„Bośniacki płaski pies” to komiks napisany i narysowany wspólnymi siłami przez dwóch Szwedów, Maxa Anderssona i Larsa Sjunnessona, rzuconych siłą przypadku w sam środek bałkańskiego piekła (rok 1999, Jugosławia jest krwawą raną w sercu Europy, NATO bombarduje Serbię). Piekło to jednak nie zostało przez nich udokumentowane realistycznie. Reporterskie obrazki w ramkach ekranów telewizyjnych nie mają nic wspólnego z rysowaniem szoku, z rysowaniem zbałkanizowanego umysłu, z rysowaniem chaosu. Ten komiks, a właściwie zróżnicowana formalnie powieść graficzna, to skoncentrowany chaos zakończony spektakularnym rzyganiem.
Tematem komiksu jest wojna, a raczej absurd, który jest w nią wpisany, oraz trauma spowodowana widokiem rzeczy, które nie mają prawa istnieć. A istniały, i nawet jeśli o nich zapomniano, ci, którzy je widzieli, płacą długim okresem nierównowagi psychicznej. To, co nie poddaje się rozumieniu, można wyprzeć, można starać się o tym zapomnieć, można kłamać sobie i innym, że tego nie było. Zemsta niezrozumiałego jest straszna, poczucie absurdu rozpełza się, coraz szerzej i głębiej wnikając w życie tych, którzy widzieli, doświadczyli, przetrwali. Coś trzeba z tym zrobić. Andersson i Sjunnesson rozrysowali niezrozumiałe na kilkudziesięciu stronach. Początkowo planowali zapisać wspomnienia z nieplanowanej podróży, nieprzewidywalnych zdarzeń i sytuacji. Okazało się, że obrazy wojennych zniszczeń, a właściwie naoczne doświadczenie, niezapośredniczone przez telewizję czy reportaże prasowe, nie dają się upchnąć w kadry komiksu. Pracy, a właściwie można chyba powiedzieć – autoterapii, jednak nie porzucili, kilka lat rysując wspólnie. Tak powstał „Bośniacki płaski pies”, komiks, który czyta się opornie. Nie dlatego, że jest zły czy nudny. Wręcz przeciwnie. To narracja wizualna tak skoncentrowana, że wymaga wniknięcia w każdy kadr z osobna. To narracja, która męczy skondensowanym absurdem.
Właściwie ten album jest niczym więcej niż zapisem reakcji na spotkanie z wojennym i postwojennym absurdem twarzą w twarz. Pokazuje rzeczy, których zrozumieniu umysł radykalnie się przeciwstawia. Opór rozumu wobec odrealnionej przez wojnę sytuacji Bałkanów powoduje, że pokazać ją można tylko jako skrajnie alogiczną. Autorom udało się nie popaść w banał ani publicystykę, a tym samym postawić czytelników przed niełatwym zadaniem rekonstrukcji czyichś przeżyć, o których mówić wprost nie sposób. Lektura-rekonstrukcja, mimo że trudna, jest w tym przypadku jedyną możliwą formą odbioru. Dlaczego? To, co stanowi treść komiksu, jest tak zaprezentowane, że trzeba wpatrywać się w każdy kadr po kolei. I jeszcze raz, i następny. Kolejne części albumu, przerywane czymś w rodzaju ilustrowanego słownika (jak można napisać słownik absurdu?!), każą do siebie wracać, ale rekonstrukcja ich sensu jest skazana na porażkę. Autorski sukces polega więc na udowodnieniu niemożliwości odczytania sensu wojny i jej dotkliwych konsekwencji. Nie tylko materialnych, nie tylko tych związanych z chaosem, cierpieniem i śmiercią, ale przede wszystkim tych, które kwestionują podstawy cywilizacji.
Kalejdoskop psychodelicznych scen, podważająca zasady logiki narracja i takaż struktura tej graficznej opowieści sytuują się gdzieś między absurdem, koszmarem a nerwowym śmiechem. Nie chcemy wierzyć, że XX wiek w centrum Europy skończył się nieludzkim horrorem. Wierzymy natomiast autorom, którzy w krótkim interludium, będącym czymś w rodzaju autokomentarza czy relacji z procesu pracy nad tym albumem, opowiadają o kryzysie – bardziej egzystencjalnym niż twórczym. To, co opowiedzieli i narysowali wspólnie, nie jest łatwe do przekazania. I nie poddaje się rozumieniu. Chociażby z tego powodu „Bośniackiego płaskiego psa” trzeba przeczytać.
„Bośniacki płaski pies”
Scenariusz: Lars Sjunnesson
Rysunek: Max Andersson
Kultura Gniewu
2018
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.