Przedstawienie „Wąż” Marty Guśniowskiej, wyreżyserowane przez Ireneusza Maciejewskiego w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu, postrzegać można wielowymiarowo: po pierwsze, jako barwną zabawę dla dzieci, po drugie, paralelę poszanowania każdej inności, wreszcie po trzecie, jako sztandarowy przykład modnego ostatnio promowania afirmacji życia tylko w jednym („słusznym”) chrześcijańskim paradygmacie.
Nad tym ostatnim aspektem pochylić się mogą niektórzy rodzice swych pociech, które z „Wężem” powinny się przecież szczerze bawić i prawdziwie chłonąć magię teatru. Gdyż jest to spektakl niezwykle kolorowy: wśród scenografii Barbary Guzik, zainspirowanej obrazami surrealistów Paula Klee i Joana Miro, na niebieskim tle pojawiają się „drewniane” klocki, którymi wielu z nas bawiło się samotnie w dzieciństwie. Układane przez aktorów w rytm tytułowej piosenki „Był sobie pewien wkurzony Wąż…” (muzyka Bartłomiej Orłowski do tekstu reżysera) klocki budują obrazy i postaci, by w pewnym momencie utworzyć na scenie napis „INNY”. To preludium do pojawienia się głównej postaci tej bajki: Węża (Andrzej Korkuz), nieszczęśliwego z powodu braku kończyn, na które, ku swej rozpaczy, dostaje w prezencie skarpety czy rękawice. A wkoło wszystkie zwierzęta mają łapy: i Chomik Chrupuś, i tak podobny do Węża Gekon czy Królik. I tu pojawia się klasyczny dla wielu bajek schemat: Wąż rusza z przyjaciółmi w drogę: pełną niespodzianek i niebezpieczeństw, by szybko odmienić swój los. Że to niemożliwe, wiedzieć będą już najmłodsi: nawet Wróżka Zębuszka (Edyta Soboczyńska) nie jest w stanie wyczarować Wężowi jego nóg.
Siłą tego przedstawienia jest nie jego banalnie proste przesłanie, lecz malownicza grupa postaci zwierząt, trochę naiwnych, sztubacko dowcipnych w swym uroku i wielobarwności. Na główny plan, zresztą nie po raz pierwszy w Baju, wysuwa się Dominika Miękus – rozkoszną rolą Chomika Chrupusia, który najbardziej bawi małą widownię. Także Gekon (Anna Katarzyna Chudek) pozostaje długi czas w centrum uwagi dziecięcej widowni. Tylko Królik (Krzysztof Parda) gra zbyt ekspansywnie i może nieco drażnić co spokojniejszych widzów. Za to Magik (w tej roli Andrzej Słowik) – błyszczy i zachwyca milusińskich bez jakiejkolwiek sztuczności. Warto także zaznaczyć, że surrealistyczna scenografia i wspaniałe kostiumy nie przytłaczają nigdy aktorów, ich role są widoczne do najdrobniejszych szczegółów drugiego i trzeciego planu, choć geometryczne i abstrakcyjne oraz jakże różnobarwne (jak ogromny Pająk – Jacek Pysiak).
Trudno powiedzieć, by „Wąż” Guśniowskiej był tworem wieloznacznym, niejasnym czy skomplikowanym w realizacji. Ireneusz Maciejewski poprowadził tę prostą historię bardzo sprawnie, aktorzy zagrali u niego z pasją, ale bez stawania na głowie. Pytania o przyczyny inności głównego bohatera prowadzą w finale do Stwórcy, do rozmowy z Nim, Demiurgiem wszechmocnym. Reżyser także tę postać (Głos Boga – Jonatan Herman) pozostawia w plastycznej konwencji zabawy: na scenie widzimy ogromne nogi chłopca w kolorowych podkolanówkach. Głos przypomina jednak o stałej rozmowie z Bogiem i nie pozostawia wątpliwości: świat ma pozostać takim, jakim Bóg go stworzył. Ważne, by każdy „szanował inność” – tylko jaką inność? Przecież małym dzieciom nie można jeszcze opowiadać na przykład o osobach transpłciowych! Może by się jednak przydało? Ot, pracując z dziećmi słyszę często ich drwiny z posłanki Grodzkiej czy niesmaczne żarty z piosenkarki Wurst.
Jak dobrze wiemy, mogłoby to być zbyt niebezpieczne. Lepszy jest świat czarno-białych „bajek”, których w Polsce nikt nie śmie ocenzurować, jak miało to dwukrotnie miejsce w kończącym się sezonie teatralnym. „Węża” Guśniowskiej nikt nie zbojkotuje, ten wąż „nie godzi w wartości” i nie prowokuje, on po prostu zwyczajnie mierzy postępującą erozję świeckiej sztuki, również w teatrze lalkowym.
Marta Guśniowska, „Wąż”
reż. Ireneusz Maciejewski
premiera 23 marca 2014
Teatr Baj Pomorski w Toruniu