„Royal City” mistrzowsko kończy rok 2018, który niezaprzeczalnie należał do Jeffa Lemire’a. Sześć serii (w tym jeden spin-off), czterech wydawców i dziewięć albumów to niebagatelny wynik, jak na jednego twórcę. Tym bardziej że każda z tych opowieści, celując w inny gatunek i niosąc ze sobą różnorodny ciężar emocjonalny, była więcej niż dobra. Przepis na sukces Kanadyjczyka jest jednak wyjątkowo prosty – mimo nad wyraz oryginalnych światów, które tworzy (co jest coraz trudniejszym zadaniem), zawsze, ale to zawsze na pierwszy plan wystawia swoich bohaterów, z wszystkimi ich tęsknotami, potrzebami, wadami, słabościami i trudnymi do zaszufladkowania charakterami. Światy Lemire’a to zatem głównie światy wewnętrzne. Nie dziwi przy tym, że te najlepsze, te najbardziej sugestywne tytuły to w pełni jego autorskie projekty – „Opowieści z Hrabstwa Essex”, „Łasuch” i najnowsze „Royal City”.
Lemire już dawno udowodnił, że nie tylko odnajduje się w każdej konwencji, ale też, że z każdej jednej jest w stanie wyciągnąć coś nowego. Dobrze jednak, że mimo tych gatunkowych eksploracji (ocierających się niekiedy nawet o geniusz) powraca do tak kameralnych i osobistych historii, jak „Royal City”, które pod przykrywką fantastyki i niesamowitości z niewyobrażalną siłą zderzają czytelnika z rzeczywistością, zostawiając po sobiejedynie smutek i trudną do uchwycenia melancholię (scena z ojcem poprowadzona na modłę „Opowieści wigilijnej” Dickensa to emocjonalny majstersztyk). W „Krewnych” – pierwszym tomie serii – dramat rodzinny przeplata się z problemami społecznymi i ekonomicznymi małego miasteczka, gdzie obok dymu z kominów lokalnej podupadającej fabryki unosi się duch chłopca, Tommy’egoPike’a, który dla każdego członka swojej rodziny przyjmuje zupełnie inną postać – według ich wspomnień, bieżących potrzeb czy zaklinających rzeczywistość życzeń. Tommy utonął w 1993 roku i od tego czasu jego rodzice, bracia i siostra próbują – każdy na swój sposób – poradzić sobie ze stratą. Jest to o tyle trudne, że żaden z nich nie ma siły pójść dalej, że emocjonalnie wszyscy utknęli „w roku, który nigdy ich nie puści”.
Akcja komiksu zawiązuje się, gdy na wieść o zawale ojca po wielu latach do Royal City wraca Pat Pike, pisarz przeżywający jednocześnie twórczą niemoc i małżeński kryzys. Biorąc pod uwagę, że tylko on widzi „właściwego” Tommy’ego (w wieku, w którym zmarł) i że korzystał z jego dziennika, pisząc swoją pierwszą powieść, najważniejsze wątki komiksu zapewne rozegrają się między nimi. Lemire jednak po równo obdarza uwagą swoich bohaterów, krótkimi ekspozycjami kreśląc ich tak różne od siebie życiorysy i jednocześnie łącząc je prawie że niezauważalnie w jeden wyraźny portret rodziny i miejsca, w które wrośli i które ich pochłonęło zaraz po wspólnie przeżytej tragedii. Wizyjne sny ojca, alkoholowe majaki Richiego, próby przezwyciężenia niemocy twórczej Pata czy walka Tary o lepszą przyszłość miasta co prawda przywołują znane i po wielokroć wykorzystywane już przez twórców motywy, razem z duchem zmarłego przedwcześnie chłopca czy umieszczeniem akcji w małym amerykańskim miasteczku, jednak w „Royal City” historia jest tak dojmująco osobista, że trudno nie odbierać jej w pełni indywidulanie, w oderwaniu od wszystkich kulturowych tropów i cytatów. Światy Lemire’a to przecież głównie światy wewnętrzne, a mając dodatkowo do przepracowania pięć złamanych dusz i jednego ducha, warto skupić się tylko na nich.
Tym bardziej że wszyscy bohaterowie „Royal City” są wyraziści, a ich ekspozycja jest poprowadzona wręcz fenomenalnie. Lemire jest już na tyle świadomym twórcą, że doskonale wie, jak nie zepsuć potencjału historii źle rozłożonymi akcentami, niespójnym światem przedstawionym czy fałszywie brzmiącymi kwestiami. Doskonale też wyczuwa, jakich środków użyć, aby jego opowieść zapadła w pamięć jak największej liczbie czytelników (była jednocześnie uniwersalna i ważna dla każdego z osobna). W tym wypadku jest to prosty, ale dobrze działający koncept nawiedzającego rodzinę ducha, który nie tylko poprzez swą wielopostaciowość jest katalizatorem emocji bohaterów, ale i swoistą deus ex machina,nieustannie napędzającą fabułę komiksu. Całość autorskiej wizji spina typowa dla Lemire’a szkicowa, surowa i lekko rozedrgana kreska oraz delikatne, pastelowe barwy, naturalnie podbijające tajemniczość prezentowanej historii. „Royal City” to wygrana na najwyższych emocjach intymna historia o stracie, nieukojonym bólu, rodzinnych więziach i przebijającym przez niezasłużone winy wspólnym, a przede wszystkim własnym przebaczeniu.
„Royal City: Krewni”
Scenariusz i rysunek: Jeff Lemire
Non Stop Comics
2018