Każdy z nas zadawał sobie i pewnie nadal zadaje pytanie: jak nie teraz, to kiedy? Życiowe zmiany, dylematy i decyzje są nieuniknione. Mierzymy się z nimi dobrowolnie, czasem pod przymusem tak zwanego dorosłego i odpowiedzialnego życia. Miło jest zatem okazjonalnie powrócić do lat, kiedy dotyczyły one problemów studenckiej codzienności. I właśnie taką możliwość serwuje nam John Allison w piątym tomie komiksu „Giant Days. Jak nie teraz, to kiedy?”.
Esther, Susan i Daisy kończą właśnie pierwszy rok studiów, a to oznacza, że nie będą już zagubionymi pierwszaczkami. Pewne siebie mierzą się z uniwersytecką rzeczywistością... popadając w coraz to nowe kłopoty – jak Esther, która (zawsze na minusie) wplątuje się w szemrany interes mający jej przynieść łatwą kasę. Wątek uniwersytecki co prawda przewija się w komiksie, ale w lekkiej i dość pobocznej formie. Nie musimy przeżywać z bohaterkami znojów sesji egzaminacyjnej czy towarzyszyć im podczas mozolnych „godzin” spędzonych nad książkami. Jesteśmy za to z nimi, kiedy np. żegnają się ze swoim akademikiem Catterick Hall, który ma zostać zburzony. A przecież rozstanie z pierwszym samodzielnym i poważnym miejscem mieszkania (nawet estetycznie nieidealnym) jest sentymentalnie trudne, tak jak rozstanie z facetem – co bardzo dobrze rozumie Susan, walcząca z zazdrością o nową miłość swojego ex. Nie jesteśmy więc znużeni losami bohaterek, nie mamy na to czasu. W ich życiu zawsze dzieje się coś nieprzewidzianego – z miłosną dramą czy szaloną imprezą włącznie.
Mówiąc o niespodziankach – scenarzysta John Allison zabiera nas na angielskie pole koncertowe, na którym dziewczyny wpadają nie tylko na nowych ludzi, ale lądują też w błocie czy przechodzą chwilowe miłości i zauroczenia (nie tylko te muzyczne). Ale, ale, uwaga! Największą miłością tomu piątego pozostaje świątynia współczesności, miejsce uczty dla oczu, duszy i brzucha – Ikea. Tak, Esther, Susan i Daisy, po powrocie na drugi rok studiów, odkrywają prawdziwą mekkę rozkoszy oferującą i wielofunkcyjne stoliki z listwy, i klopsiki za funta. Czego chcieć więcej?
Fani „Giant Days” mogą być spokojni – komiks trzyma poziom poprzednich tomów, dalej bawi nas, zaciekawia kolejnymi losami bohaterek i wprowadza nowe wątki, na których wyjaśnienie już czekam z niecierpliwością. W zasadzie miło jest wracać do tej trójki – jeszcze raz zanurzyć się w ich cartoonowym i kolorowym świecie konsekwentnie kreowanym przez Maxa Sarina. I muszę przyznać jeszcze jedno – po piątym tomie nadal nie mam swojej ulubionej postaci. Cenię wyrafinowany cynizm Susan, wzrusza mnie dobroć i zaradność Daisy, lubię nieżyciowość Esther. To jedna z wielu zalet serii – żadna postać nie dominuje, każda ma swój udział w budowanej historii i każda wnosi nowe spojrzenie. Zobaczymy, co przyniesie rok drugi studiów w Sheffield.
„Giant Days: Jak nie teraz, to kiedy?”
Scenariusz: John Allison
Rysunki: Max Sarin
Non Stop Comics
2018