W „Powrocie do przyszłości” jest scena, w której spanikowany Marty McFly, zaraz po przeniesieniu się do roku 1955, szuka młodszej wersji doktora Emmetta Browna, aby ten pomógł mu wrócić do swoich czasów. Kiedy nie może się do niego dodzwonić, wyrywa stronę z książki telefonicznej. Za każdym razem, gdy to oglądam, myślę: „Ale po co od razu niszczyć, nie można poprosić o kartkę i długopis?”. Zawsze czułem się z tą myślą dziwnie osamotniony, teraz w końcu wiem, że nie byłem sam i że dokładnie tę scenę i w tym samym kontekście komentował Brian K. Vaughan w jednym z wątków czwartego tomu „Paper Girls”, który przynosi nie tylko masę podobnych nawiązań i skojarzeń, ale też znacznie rozjaśnia zagmatwaną jak dotąd fabułę.
Jest dokładnie pierwszy dzień nowego millenium (które w zasadzie powinno zacząć się w 2001 roku, ponieważ kalendarz gregoriański nie miał roku 0). Erin, Tiffany, Mac i KJ mają to szczęście, że nie tylko trafiają w ten szczególny dla ówczesnych czas, ale są też świadkami – zajawionej w poprzednich tomach – wojny między Starymi a Młodymi, czyli jak ujmuje to Mac: „Chujki z przyszłości mają solo z chujkami z jeszcze dalszej przyszłości”. To dobrze, że scenarzysta zdecydował się odsłonić w końcu niektóre swoje karty, bo dzięki temu śledzenie całej intrygi będzie nie tylko łatwiejsze, ale też bardziej emocjonujące i angażujące (właśnie tak działa wiedza!). Nie spodziewajcie się jednak ostatecznego olśnienia, bo z tymi podróżami w czasie to znacznie grubsza afera, niż się wydaje, a bałagan zrobiony przez pokoleniowych antagonistów jest na tyle duży, że przy jego sprzątaniu może wydarzyć się naprawdę wszystko. Póki co poznajemy bliżej Wielkiego Ojca i Przeoryszę, którzy reprezentują Starych – zakazujących podróży w czasie jako działań niemoralnych oraz naprawiających wszelkie poczynione przez Młodych korekty historii. W tym celu odtwarzają materialnie zniszczoną infrastrukturę i czyszczą pamięć ludzi promieniami amnezji (K. i J. z „Man in Black” też mieli tę irytującą przypadłość). Z kolei Młodzi („zmieniający czas hedoniści”) pochodzą z roku 70000 i są tymi, którzy przeciwstawili się swoim przodkom, by skorygować niektóre katastrofy i wpadki ludzkości, takie jak np. zamach na World Trade Center czy wąglik w listach. Coś jak doktor Sam Beckett z „Zagubionego w czasie”, tylko w bardziej globalnym wymiarze.
Fabuła, która w porównaniu do poprzednich części znacznie ruszyła do przodu, tak jak w trzech pierwszych tomach doprawiona jest masą podobnych nawiązań do kulturowej pulpy z lat 80. i 90. XX wieku – na czele z Arnoldem Schwarzeneggerem, białymi Chuckami Taylorami z rysowanym długopisem logo Beastie Boys, grą Asteroids, odwołaniem do „12 małp” Gilliama czy cytatem, genialnie użytym w dwóch „Terminatorach”: „Chodź ze mną, jeśli chcesz żyć”. Nic, tylko przybić piątkę Vaughanowi i wejść z uśmiechem na ustach do tego raju wszystkich nostalgików i fanów końcówki minionego stulecia, który dodatkowo kreowany, rysowany i kolorowany jest specjalnie z myślą o nich (biorąc pod uwagę zgodność/zgranie warstwy graficznej z fabułą, to chyba jeden z lepszych tytułów ostatniego czasu). „Paper Girls” nie byłyby jednak w ogóle tym, czym są (świetnym komiksem), bez obyczajowych i społecznych wątków, które w bieżącej części również porządkują, czy raczej oswajają te bardziej niesamowite, niedopowiedziane i miejscami niemiłe partie komiksu (tak, trupy tu nadal się zdarzają). Wszyscy mamy przecież podobne społeczne doświadczenia, każdy z nas czuł choć raz, że coś utracił, że poszedł nie w tę stronę, co trzeba („kolejna bezrobotna z pokolenia X”) i pewnie też większość z nas musiała sobie radzić z trudami przyjaźni (gdy np. najlepsza przyjaciółka wyznaje, że jest lesbijką). Bez tego społecznego zacięcia i dobrze napisanych bohaterek, które dojrzewają na naszych oczach i krzepną w coraz to trudniejszych sytuacjach, cała ta fantastyczno-dreszczowo-naukowa konstrukcja chwiałaby się mocno w posadach. Trzeba oddać autorowi „Sagi”, że potrafi mówić wieloma językami i trzeźwo myśleć niemal w każdej sytuacji, każdej rzeczywistości, każdej przestrzeni i każdym czasie.
Czwarty tom „Paper Girls” wiele wyjaśnia – poza poznaniem kontekstu walki pokoleń dowiadujemy się również, jak mniej więcej działają spiętrzenia i jak podróżować z ich wykorzystaniem. Mimo to jest jednak jeszcze wiele do odkrycia. Co Starzy rozumieją przez ocalenie pierwszej wersji ludzkości i ostatnie namaszczenie? Czy ludzie porwani przez Wielkiego Ojca i przetwarzani w jego siedzibie odegrają jakąś większą rolę w wojnie (bo jednak cały czas tam są)? I jak, do cholery, dorosła Erin (tom drugi) i dorosła Tiffany (tom obecny) nie pamiętają tego całego bagna, które przeżyły w wieku 12 lat? Czy Vaughan na koniec wyczyści wszystkich promieniem amnezji? Mam nadzieję, że nie. Na razie z niecierpliwością czekam na podjęcie historii w odległej przyszłości Starych, czyli tam, gdzie sami nie mogą się udać i gdzie miasta wyglądają tak, jak każdy dzieciak z lat 80. XX wieku myślał, że będzie wyglądać rok 2000.
„Paper Girls”, tom 4
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Rysunek: Cliff Chiang
Non Stop Comics
2018