Jeżeli tak jak ja za sprawą „Nienawidzę Baśniowa” po raz pierwszy trafiliście do świata stworzonego przez Skottie Younga, możecie poczuć się nieco przytłoczeni jego ekspresywnością. W dodatku prowadzoną na wielu poziomach. Pomimo tego, że okładka komiksu nie pozostawia złudzeń co do jego zawartości, to chyba jednak nie jesteśmy do końca przygotowani na to, co nas czeka w środku.
Pierwszy atak na nasze zmysły przepuszcza szata graficzna. Kolory są tu tak żywe, że aż krzyczą, wydają się uwydatnić wszystko na raz, skupiają naszą uwagę i na długo przykuwają oczy do każdej jednej strony. W tym kontekście możemy się jedynie cieszyć, że jest to zasługa kolorysty Jeana Francoisa Beaulieu, a nie Gertrude (głównej bohaterki komiksu), bo ona zrobiłaby to dosłownie. Poszczególne sceny często zawierają w sobie też wiele szczegółów, na które warto zwrócić uwagę podczas lektury. Mimo że akcja komiksu mknie na złamanie karku, warto jest wyhamować i poświęcić więcej czasu zawartym w kadrach detalom. Zwłaszcza że wiele z nich nadaje komicznego wyrazu opowiadanej historii. Sam styl rysowania przypomina zaś estetyką klasyczne bajki z czasów „Złotej Epoki” Cartoon Network, szczególnie gruba wyraźna kreska i mimika bohaterów.
Nie mając w ogóle czasu na otrzeźwienie po pierwszym „barwnym” ataku, od razu dostajemy cios z drugiej flanki – ciętym jak osa i nieznającym żadnych świętości językiem (tu szczególne brawa należą się tłumaczowi, Marcelemu Szpakowi, który bardzo dobrze wyczuł ciężar gatunkowy oryginału). W język Baśniowa wpisane są bowiem ciekawe neologizmy, które sprawiają, że wulgarność odczytywana jest głównie z kontekstu. Sama warstwa słowna – co w sumie często w komiksie się zdarza – zawiera dodatkowo efekt wizualny. Liternictwo zostało stworzone przez Nate Piekosa z Blambot specjalnie na potrzeby komiksu Younga, przez co osiąga również efekt artystyczny i jest elementem opowieści. Ciekawym rozwiązaniem jest też rozpoczynająca każdy rozdział narracja. A przez to, że jest ona jednocześnie elementem świata przedstawionego, niestety również narratorzy muszą podlegać jego dość okrutnym regułom.
Podążając za historią, trudno jest nie dostrzegać w „Nienawidzę Baśniowa” nawiązań do popkultury. Na szczęście w przeciwieństwie do Gertrude są one jedynie subtelną grą z czytelnikiem, a niespodziewane rezultaty, jakie ze sobą niosą, płynnie przenoszą nas do nieszablonowej opowieści. Dzięki temu otrzymujemy zrównoważoną dawkę klasycznych i sprawdzonych środków z oryginalnymi wątkami. Podróżując przez Baśniowo, poznając jego mieszkańców oraz historię głównej bohaterki, ma się poczucie dobrej zabawy. Czasami jednak nagromadzenie akcji, która ani na chwilę nie zwalnia, sprawia, że odbiorca potrzebuje odpoczynku. Mimo to doskonałe zgranie wszystkich elementów – w warstwie wizualnej i słownej – daje nam jedyny w swoim rodzaju obraz, od którego nie oderwiemy się na zbyt długo.
Young przedstawia nam ideę dorosłego zaklętego w ciele dziecka, uwięzionego w krainie, która powinna być wymarzonym miejscem do beztroskiej zabawy. Jednak cała otoczka puchatości, przyjazności i wesołości szybko zostaje zmiażdżona przez znaną nam, bezlitosną rzeczywistość. To połączenie wywołuje właśnie niezwykle komiczny efekt. I chociaż momentami staje się on oczywisty i pozbawiony elementu zaskoczenia, to powtykane w niemal każdy kadr detale i bogaty drugi plan dodają tej historii wiele szaleństwa i oryginalności. Jeżeli lubi się połączenie bezpruderyjnej brutalności z cukierkowymi obrazkami, będzie to przyjemna i lekka lektura na odstresowanie. Trzeba być jednak przygotowanym na to, że w Baśniowie trup ściele się niezwykle gęsto. A to jeszcze nie koniec.
„Nienawidzę Baśniowa: I żyli długo i burzliwie”
Scenariusz i rysunek: Skottie Young
Non Stop Comics
2018