Nie dość, że Tomasz Samojlik kazał nam tak długo czekać na czwartą odsłonę ryjówkowej sagi, to jeszcze na początku lata z premedytacją zaserwował nam zimową opowieść (już na samo wspomnienie wieje chłodem). To jednak jedyne i dość lekkie grzechy „Zguby zębiełków”, bo mimo wszystko i ostatecznie liczy się zawsze sama opowieść. A w tym względzie zaskoczeń nie ma – wchodząc do Doliny Ryjówek, zawsze bowiem można liczyć na emocjonującą intrygę, dobry humor, ciekawie i bezinwazyjnie podaną wiedzę oraz pouczający morał. Dodatkowo Samojlik ma niebywałą zdolność skupiania uwagi i porywania swoimi historiami zarówno dorosłych, jak i dzieci. A wiadomo, że tych ostatnich bardzo trudno jest zadowolić czymkolwiek. Kultura Gniewu znalazła na to sposób, serwując najmłodszym dobry komiks, wydawany pod specjalnie dla nich stworzonym szyldem Krótkie Gatki.
Pisana i rysowana przez Samojlika saga o ryjówce przeznaczenia jest chyba najlepszym tytułem przywołanej serii – ma w zasadzie wszystko, czego młody poszukiwacz przygód mógłby oczekiwać od swojego ulubionego komiksu. Obowiązkowe zwroty akcji, przyprawiające o drżenie bijatyki, dramatyczne sytuacje, dzielni i zaradni bohaterowie, okrutni i jednoznacznie źli antagoniści (o czarnych jak smoła charakterach), a także łatwe do odczytania schematy narracyjne. Nawet nieogarnięcie i fajtłapowatość Dobrzyka, który bez Śmiłki i innych przyjaciół nie przeżyłby jednego dnia, ma tu jasno wytyczony cel – z jednej strony daje wiarę w swoje możliwości każdemu bez wyjątku, a z drugiej potwierdza i umacnia znaczenie przyjaźni, towaru – mam wrażenie – bardzo deficytowego wśród współczesnej młodzieży.
Przed czym lub kim tym razem Dobrzyk będzie ratował swoją dolinę? Głównym złym w „Zgubie zębiełków” jest chyba zima i towarzyszący jej głód. Autor wykorzystuje ten temat do bardzo szczegółowej ekspozycji poszczególnych bohaterów oraz pokazania, jak przygotowują się do tego ciężkiego dla nich okresu. Dzięki temu dowiadujemy się, które zwierzęta na zimę otłuszczają się i hibernują, które gromadzą zapasy i szykują ciepłe legowiska, które kradną pokarm innym, które polują na bieżąco i które w końcu uciekają do ciepłych krajów. Po tym obszernym wstępie i zebraniu w jednym miejscu wszystkich zainteresowanych, łącznie ze znanymi z poprzednich „akcji” Żywią i Koriną (księżniczką tytułowych zębiełków), rozpoczyna się akcja właściwa, zmierzająca nie tylko do odzyskania zapasów, ale i rozrachunku z tyranem wykorzystującym słabość innych. Po drodze na dzielną drużynę czeka oczywiście wiele niebezpieczeństw, niejednoznacznych sytuacji i trudnych decyzji, które jak zwykle kończą się szczęśliwie.
Czwarty tom sagi podzielony jest na dwie wyraźne części – wspomnianej ekspozycji i akcji właściwej, która rozpoczyna się dokładnie w połowie, wraz z pojawieniem się pierwszego śniegu. I trzeba przyznać, że obie czyta się z równym zapałem i zainteresowaniem. Potwierdza to, że wiedza potrafi być pasjonująca i że Samojlik jak nikt inny potrafi mieszać naukę z rozrywką i humorem. Atrakcyjność komiksu – szczególnie dla młodszych czytelników – podnoszą rysunki: przede wszystkim cartoonowe, czyli idealnie oddające emocje postaci, i bardzo kolorowe (nawet w śnieżnej oprawie). Całość narysowana jest klasycznie, bez eksperymentów, tak by historia była zrozumiała praktycznie dla każdego. Tylko niekiedy autor decyduje się na graficzne żarty, jednak jest ich zdecydowanie mniej niż tych słownych, dużo prostszych do odczytania i niewstrzymujących lektury. Jeśli jesteśmy już przy obrazach, warto wspomnieć o dodatkach, które odwołują się do mojej ulubionej zabawy w seriach zachodnich – zamieszczania alternatywnych okładek czy projektów samych postaci rysowanych przez innych twórców. Żałuję tylko, że zabrakło tu Dobrzyka w interpretacji Jacka Świdzińskiego (chociaż dla dzieci takie świadome rozbicie formy byłoby pewnie nie do przyjęcia).
Na koniec zimowej przygody autor serwuje nam ponownie (czyt. utrwala) bardzo ważną życiową zasadę – każdy z nas potrzebuje wsparcia oraz przyjaciela u boku, bo samotnie niewiele jesteśmy w stanie zdziałać. Trzeba też oczywiście grać po właściwej stronie, bo nawet jeśli się jednoczysz (tak jak w bieżącym tomie łasica, lis, dzierzba i puchacz) tylko po to, by krzywdzić innych, pewniakiem źle na tym wyjdziesz. Taki morał. Jest jeszcze – niestety trochę na siłę wciśnięty – palący i bieżący problem smogu, a także trudny dla mnie do zrozumienia proceder porzucania zwierząt w lesie. Myślę, że są to na tyle ważne społecznie kwestie, że zasługują na bardziej szczegółowe rozwinięcie. Mimo wszystko dobrze, że zostały w ogóle poruszone i znalazły także w komiksie swój właściwy finał. Jeszcze tylko jakby można było tak anulować całkowicie zimę, byłoby idealnie.
„Zguba zębiełków”
Scenariusz i rysunek: Tomasz Samojlik
Krótkie Gatki / Kultura Gniewu
2018
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.