Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Chcę w to wejść

Autor tekstu: Szymon Gumienik
06.05.2018

Chyba większość z nas była pod wrażeniem pierwszego tomu „The Black Monday Murders”, w którym Jonathan Hickman wykreował brutalny, mroczny i do szpiku wyrachowany świat rządzony przez pieniądz – tę fizyczną manifestację mocy. Co prawda lektura wymagała zaangażowania, zaś fabuła zbudowana była z krótkich urywanych wątków, ekspozycji wprowadzanych co chwila nowych bohaterów i dużej liczby skrawków materiałów dodatkowych – wszelkiej maści listów, notatek, raportów i innych (które na pewno nie ułatwiały szerszego rozeznania w intrydze), jednak po wstępnym poznaniu mechaniki oraz wszystkich trybów narracji satysfakcja była więcej niż gwarantowana. Dodatkowo metoda ta sprawdziła się w stu procentach, bo w tomie drugim o wiele prościej i szybciej można wejść w opowieść, przede wszystkim zaś w wątek główny – zapoczątkowany morderstwem jednego z członków szkoły Caina-Kankrin i pojawieniem się jego siostry sukcesorki, a kontynuowany w jej zakrojonych na szeroką skalę planach (nie tylko zemsty) oraz śledztwie detektywa Dumasa z tym związanym.

Mimo wspomnianego rozjaśnienia fabuła nadal jednak rozwija się powoli, kluczy między światem rzeczywistym a tym przed większością z nas ukrytym, podrzuca kolejne spiski, otwiera niektóre drzwi, by za chwilę je z hukiem zamknąć, natomiast te wątki, które zapowiadały się na dość długie i znaczące dla całej intrygi, ucina w kilku kadrach. Akcję napędzają tu głównie dialogi, które na szczęście nie trącą ani pretensjonalnością, ani też zbytnim uproszczeniem. Sukcesywnie i logicznie rozwijają za to świat przedstawiony, odsłaniając mechanizmy go poruszające. Nawet w sytuacjach, gdy przez bohaterów wygłaszane są komunały, można traktować je jako dobrze znane nam treści w pewien sposób porządkujące rzeczywistość jeszcze niepoznaną. Coker świetnie rozrysował tu momenty dłuższych dialogów i monologów, stawiając głównie na powtórzenia i monotonną sekwencyjność, przez co nie rozpraszamy się wizualną stroną komiksu i skupiamy całkowicie na jego treści. Oczywiście tam, gdzie wymaga tego scenariusz bądź też dochodzi do głosu kreatywność rysownika, potrafi on dosadnie, ale też perfekcyjnie oddać klimat czy emocje danej sceny (raz pokazując je w nadmiarze, raz chowając w cieniu). Nieustannie zachwyca też swoją dokładnością rysunku prawie że architektonicznego, wyczuciem perspektywy i uwielbieniem symetrii, tym bardziej docenianych, że rzadko kiedy możemy podziwiać je w całej ich okazałości, bez dymków wypełnionych po brzegi treścią.

Jednak bez tej wielowymiarowej, misternie utkanej czasowo i przestrzennie intrygi „The Black Monday Murders” byłby zupełnie innym komiksem. To właśnie dobrze pracujące na siebie warstwy graficzna i językowa stawiają go nie tylko na czele oferty Non Stop Comics, ale i ogólnie – wydawanych od poprzedniego roku serii. Atrakcyjność tego tytułu zasadza się na jeszcze jednym połączeniu, nałożeniu na siebie dwóch różnych warstw, nieprzystających do siebie tylko na pierwszy rzut oka – bowiem zarówno nasz świat rzeczywisty, namacalny/materialny, jak i ten metafizyczny, stojący poza wszelką ludzką moralnością i kontrolą, są równie podłe, brudne i złe. Nad nimi panuje zaś Mammon, którego ziarnem i odbiciem są ludzie – wiecznie nienasyceni, czczący samych siebie, a przez to i jego. Scena przywołująca tę tezę, w założeniu mająca być chyba najbardziej sugestywna i kluczowa, wypada tu niestety najsłabiej. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że w tych lekko banalizujących dialogach napisanych przez Hickmana oraz przeładowanej, zabałaganionej scenografii zbudowanej przez Cokera pobrzmiewa jakaś fałszywa nuta, pęknięcie precyzyjnie budowanego dotąd świata. Być może to jednak dysonans zamierzony, mający raczej odczarować ten drugi świat i zwrócić uwagę, że te prawdziwe, zagrażające nam potwory nie są wcale wytworem naszych wierzeń i koszmarów, ale żyją cały czas obok nas. Scenie tej nie można także odmówić ważnej roli w budowaniu jednej z ciekawszych postaci serii, która po wydarzeniach w Banku Centralnym podejmuje jedną z tych decyzji, od której nie ma odwrotu.

„Chcę w to wejść” – mówi w ważnym dla siebie momencie. Nie wiadomo jednak, czy robi to tylko ze względu na głód wiedzy, czy też tego wszystkiego, co za tą konkretną wiedzą podąża. Pewne jest, że chętnie przyłączę się do tej deklaracji, ponieważ ciekawi mnie, jak Hickman będzie dalej budował swój brutalny, zgniły, oparty na kłamstwie świat – czy będzie coraz bardziej go rozjaśniał, rozrzedzał intrygę i kierunkował interpretację w stronę ogólnego, czarno-białego osądu, czy też raczej będzie rzucał nam skrawki, rozkładał wszystkie relacje i sytuacje na trudne do złożenia części i zaglądał w co drugą czy trzecią śrubkę machiny władzy, dając nam tym samym możliwość wyboru jednej z nich. Są zwolennicy obu tych rozwiązań, a trzeci tom powinien pokazać, którzy z nich zostaną w świecie Mammona na dłużej.

 

„The Black Monday Murders: Waga”

Scenariusz: Jonathan Hickman

Rysunek: Tomm Coker

Non Stop Comics

2018

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry