Wydawnictwo Komiksowe przekazuje w ręce czytelników „Wszechksięgę”. Dowiecie się z niej, jak narodził się świat i tego, że właśnie nadchodzi jego koniec. W jaki sposób można mu zapobiec i czy to w ogóle możliwe – o tym traktuje ta zabawna i gorzka zarazem przypowieść. Główny bohater komiksu, król Fulgrim, niezbyt bohaterski i lubiany przez poddanych, stanowi uosobienie jednostki stojącej wobec zagrożenia i podejmuje kroki, by mu zapobiec. W bogatą szatę graficzną wplótł autor pseudośredniowieczną przypowieść, rozciągniętą od początku do końca świata, niczym w dziwnej, skróconej wersji Apokalipsy.
Dzieło Tomasza „Spella” Grządzieli to pozornie prosta historia fikcyjnego królestwa i jego mieszkańców. Grządziela zaczyna swą opowieść niczym biblijną Księgę Rodzaju, od stworzenia człowieka przez Narratora, odpowiednika Boga. Obserwujemy niczym w średniowiecznym manuskrypcie powstanie człowieka i jego upadek – w następstwie grzechu Adama i Ewy. Na kolejnych stronach księgi kierujemy wzrok ku ludzkim królestwom.U ich początków leżą przemoc i podboje kolejnych krain. Przodek Fulgrima – Morgan – na kształt szekspirowskiej tragedii, a może raczej komediodramatu, by zdobyć władzę, najeżdża i plądruje sąsiednie krainy. Syn Morgana, następca tronu książę Gotfryd, nie spełnia nadziei ojca. Woli dziwaczne wynalazki niż grabienie ziem sąsiadów i rządzenie królestwem. Nic dziwnego, że ich potomek Fulgrim może poważnie obawiać się o byt państwa, koronę i własną głowę. Tym bardziej iż wrogowie spiskują, zwłaszcza w jego najbliższym otoczeniu...
Losy zagrożonego uniwersum może powstrzymać tytułowa Wszechksięga, Jej poszukiwanie oraz walka o władzę stanowią osnowę tego komiksu. Bardziej jednak niż prosta, choć zabawna wersja przedstawionej baśni, zwraca uwagę wizualna warstwa tego tomu. „Wszechksięga” inspirowana jest średniowiecznymi manuskryptami – takimi jak najbardziej znany Ewangeliarz z Kells, bogato zdobiony przekład Pisma Świętego na pergaminie. Dziesiątki dobrze zachowanych ksiąg Biblii i Ewangeliarzy – dzieła rąk nieznanych skrybów i klasztornych iluminatorów – poruszyły wyobraźnię autora. Jednak ostateczny wygląd każdej strony, każdy ornament zwierzęcy bądź roślinny, to indywidualny wytwór wyobraźni „Spella”. Komiks nęci już okładką – pełną kunsztownych figur ludzkich i pseudozwierzęcych, zaś w środku znajdziemy galerię chimer, gargulców i częste wyobrażenia szkieletów – niczym złowieszcze memento mori z dawnych fresków. Zaś ilustracje jako żywo przypominają dawne przedstawienia „tańca śmierci” – dansemacabre – gdzie postacie żyjących przeplatały się w korowodzie ze zmarłymi.Kreska jest wyraźna, mocna, zaznacza kształt postaci, rysowanych nieco schematycznie i płasko, brak tu światłocienia czy modelunku. Również kolory to jednolite plamy barw bez gradacji – kolorystyka utrzymana jest w odcieniu zieleni, ochry, żółci i indygo. Kadry ujęte są ozdobnymi bordiurami, opasają je kunsztowne ramy. Autor zachowuje przy tym porządek – nie rysuje chaotycznie, nie wypełnia stron dodatkami. Nie śpieszy się, poświęcając nierzadko całą stronę na ukazanie jednego kadru.
„Wszechksięga” zaskakuje stroną wizualną, choć przewrotnej fabuły opowieści trudno nie polubić. Ale to nad rysunkiem się pochylamy, to on intryguje, w gąszczu ludzkich i zwierzęcych sylwetek czujemy się trochę jak średniowieczni odkrywcy, studiujący nieznany ląd. Zagłębiamy się w zawiły świat „Wszechksięgi” niczym jeden z klasztornych skrybów, we współczesnej adaptacji Apokalipsy, skrojonej na miarę XXI wieku. Warto zapoznać się z tym komiksem i na moment przenieść się w czasie.
„Wszechksięga”
Scenariusz i rysunek: Tomasz „Spell” Grządziela
Wydawnictwo Komiksowe
2018
W imieniu redakcji dziękuję WYDAWNICTWU KOMIKSOWEMU za egzemplarz recenzencki.