Ostatni tom przygód nieprzejednanej pani detektyw rozpoczyna nowy rozdział w jej życiu, ale aby móc go otworzyć, najpierw trzeba pozamykać wszystkie pozostałe. Zmierzyć się ze swoimi demonami, wyznać prawdę i pogodzić z przeszłością. Brzmi pięknie i napawa optymizmem. Tylko czy da się pozbyć pozy, którą niegdyś przyjęła Jessica – chroniącej przed światem zewnętrznym, fascynującej czytelnika, którą można wyrazić mniej więcej tak: superbohaterowie, superprzestępcy, autorzy komiksów i ich czytelnicy to banda dupków…? Pewnie nie, nie bądźmy naiwni. Nie da się raz na zawsze uporać z dręczącą przeszłością, może to komiks, ale nie Hollywood (to na taśmie filmowej). Zostaje tylko spowiedź. Możliwość wyznania grzechów i wypłakania się na ramieniu twardziela o niezniszczalnej skórze.
Brian Michael Bendis grzebie głęboko w historii Marvela. Odrzuca kolejne warstwy pokryte kurzem, by znaleźć miejsce i silnie osadzić w niej Jessicę Jones. Tę samą, która wymiotuje na myśl o facetach i kobietach przebranych w rajtuzy i peleryny, nieważne, po której stronie prawa stojących. Sztuka ta udała mu się perfekcyjnie. Finalne zeszyty wprowadzają nas w sam środek bogatego uniwersum dającego niezliczone możliwości manewrowania pośród wątków, postaci i wydarzeń. Czerpania z tego, co najlepsze, i pokazania siły medium. Pomagają mu w tym Michael Gaydos, który za pomocą stylizacji swoich rysunków przenosi czytelnika wprost w lata 60. ubiegłego wieku. Fani Petera Parkera, znanego lepiej jako Spider-Man, będą zadowoleni bądź nie (co zależy od ich poziomu ortodoksyjności), widząc raz jeszcze planszę otwierającą 15 numer „Amazing Fanstasy” i to, czego pierwotnie na niej nie było widać. Z kolei wielbiciele „What If…” mogą domniemywać, co by się stało, gdyby pewna ciężarówka wioząca materiały promieniotwórcze uderzyła w zahukaną nastolatkę zamiast w bohaterskiego chłopca ratującego życie przypadkowemu staruszkowi. Drugim pomocnikiem Bendisa jest Mark Bagley. Ten z kolei uosabia styl przełomu wieków XX i XXI. Jego pojawiające się od drugiego tomu wstawki z Jewel – poprzednim alter ego Jessiki – są wyznacznikiem złego komiksowego smaku. Przeszłości, od której bohaterka tak pragnęła się odciąć. Nadęte pozy herosów, nieskazitelne uśmiechy i anatomia przecząca podstawowym prawom przyrody kontrastuje z brudną, pełną plam czerni kreską Gaydosa (tą niestylizowaną), dzięki której bohaterowie są pięknie prawdziwi. Od początku ta historia rozgrywała się w dwóch światach. Teraz doszedł i trzeci. W którym nie wszystko jest takie, jakie mogło się wydawać. Gdzie słodka komiksowa superbohaterska niewinność lat 60. zostaje przekreślona przez scenę, w której Jessica masturbuje się, patrząc na zdjęcie uśmiechniętego Johny’ego Storma (genialne!).
Bendis stworzył jeden z najciekawszych portretów psychologicznych w historii komiksu i zarazem jedną z najlepszych serii, która jednym tchem powinna być wymieniana w rzędzie wraz z „Powrotem Mrocznego Rycerza” Franka Millera i „Strażnikami” Alana Moore’a. Lawirując między przeszłością i teraźniejszością medium komiksowego, skonstruował precyzyjną układankę z pełnokrwistymi bohaterami. Nasączoną fenomenalnymi, ciętymi, zapadającymi w pamięć dialogami. Nie unikając trudnych tematów, z odwagą pisząc o nieznanym życiu superbohaterów kryjącym się za nieszczerymi uśmiechami i rzekomym altruizmem. Wykpił świat tak skrzętnie sprzedawany czytelnikom od dekad. Wydobył na światło dzienne szczegóły wpływające na wyobraźnię czytelnika – choćby opisując zbrodnie głównego przeciwnika Jessiki, Zebediaha Killgrave’a. Z trzecioligowego czarnego charakteru uczynił postać przerażającą do szpiku kości, niezrównoważoną, zaskakującą (Gaydos wszystko to potrafi narysować z niebywałą realnością). Taką, z którą trzeba się liczyć i należy bać. Pojedynek psychologiczny między nimi gwarantuje spory przyrost adrenaliny.
Mimo wstrząsających wydarzeń, brudnych zagrywek, frajerskich zachowań, skrzętnie skrywanych prawd, brudów wylewających się za sprawą mediów i kontroli tychże, osiągania celów za wszelką cenę jest tam gdzieś – w tym czy innym świecie – nadzieja nawet dla kogoś takiego jak Jessica, a może przede wszystkim dla ludzi takich jak ona. Potrafiących wbrew wszystkiemu przeć naprzód. Trzeźwo myślących. Niebojących się bać. Podejmujących próby zmiany i naprawy życia swojego i innych. Nie dajmy się tylko zwieść ich zatwardziałym pozom. Nie każdy przecież należy do bandy dupków.
„Jessica Jones: Alias”, tom 4
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunek: Michael Gaydos, Mark Bagley
Mucha Comics
2017
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.