W celi śmierci siedzi mężczyzna. Yashiro Tenshuu nie jest jednak zwykłym przestępcą. Po gwałcie dokonanym na jego dziewczynie postanawia poszukać sprawiedliwości na własną rękę, czego efektem jest zabójstwo czterech osób i samobójstwo ukochanej, do którego przyczynił się, odbierając jej prawo do miłości, czułości i nadziei na normalne życie. Teraz czeka na swoją kolej. W takiej śmierci jest jednak coś nienaturalnego, nieprawidłowego i nieludzkiego, bo nawet jeśli ktoś przystawia nam lufę do głowy, zawsze mamy jakiś wybór, zawsze podejmujemy jakąś decyzję. Nic więc dziwnego, że kiedy Yashiro w tym konkretnym dniu dostaje drugą szansę, szybko decyduje się z niej skorzystać (mimo że tak naprawdę nie wie, co czeka go po drugiej stronie muru).
Pomysł wyjściowy (choć prosty) jest zatem bardzo intrygujący. Po takim prologu możemy się bowiem spodziewać niemal wszystkiego – od tajnych eksperymentów, przez jeszcze tajniejsze organizacje, aż po samobójczą rządową misję. Widzieliśmy to nie raz. W „Alive” dostajemy głównie ten pierwszy wątek, choć Tsutomu Takahashi korzysta poniekąd z dwóch pozostałych, dodając do tego istoty nadprzyrodzone i co rusz przeskakując w swojej opowieści między konwencjami dramatu, horroru i psychologicznego thrillera. Kto jednak liczy na niepokojącą i mroczną lekturę, może lekko się zawieść. To oczywiście nadal jest dobra, trzymająca w napięciu historia, którą ze względu na niezbyt rozwinięte dialogi czyta się również bardzo szybko, jednak przez ledwo tylko naszkicowane postaci oraz schematyczne podejście do konkretnych ludzkich typów nie przejmujemy się zupełnie losem bohaterów. Dziwi to tym bardziej, że wydarzenia następują tu po sobie bardzo szybko, żywo, zmieniając się jak w kalejdoskopie, a ogólna gęsta atmosfera zamknięcia i wszechobecne poczucie nieznanego zagrożenia powinny dodatkowo idealnie zamknąć temat buzujących od emocji działań wszystkich dramatis personae.
Szkoda zatem, że autor nie spróbował bardziej pogłębić motywacji kluczowych dla historii bohaterów, nawet kosztem innych postaci czy wątków, zamiast ślizgać się po powierzchni tak złożonej przecież ludzkiej natury. Mógł też pójść w całkiem inną stronę – stawiając albo na niczego nieudający pełnokrwisty horror, albo na nadprzyrodzony thriller, mniej oczywisty, w którym nastrój, niepokój potęgowany z każdą przewróconą stroną, ciągłe niedomówienia, tajemnice i bliżej nieokreślone zło czające się w mroku załatałyby wszelkie błędy i dziury scenariusza. Może wówczas udałoby mu się wskrzesić jakąś iskrę, która tchnęłaby więcej życia w „Alive”. Niestety, w zaproponowanej formie jedynie retrospekcja i finał (choć trochę pretensjonalny), odnoszące się bezpośrednio do zmarłej dziewczyny głównego bohatera, wnoszą do historii jakiekolwiek emocje, a to raczej za mało jak na 250 stron z założenia ekscytującej lektury.
Odrzucając jednak wszystkie wspomniane wyżej błędne decyzje fabularne, nadal możemy cieszyć się warstwą graficzną mangi, która poprzez swoją niejednolitość i ekspresyjność nie tylko łamie dość sztywne kanony gatunku, ale także sprawia, że koniec końców jest to dość oryginalna i ciekawa propozycja. Poza małymi wpadkami z proporcjami postaci i kilkoma niepotrzebnymi kadrami (niezbyt dobrze i mało oryginalnie przedstawiającymi wszystkie te niedopowiedziane momenty historii) dostajemy naprawdę dużo świetnego materiału – dynamiczne plansze, dopracowane całostronicowe kadry przełamane szkicowymi sekwencjami z chaotycznym kreskowaniem czy efektem węgla, do tego dobrze wykorzystane zbliżenia bohaterów i umiejętne operowanie światłem/cieniem. I to chyba właśnie dzięki stronie graficznej całość zyskuje tę gęstą, mroczną i klaustrofobiczną atmosferę, jaką powinien cechować się scenariusz.
Czy jednak tylko rysunek jest w stanie przyciągnąć czytelników do mangi Tsutomu Takahashi? Chcąc być sprawiedliwym, dodałbym coś jeszcze – całkiem sprawnie poprowadzony wątek egoistycznej/pasożytniczej natury charakterystycznej niemal dla każdego gatunku we wszechświecie, a także dość ważne dla wymowy całości obecne motywy wolnej woli i więzienia, które tak często budujemy sami dla siebie. „Alive” to zatem przyzwoita rozrywka, formą tylko trochę niedotrzymująca kroku postawionym przez autora kluczowym pytaniom dotyczącym rasy ludzkiej w ogóle i jednostki w szczególności.
„Alive”
Scenariusz i rysunek: Tsutomu Takahashi
Waneko
2017
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu WANEKO za egzemplarz recenzencki.