Pod kolorowym płaszczykiem utkanym z superzdolności i z kiczowatych (w większości) kostiumów świat Marvel Comics skrywa zupełnie bliską czytelnikowi rzeczywistość. Ponurą, pełną degeneratów czyniących realną krzywdę bliźniemu. Zostawmy więc walkę o uratowanie świata przed opętanym żądzą władzy absolutnej szalonym geniuszem zbrodni czy historię kolejnego najazdu obcej rasy, pierwszego garnituru Domu Pomysłów. W tym świecie w przeciwieństwie do tamtego, znanego z „komiksów”, problemy i przypadki dotyczą „prawdziwych” ludzi, nie katastrof, które są regularnie odkręcane redaktorską ręką.
W trzecim tomie „Alias” Jessica Jones mierzy się ze swoim najtrudniejszym śledztwem. Oto nie wiadomo skąd i nie wiadomo po co w jej mieszkaniu znalazła się młoda kobieta przebrana za Spider-Mana, która po wybełkotaniu kilku słów ucieka przez okno. Są rzeczy, które nie dają nam spokoju i jeżeli się za nie nie zabierzemy, będą dręczyć nas przez długie lata. To, co odkryjemy na końcu prywatnego dochodzenia, może być zupełnie błahe, zmienić postrzeganie pewnych aspektów życia albo zupełnie nas zaszokować. Jessica z pewnością nie miała pojęcia, na co się porywa, rozpoczynając śledztwo w sprawie niejakiej Mattie Franklin, kobiety przebranej za Spider-Mana, a w niektórych kręgach znanej szerzej jako kolejne wcielenie Spider-Woman, przyszywanej córki… J. Jonah Jamesona. Bendis i Gaydos wrzucają byłą superbohaterkę na głęboką wodę i konfrontują ją z niebezpiecznym świadkiem przestępczym.
Przygody Jessiki pisane przez Bendisa są mocno stonowane. Uciekają jak najdalej od nieskończonego uniwersum Marvela, ale też – będąc jego częścią – po prostu są skazane na konfrontacje z jego superbohaterami, którzy mimo niechęci płynącej w ich kierunku są dla pani detektyw niezwykle ważni. Bowiem na każdym kroku przypominają jej o tym, co by było, gdyby nie zamieniła swojego tandetnego kostiumu na dżinsy i czarną kurtkę. W tym tomie jeszcze bardziej to uwypukla siejący spustoszenie narkotyk, który potrafi obdarzyć zwykłego śmiertelnika supermocami. Pochodzenie środka jest nad wyraz wstrząsające. Będzie takie nawet dla tych, którzy myśleli, że w komiksach o superbohaterach wszystko już widzieli.
Niby podział na herosów pierwszej i drugiej ligi jest oczywisty. Czytelnicy go przyjmują z większą bądź mniejszą aprobatą, ale akceptują. Z tym nie ma problemów. Jednak pod całą fasadą życia superbohatera pełnego przygód kryje się problem superbohaterów odrzuconych, próbujących radzić sobie z brakiem popularności. Szczycących się tym, że kiedyś mieli swoje pięć minut, gdy np. należeli do jakiejś popularnej drużyny, jak chociażby pojawiający się tu Speedball. Jedni próbują dalej pełnić swoją misję walki dobra ze złem, drudzy zatracają się pod ciężarem supermocy, którymi zostali obdarzeni. Scenarzysta stawia przed Jessicą lustro poskładane z wszystkich nieudanych życiorysów. Konfrontuje z kategoryzowaniem herosów na tych ważnych, mających aprobatę społeczeństwa i całej reszty. Frajerów i dziwaków w kostiumach. Nic więc dziwnego, że Jessica ucieka jak tylko może od całej tej superotoczki. Używanie swoich zdolności jest męczące fizycznie i wykańczające psychicznie.
Po raz kolejny wspaniale spisał się Michel Gaydos, który swoimi planszami buduje klimat tej ciężkiej opowieści. Nowy Jork jest posępny, mroczny i straszny. Daleko mu do miasta znanego z turystycznych prospektów. Na jego ulicach, w budynkach, zaułkach i piwnicach rozgrywają się dramatyczne wydarzenia. Wielkie Jabłko to pełnoprawny bohater tej opowieści. Oczywiście geniusz Gaydosa tkwi przede wszystkim w pomysłowym kadrowaniu. Nieustannie powtarza sekwencje, pozostawia puste przestrzenie, nakłada na siebie kolejne ramki i w ten sposób tworzy estetyczną ucztę dla oka. Lekki zgrzyt można odczuć, porównując jego prace z okładkami Davida Macka, które swoją drogą są przepiękne. Tylko że według Macka Jessica to kobieta nieco tajemnicza, ale przede wszystkim bardzo zmysłowa. Znowu u Gaydosa i Bendisa Jessica jest zupełnie kimś innym. Pełna gniewu, pogardy i strachu. Lekceważąca swoją seksualność, choć potrafiąca świadomie z niej korzystać. Wymagająca i dobra. Kobieta zagadka, dręczona przez przeszłość, niemogąca znaleźć sobie miejsca w teraźniejszości.
Trzeci tom „Alias” to prawdopodobnie najlepszy komiks Marvela, jaki wydała Mucha. Bendis, tak jak inni wielcy twórcy komiksu przed nim, udanie obnażył superbohaterską niewinność, co przecież wcale nie jest takie łatwe do zrealizowania. Narastające napięcie, atmosfera niepewności, strachu i tajemniczość pochłoną czytelnika bez reszty. Dialogi, rysunki, kolory – wszystko jest tu na swoim miejscu. A więc teraz spokojnie możemy poczekać na następne śledztwo pani detektyw, która niegdyś była superbohaterką o fioletowych włosach.
„Jessica Jones: Alias”, tom 3
Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunek: Michael Gaydos
Mucha Comics
2017
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.