pozostaje bardzo skromna, ograniczona do rozpiętej dookoła sceny czarnej folii i ciekawie ogrywanego stołu. Stąd Jury Profesjonalne 23. SPOTKAŃ bez wątpienia mogło przyznać nagrodę za scenografię Marii Balcerek, autorce oprawy plastycznej i kostiumów do przedstawienia „Hydrokosmos” (reż. Konrad Dworakowski) z Wrocławskiego Teatru Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego. Jest to przecudna wizualnie opowieść o losach Małej Syrenki zakochanej bez pamięci w Księciu, zasługująca przy tym na uwagę poprzez wykorzystanie tylko ruchu, kostiumów i światła – bez wyczarowywania podwodnego świata poprzez tak modne teraz multimedia.
Z nagrodą za reżyserię z Torunia na Ukrainę powrócił Mikhailo Yrytskyi, autor koncepcji realizatorskiej do spektaklu „Oskar” Kijowskiego Miejskiego Akademickiego Teatru Lalek. Jego wielce kameralne przedstawienie oparte zostało na motywach powieści „Oskar i pani Róża” autorstwa Érica-Emmanuela Schmitta. Reżyser skupił swoją uwagę przede wszystkim na talencie dwojga aktorów (Ihor Fedirko – Oskar i Yulia Shapoval – pani Róża), z wielkim wyczuciem animujących prostymi lalkami. Przy tym skromna scenografia nie odwracała uwagi widzów od głównego problemu: śmiertelnej choroby chłopca i godzenia się ze swoim losem oraz rozmowach z wolontariuszką Różą.
Idealnie harmonizowała także z klimatem ukraińskiego przedstawienia jego oprawa muzyczna, wykonywana z offu na Fletni Pana przez samego Zamfira, ale nagrodę Jury Profesjonalnego odebrał Mateusz Dębski, kompozytor muzyki do spektaklu „Gęś, Śmierć i Tulipan” Teatru Baj z Warszawy. W tym spektaklu fortepianowa muzyka szczególnie pięknie podkreślała obrazy, zatrzymany czas i refleksyjny przekaz docierający zarówno do dzieci, jak i dorosłych. Teatr Baj otrzymał również jedno z trzech wyróżnień przyznanych przez Jury Profesjonalne – za walory plastyczne przedstawienia „Książeczka” w reżyserii i scenografii dwojga aktorów: Elżbiety Biedy i Marka Zimakiewicza. Twórcy budują w nim Najnajom świat książeczki, która, jak wszystko w teatrze lalek, może ożyć, nawet jeśli jest „tylko” barwnym wytworem origami czy kirigami.
Pozostałe dwa wyróżnienia Jury Profesjonalnego otrzymały dwa zespoły: za bezpretensjonalne aktorstwo: Teatr Lalka z Warszawy w przedstawieniu „Wakacje Mikołajka” oraz „za wyczucie surrealistycznej formy” – spektakl „Ćwiczenia Stylistyczne” Teatru Malabar Hotel. To przestawienie uhonorowane zostało także Nagrodą im. Jana Wilkowskiego za zbiorową kreację w dziedzinie animacji i poszukiwania przez Jury Związku Artystów Scen Polskich w składzie: Anna Katarzyna Chudek, Agnieszka Niezgoda oraz Maria Przybylska. Przedstawienie w reżyserii Marii Zynel otwierało tegoroczne SPOTKANIA i wprawiło publiczność w wyjątkowo zabawny mix wrażeń, przeniesiony z literackiego świata językowo-matematycznych „wygibasów” Raymonda Quenaeu na deski teatralne. Rożnojęzyczne dźwięki, śpiew, fantastyczny kontakt z publicznością i przede wszystkim aktorski kunszt Malabarowych aktorów (Marcin Bartnikowski, Marcin Bikowski i Łukasz Lewandowski) w pełni zasłużyły na nagrodę i wyróżnienie dwóch składów jurorskich SPOTKAŃ.
Z uznaniem Jury Profesjonalnego spotkało się również przedstawienie inspirowane filmem animowanym „Sklep dla samobójców” Patrice’a Leconte’a oraz wątkami postaci z utworów Williama Szekspira „U panien Mortées”. Ten 30-minutowy spektakl przygotowany przez trzy studentki Wydziału Sztuki Lalkarskiej Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza – z siedzibą w Białymstoku (Agnieszkę Grębosz, Natalię Sacharczuk i Patrycję Kowalewską), pełen czarnego humoru, śpiewu i nieprzeciętnego użycia lalek, wprawił widzów w zachwyt, głównie urokiem trzech aktorek i ich energią w przekazaniu, bądź co bądź, trudnego tematu śmierci. Zdolne studentki z wdziękiem uczyły nas dystansu do tematu, częstując nawet trunkiem „na odwagę”, a my nie mogliśmy oderwać oczu od ich pięknych sukienek i wyrazistej charakteryzacji. Zawsze cieszą tak zdolni przyszli aktorzy, a dla jednej z panien Mortées – Patrycji Kowalewskiej, Toruń okaże się może jej przyszłym miejscem pracy, gdyż już w lutym przyszłego roku zobaczymy ją w kolejnej produkcji dla Najnajów w Teatrze Muzycznym.
Oprócz nagrodzonych czy wyróżnionych adaptacji literatury na SPOTKANIACH – „Trzech muszkieterach” Aleksandra Dumasa, „Wakacjach Mikołajka” René Goscinnego i „Oskara” wg książki Érica-Emmanuel Schmitt’a wielu widzów oczekiwało także bardzo adaptacji „Akademii Pana Kleksa” Jana Brzechwy z Teatru Maska w Rzeszowie. Niestety spektakl grany po raz pierwszy w dziejach SPOTKAŃ na dużej scenie CKK Jordanki zniknął gdzieś w tej wielkiej przestrzeni, mimo że autor adaptacji i reżyser przedstawienia, Jerzy Jan Połoński, starał się ze świata pana Kleksa stworzyć wielkie show. Ekspresyjny taniec, wielkie sceny zbiorowe i ciekawa kreacja Henryka Hryniewieckiego w roli głównej (niejako poza centrum wydarzeń), do tego oryginalne „doczepienie” lalek do aktorów – wszystkie te elementy w odbiorze zmąciły: ogrom sceny, skromna scenografia oraz wręcz dyskotekowe światła. Po raz kolejny powtórzę, iż duża sala CKK Jordanki – najnowszej „chluby” władz Torunia – na spektakle teatralne się niezbyt nadaje, chyba że do biletów dołączone będą teatralne lornetki.
Wspomniane wyżej problemy z oświetleniem konkursowych spektakli na SPOTKANIACH być może spowodowały słuszną uwagę Jury na „znaczące novum w postaci intensywnego zadymienia sceny i widowni, więc szczególnie trudne warunki pracy aktorów oraz publiczności, o jurorach nie wspominając (…)”. Cóż, zakulisowo wiadomo, że wówczas gdy nie da się szybko ustawić świateł podczas festiwalu, to po prostu puszcza się dymy… Według Jury Profesjonalnego miało to miejsce w „50 procentach zaprezentowanych przedstawień”. Warto wobec tego mieć nadzieję na zmianę w kwestii dymienia („Mehr Licht” – powiedziałby Goethe) podczas przyszłorocznej edycji SPOTKAŃ, abyśmy nie musieli, oprócz lornetek, także nosić z sobą masek gazowych.
Widać zatem wyraźnie, iż nie tylko zdanie trzech gron jurorskich SPOTKAŃ, ale także spontaniczne reakcje małej oraz dużej publiczności pokazują jasno, jakich spektakli w Toruniu brakuje. Przede wszystkim prawdziwie lalkowych, jak zwycięski „Molier” poznańskiego Teatru Animacji dla dorosłych czy nieuwzględnionych w werdyktach tzw. opowieści małych ojczyzn, jak „Baśń o dzielnym Radomirze” Teatru Powszechnego z Radomia, czy wreszcie szczerze radosnych przedstawień, jak „Karnawał zwierząt” Białostockiego Teatru Lalek, które wywołało chyba największy aplauz najmłodszych.
Cieszy, że w tym roku wśród imprez towarzyszących Festiwalowi znalazło się tak wiele ofert warsztatowo-edukacyjnych, zmartwił za to brak Sceny Muzycznej, która była dotąd bardzo ważnym elementem festiwalowej biosfery. Jakże przy tym przykrym zaskoczeniem 23. SPOTKAŃ pozostanie zamknięcie kawiarni w Teatrze „Baj Pomorski”, która przez ostatnie 10 lat od powstania nowej Bajowej szafy, była miejscem prawdziwych SPOTKAŃ: wymiany myśli po przedstawieniach, muzycznych spektakli, koncertów Sceny Muzycznej i występów słynnej grupy Jedynych Prawdziwych The Kalessons – była klubem festiwalowym, bez którego żaden porządny festiwal takim już nie będzie… Tymczasem w tym roku dorośli widzowie po przedstawieniach, z braku propozycji okołofestiwalowych smutno ustawiali się w kolejce do szatni, a nieliczni, którzy chcieli pozostać (głównie goszczący w Toruniu, trochę osieroceni aktorzy), ogrzewali się przy na szczęście niedymiącym kominku w foyer. Cóż, na tegorocznych SPOTKANIACH czuć było wyraźnie brak światła i powietrza.
23. Międzynarodowy Festiwal Teatrów Lalek SPOTKANIA
14-22 października 2016
Teatr „Baj Pomorski” w Toruniu
Zdjęcia opublikowane za zgodą Teatru "Baj Pomorski" – MATERIAŁY PRASOWE FESTIWALU.