Joss Whedon zrobił z X-Men to, czego nie udało mu się kilka lat później z filmowymi Avengers. Skonstruował pełnokrwistą, zapierającą dech w piersiach opowieść superbohaterską, opierającą się na skonfliktowanych ze sobą bohaterach. Bo choć Logan, Beast, Cyclops, Emma Frost i Kitty Pryde tworzą nowy skład drużyny założonej niegdyś przez profesora Charlesa Xaviera, to daleko im do zgranego i zaprzyjaźnionego teamu. Trudno, żeby taki był, kiedy Cyclops sypia z Emmą Frost – byłą przeciwniczką X-Men. Logan wypomina mu śmierć Jean Grey, Kitty nienawidzi Emmy, a Beast ma zamiar zażyć właśnie wynaleziony lek eliminujący zmutowane geny z organizmu, budząc tym samym sprzeciw koleżanek i kolegów. Wewnętrzne konflikty muszą jednak ustąpić miejsca wydarzeniom na o wiele większą skalę. Tak, znów zagrożone jest istnienie Ziemi. I ponownie zamieszani są w to X-Men.
Kobiece postaci wysuwają się tu na pierwszy plan. Są inteligentne, niebezpieczne, zadziorne, niepokorne i silne. Utarczki słowne między Emmą a Kitty, których wspólna przeszłość nie należy do godnych zapamiętania, doskonale oddają dość nerwowy stan objawiający się między bohaterami od pierwszego do ostatniego kadru. Komu zaufać, w co wierzyć, gdzie leży prawda, czy wszyscy grają do jednej bramki? Z tymi pytaniami będą musieli zmierzyć się poszczególni członkowie X-Men w grze przypominającą zabawę w kotka i myszkę. Ale to na barkach Kitty i Emmy, a w szczególności tej pierwszej, która nie raz, nie dwa przekroczy granicę swoich możliwości, spocznie odpowiedzialność za losy mutantów i świata. Mężczyźni nie mają tym razem za wiele do zaoferowania oprócz buzującego w nich testosteronu. Irytujący, jak zawsze, Scott. Niepanujący nad sobą Logan, którego dobrze znamy. Beast coraz bardziej ulegający zwierzęcym instynktom czy Xavier, dorabiający się kolejnej rysy na swoim nieskazitelnym wizerunku… Do tego tańca panie proszą panów. Po drugiej stronie barykady sytuacja wygląda podobnie. Przybyły na Ziemię w celu zniszczenia X-Men, Ord – obcy z planety Breakworld – reprezentuje jedynie brutalną siłę. Natomiast tajemnicza agentka Brand to postać z innej ligi. Nieustępliwa, pewna siebie i przebiegła. Oddajmy jej głos, a zrozumiemy, dlaczego jest tak ciekawa: „Dla bezpieczeństwa tej planety jestem gotowa poświęcić wszystkich. Każdego potwora nazwę przyjacielem i prześpię się z dowolnym wrogiem”. Wystarczy, prawda?
Johnowi Cassadayowi „Astonishing X-Men” zawdzięcza filmowy rozmach. Jego realistyczny styl idealnie oddaje specyfikę lokacji, w których rozgrywają się wydarzenia – a jest ich niemało – mowę ciała bohaterów i znakomitą choreografię licznych pojedynków. W przeważającej mierze horyzontalne kadrowanie wrzuca nas w sam środek dynamicznej akcji. Najbardziej w pracach Cassadaya przykuwa uwagę jego wyczucie w lawirowaniu między wieloma gatunkami, których atmosferę potrafi uchwycić na swoich planszach. Oprócz czysto superbohaterskiej konwencji znajdziemy tu także komiks sensacyjny i komiks grozy. Elementy tego ostatniego gatunku są największą zaletą serii. W końcu mutanci zawsze czegoś się bali i bać będą. Własnych zdolności wyrzucających ich poza margines społeczeństwa, homo sapiens, eksterminacji… I jak dowodzi historia, są to lęki w pełni uzasadnione, a Cassaday wizualizuje je bez skrupułów.
Whedon tworzy złożoną opowieść, cytując przeszłość, wykraczając w przyszłość. Wielowątkowa historia zachwyca rozmachem i dynamiką wydarzeń, jednocześnie nie przytłacza tak przecież skomplikowaną historią mutanckiej drużyny, choć odwołań do niej jest tu co nie miara. Na szczęście scenarzysta potrafi w sposób nienachalny, niemal niezauważalny, za pomocą dialogów wyjaśnić czytelnikowi dopiero rozpoczynającemu swoją przygodę z X-Men wydarzenia, które doprowadziły do tu i teraz. Cała problematyka została przejrzyście nakreślona, więc nie ma mowy o jakimś zagubieniu. Można śmiało czerpać przyjemność z lektury.
Tom pierwszy „Astonishing X-Men” potwierdza, iż seria nic a nic się nie zestarzała. Inteligentna, zabawna, ze znakomicie dobranymi bohaterami, między którymi iskrzy tak, że aż parzy. Z soczystymi dialogami – „Musiałam się wysikać” – wypowiedziane przez Emmę podczas walki na śmierć i życie to ordynarny majstersztyk charakteryzujący postać i jej stosunek do zaistniałych wydarzeń. I cały komiks utrzymany jest w takim właśnie tonie. Nieco wulgarnym, drapieżnym i przerażającym. Whedon i Cassaday zluzowali gorset cisnący superbohaterską konwencję, tworząc komiks na nasze czasy. Rozrywkę godną zapamiętania i polecenia.
„Astonishing X-Men”, tom 1
Scenariusz: Joss Whedon
Rysunek: John Cassaday
Mucha Comics
2018
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.