Jeż Jerzy to ma styl, godny pozazdroszczenia. Możemy pruderyjnie oburzać się na jego egzystencję pełną codziennych transgresji przy browarze (wszak trudno zachować trzeźwość umysłu, cierpiąc na niewydolność nerek, zapobiegaj zamiast leczyć), lecz to jego żywot, nie nasz, został zapisany na kartach historii rodzimej popkultury. Ba, został spisany i narysowany na kartach komiksów! A to przecież sztuka niełatwa i niezrozumiana w krainie nad Wisłą w pierwszej dekadzie XXI wieku. Prawdziwa kronika wieszcza i jak na wieszcza przystało, trza tu szukać piękna i mądrości bardzo uważnie, rozszyfrowywać symbole, otworzyć swój umysł na otaczającą rzeczywistość. Jak tego dokonać w dzisiejszym świecie, terroryzującym nas nieustannie kolorowymi obrazami, łamiącymi wiadomościami, komentarzami i dźwiękami? Postąpmy według rady nauczyciela Jurka – Mistrza, dzięki któremu sympatyczny w swojej niesympatyczności Jeż opanował „walenie w pion” – ćwicz, ćwicz i jeszcze raz ćwicz. Zatem czytajmy, czytajmy i jeszcze raz czytajmy „Jeża Jerzego”.
Nasza kochana Matka Polska w wykonaniu Rafała Skarżyckiego i Tomasza Lwa Leśniaka to kobieta brzydka, szorstka w obejściu, brutalna, pełna absurdów i paradoksów, i tylko ona mogła wypluć ze swojego łona tak kolczastą kreaturę. Co nie zmienia faktu, że nadal to nasza matka. Cokolwiek do niej czujemy, to dała nam szansę uczestniczyć w tym całym bajzlu. I autores skrzętnie ten burdel wykorzystują do rozwalenia każdego systemu, a ich narzędziem, czasem tego świadomym, czasem wręcz przeciwnie, jest biedny mały Jeż mierzący się z polską ulicą. Jej mentalnością, wychowaniem, tradycją… Za atrybut, ależ, za prawdziwą przyjaciółkę, co życie nie raz, nie dwa mu uratowała, ma deskę, o której Johnny („Ed, Edd i Eddy”) mógłby tylko pomarzyć. Czapka z daszkiem zawsze jak u Tomka Kruza, tylko przekrzywiona, pewnie na znak protestu przeciw zwyrodniałemu Hollywoodowi. Butelka w ręku zastępuje mu berło, skromność przede wszystkim. Król i tak jest tylko jeden. Kochanek to wspaniały. Wychowawca postępowy. Mediator skuteczny. Inwestor pewny. Smakosz wytrawny. Mistrz ślizgu. Egzorcysta nieprzejednany. Znawca ludzkiej psychiki. Jeż najprawdziwszy.
Autores śmieją się ze wszystkiego, nie oszczędzając nikogo i niczego. Skarżycki adaptuje na potrzeby komiksu medialną rzeczywistość, wyszydzając jej wszystkie chore trendy, na czele z idiotycznymi programami, sztucznymi uśmiechami prezenterów i wyolbrzymianiem nic nieznaczących wydarzeń do rangi prawdziwych dramatów. Po mistrzowsku bawi się słowem, dialogi są pełne aluzji i cudownie dowcipnej wulgarności (kibice Widzewa i ŁKS-u mogliby sporo wynieść z tej lektury i przy okazji sprawić, że łódzkie mury stałyby się mniej monotematyczne). Po oczach biją rysunki Leśniaka. Krzywe, paskudne, odrażające, pełne krwawej przemocy. Wszechobecny wytrzeszcz gał, spuchnięte usta i ostre, krzywe zęby wydobywają na wierzch to, co siedzi w człowieku głęboko, głęboko ukryte – dzikie instynkty. W tym całym galimatiasie typów i typków, głupich, agresywnych, obłudnych, tylko Jeż wydaje się cywilizowanym, ludzkim. No i pewien ksiądz, bo jemu również nic, co ludzkie, nie jest obce. A, i jedna z prostytutek, co twarde serce diabła potrafi skruszyć za pomocą „bułgarskiej pralki”. Normalnie anioł nie k…, kobieta.
Czytajmy zatem „Dzieła zebrane”, bo to idealna lektura na stulecie odzyskania niepodległości, mówiąca nam wiele o Erinaceusach, a jeszcze więcej o nas samych. Kwintesencja polskości. Prawdziwa lekcja lokalnego patriotyzmu. Historia rodzimego komiksu. Kultowość.
Pozycja „na jeża” niekoniecznie wymagana.
„Jeż Jerzy: Dzieła zebrane”, tom 1
Scenariusz: Rafał Skarżycki
Rysunki: Tomasz Lew Leśniak
Kultura Gniewu
2018
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.