Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Ostatki w „Uroczej”

Autor tekstu: Szymon Gumienik
19.07.2018

Otwarcie „Spodoustych” jest obiecujące. W kadrach pojawiają się fragmenty zamkniętego, zdewastowanego, przeznaczonego do rozbiórki baru „Urocza”, który – widać to wyraźnie w szczególe – okres świetności ma już dawno za sobą. Od razu przychodzą nam na myśl najgorsze mordownie i typowa dla nich klientela, pojawia się też dreszcz rychłego bliskiego spotkania ze światem bez zasad, w którym śmierć jest pewniejsza niż codzienny sen. W opozycji do tego brudnego, brzydkiego obrazu pojawia się lekko poetyzujący tekst, przez swą konstrukcję i treść (przywołującą dawne czasy i konkretne osoby) odwołujący się bezpośrednio do tradycji dziadów–obrzędu obcowania żywych z umarłymi. Czytając dodatkowo autorski wstęp i notę wydawcy na ostatniej stronie okładki, otwieramy się na pełną dramatycznych dialogów i zwrotów akcji mafijną imprezę z zaświatów, gęstą jak – nie przymierzając – „Wesele” Wyspiańskiego, która na pewno nie skończy się dobrze.

„To komiks o najsłynniejszych polskich gangsterach, którzy po śmierci zbierają się w starej knajpie, by jeszcze raz opowiedzieć o swoim życiu”. To prawda, opowiadają, ale ich opowieści z każdą przewróconą stroną giną w monotonii przyjętej formuły i w konsekwencji tam, gdzie powinno się wszystko zacząć, wszystko się kończy. Bo zamiast epickiej psychodramy dostajemy zbiór epitafiów, które równie szybko przewijają się na kartach komiksu, co ulatują z pamięci, zostawiając jedynie bliżej nieokreślone powidoki zindywidualizowanych graficznie nagrobków. Dobranie takiej formy do tematu (pojedynczych i krótkich monologów – balansujących na granicy metafory i brutalnej dosadności) w pewnym sensie nie sprostało zapowiedzianej w prologu sytuacji. A przecież można było tych wszystkich zbirów tak zbiorowo wskrzesić, tak pięknie wzburzyć wodę w akwarium i poczekać na rekiny oraz inne spodouste, które wszak – aby nie utonąć – muszą być w ciągłym ruchu (czyt. interakcji z otoczeniem). Żeby nie było, teksty Jarka czyta się naprawdę dobrze, a kwestie typu „dzisiaj przykryty jestem przystrzyżoną trawą, największym wrogiem takich jak ja ogrodników, którzy miast wyrywać chwasty, woleli je pielęgnować” bardzo obrazowo oddają charakter prezentowanych osób, celnie przy tym domykając w kilku kadrach ich życiorysy. Jednak w ogólnym rozrachunku rozmywają się w swoim nadmiarze, a przede wszystkimwe wszechobecnej, zalewającej wszystko czerni. Warstwa graficzna, która chyba z założenia miała być ciemna, brudna, smoliście czarna i grubo konturowana, aż za bardzo ukrywa przed nami ten zakazany kawałek polskiego półświatka. Szkoda, że Sosna trochę przedobrzyła z tą stylistyką, bo nieczytelność obrazu jest tak duża, że odbiera zupełnie chęć na dalszą lekturę. Tylko miejscami mocne, jaskrawe barwy i bardziej widoczne twarze, trochę śmielej wychodzące z cienia, wyciągają wizualny potencjał komiksu, z estetyką zagubioną gdzieś w latach 90. ubiegłego wieku, czyli czasów, w których w większości rządzili bohaterowie „Spodoustych”.

Pojawiający się w pewnym momencie lektury niesmak jest tym trudniejszy do przełknięcia, że debiut duetu Sosna–Jarek był bardzo dobrym albumem, świetnie łączącym poezję z brutalną prozą życia, idealnie oddanej tak w tekście, jak i w niosącym/uzupełniającym go obrazie. I również złożony był jedynie ze skrawków, fragmentów dużo szerszej perspektywy. Jarek wówczas dobrze wyczuł tego stłamszonego narodowego ducha unoszącego się nad typowym polskim blokowiskiem, wyrywającego się ponad zwykłe, skazane od początku na porażkę życie szarego człowieka. Sosna z kolei swoimi ilustracjami (choć równie ciemnymi, depresyjnymi i mocno kontrastowymi) podbiła te z reguły niepasujące do siebie warstwy, ubierając codzienność w odpowiednie dla języka Jarka natężenie metafory. „Słowackiego.” był komiksem intersującym, świeżym i spójnym. Dlaczego zatem nie sprawdziło się to też w „Spodoustych”? Wina leży chyba gdzieś pośrodku (tam, gdzie słowo spotyka się z obrazem). To, co zagrało w debiucie, niestety zupełnie minęło się w drugim albumie. A może to po prostu kara za przywołanie do świata żywych Pershinga, Szaraka, Nikosia, Dziada i reszty ferajny. Może lepiej było zostawić chłopaków w spokoju, w zatartej już pamięci wybranych?

 

„Spodouści”

Scenariusz: Igor Jarek

Rysunek: Judyta Sosna

Kultura Gniewu

2018

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu Kultura Gniewu za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry