Jakoś ostatnio Kulturze Gniewu i jej publikacjom po drodze z muzyką. Niedawno zostaliśmy uraczeni „Love in Vain” i „Będziesz smażyć się w piekle”, teraz przyszedł czas na „Tylko spokojnie”, w którym znaczną rolę odgrywają zarówno twórczość Neila Younga, Boba Dylana i Milesa Davisa, jak i oni sami. Zresztą nie ma co się dziwić takim komiksowo-muzycznym połączeniom. W końcu bez komiksów da się żyć, a bez muzyki to już można tylko umrzeć.
Dzieło Bartka Glazy to kolejna opowieść o zmaganiach się z chorobą, w tym przypadku z rakiem, atakującym zawsze podstępnie i znienacka. Chorobą, na którą już podobno dawno wymyślono lek, tylko nikomu nie opłaca się go udostępniać. W zamian lepiej nią nim karmić. Sprzedawać w zamkniętych opakowaniach i wpuszczać do organizmu wraz z powietrzem. Tak, to kolejna taka opowieść, w dodatku zilustrowana w dość nieprzyjemny sposób. U Glazy nie znajdziecie malarskiego rozbuchania jak u Judith Vanistendael w jej wysmakowanym „Kiedy Dawid stracił głos”. To czarno-biała kreska i masa szarości. Tak dobrze oddające stan ducha bohaterów, sytuacje w polskiej służbie zdrowia i raka, który kolorowy może być jedynie dla lekarzy pasjonatów. Trafia warstwą graficzną Glaza w sedno.
Marek, główny bohater komiksu, jest zakochany w muzyce po uszy. Już we wstępie mówi, że najpierw kocha ją, potem rodzinę i papierosy. Taka hierarchia nie pozostaje bez wpływu na najbliższe otoczenie. Ale choroba, w dodatku śmiertelna, potrafi odwrócić postrzeganie świata o 180 stopni. Kulminacyjna wydaje się tu scena rodzinnej kolacji, w której Marek spiera się ze swoją córką o znaczenie płyt. O to, czy jest to po prostu laserowy zapis dźwięku, czy miliony ludzkich życiorysów stojących za wszystkimi albumami… Oczywiście wszystko jest podszyte głębokim żalem związanym ze wspominaną hierarchią. Mimo że chory próbuje poukładać swoje życie niejako od nowa, to właśnie widma muzyków jawią się mu jako najbardziej zaufane byty, z którymi może porozmawiać o swojej sytuacji. Spokojnie i w samotności. Zamknąć się w pokoju pełnym regałów z płytami i szukać ukrytego przekazu. Sensu życia. Wygodna perspektywa do całkowitego zatracenia się. Kto by tak nie postąpił?
Glaza stworzył swój komiks z wielkim wyczuciem. Scenariusz jest kameralny, mocno intymny. Na planszach przewija się multum emocji, często tych negatywnych, ale – co mnie bardzo cieszy i powinno cieszyć innych – to nie jest kolejna dołująca opowieść o umieraniu. O chorobie, która zżera człowieka. Wręcz przeciwnie. O pojednaniu z rodziną, życiem i samym sobą opowiada autor za pomocą wspomnień Anny i Marka Warzechów. Niby banalne, ograne, znane i przerobione na wszystkie sposoby. Tylko że Glaza znakomicie posługuje się językiem komiksu. W czytelny sposób przekazuje historie i wiedzę z niej płynącą. Może na pierwszy rzut oka jest tu szaro i smutno, ostatecznie z każdego kadru emanuje spokój. Bo przecież w chorobie o niego przede wszystkim chodzi.
„Tylko spokojnie”
Scenariusz na podstawie wspomnień Anny i Marka Warzechów: Bartek „Henryk” Glaza
Rysunek: Bartek „Henryk” Glaza
Kultura Gniewu
2017