Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Witajcie w posthumanistycznym raju

Autor tekstu: Natalia Mrozkowiak
23.05.2017

Nic już nie będzie takie samo. To przeczucie, a nawet pewność, pojawia się u wielu osób wchodzących w związek małżeński. Miesiąc miodowy można więc traktować dwojako: albo jako radosne przypieczętowanie radykalnej zmiany, albo jako okres przejściowy przygotowujący do życia na innych warunkach niż dotychczas. Psychodeliczny w formie i treści album Jesse Jacobsa „Miesiąc miodowy na safari” uwzględnia obydwie interpretacje. Nieoczekiwanie zarówno dla młodej pary, bohaterów komiksu, jak i jego czytelników luksusowa przygoda zmienia się w transgresyjną podróż ku całkiem nowej rzeczywistości. Nie zdradzając szczegółów – jest to rzeczywistość, którą można określić jako posthumanistyczną, alternatywną wobec kultury utożsamianej z dominacją człowieka „czyniącego sobie ziemię poddaną”. Rzeczywistość, w której naprawdę nic nie będzie już takie samo.

Sporo wątków jak na początek… Warstwa wizualna tej opowieści jest równie bogata, nie bez przesady można wskazać horror vacui jako główną jej cechę. Mimo że kolorystyka jest tu ograniczona do czarno-białych rysunków i kilku tonów chłodnej zieleni, wyobraźnia wizualna autora oszałamia. Rysowane przez niego rośliny, zwierzęta i stworzenia o nieokreślonej przynależności gatunkowej nie przypominają niczego „swojskiego”, a drobiazgowym, anatomicznym niemal wizerunkom towarzyszą wyrafinowane, labiryntowe kompozycje kryjące sporo niezauważalnych na pierwszy rzut oka szczegółów.

„Miesiąc miodowy na safari” jest pierwszym komiksem Jesse Jacobsa w polskim tłumaczeniu, ale nie pierwszym w jego dorobku. Dotychczas opublikował on kilka albumów, we wszystkich konsekwentnie posługując się specyficznym, uproszczonym, a jednocześnie fantastycznie drobiazgowym stylem. Jacobs specjalizuje się w odrealnionych narracjach, buduje odrębne światy, nadając im wyglądy mocno wyabstrahowane od wszystkiego, co bliskie naszemu doświadczeniu. Wprawdzie tytuł zawierający słowo „safari” zapowiada egzotykę i dzikość, ale fabuła, którą serwuje Jacobs, przekracza potoczne wyobrażenia o ucieczce od cywilizacji. Nie ma tu mieszczańskiego zachwytu nad piękną i potężną naturą, jest za to sprzeciw wobec ujmowania natury jako odseparowanego od cywilizacji rezerwatu, a przede wszystkim jest tu ostra, ironiczna, wyprowadzona z różnych perspektyw teoretycznych krytyka cywilizacji i kultury.

Można oczywiście czytać „Miesiąc miodowy na safari” jako jeden z wielu przygodowych komiksów. Przygodę z dreszczykiem zapowiada już okładka prezentująca parę w czułym uścisku pośrodku bujnej roślinności, układającej się w wizerunek trupiej czaszki. Wewnętrzna strona okładki i strona tytułowa to uporządkowane okienka prezentujące dziką (i całkowicie fantastyczną) faunę i florę. Śledzimy fascynującą, egzotyczną przygodę. Pierwsze kadry, pomijając fantastyczne kształty dzikich stworzeń, przedstawiają scenę polowania. Typowe safari, zdawałoby się – dzika przyroda, para zamożnych nowożeńców w kolonialnych strojach. A dokładniej, typowe luksusowe safari – para ma do dyspozycji komfortowe obozowisko i osobistego licencjonowanego przewodnika, będącego też wyśmienitym kucharzem (powody wyjątkowego zmysłu smaku przewodnika są dość szczególne). Wszystko pod kontrolą, ubezpieczenie wykupione, luksus na wyciągnięcie ręki, więc choć przewodnik ostrzega przed licznymi niebezpieczeństwami, zadowoleni nowożeńcy beztrosko konsumują swoją egzotyczną przygodę. Niestety, nie są świadomi, że życie dżungli nie ogranicza się do tego, co dostępne zmysłom, nie wiedzą też, że ktoś ich obserwuje, ani nie przypuszczają, że postrzeganie czasu i przestrzeni jest umowne. Napięcie wzrasta jak w dobrym thrillerze. Prawdziwe przygody dopiero się rozpoczynają i nie chcąc zdradzać zanadto rozwoju zdarzeń, powiem jedynie, że przybierają one nieoczekiwany obrót.

Finał tej fabuły jest nieoczywisty i zaskakujący, ale równocześnie potwierdza pewną perspektywę interpretacji kolejnych „przygód”. Perspektywa ta uwzględnia kilka istotnych kontekstów. Po pierwsze, kontekst antropologiczny, w którym ludzie, ich percepcja i komunikacja są przeciwstawione nie-ludziom, nie tylko roślinom i zwierzętom, lecz także humanoidalnym stworzeniom o nieprawdopodobnych zdolnościach pozawerbalnej komunikacji. Po drugie, kontekst postkolonialny, dość oczywisty w odniesieniu do tematyki komiksu, tu zarysowany jako krytyka konsumpcyjnej cywilizacji Zachodu i jej dominacji nad bliżej niesprecyzowaną egzotyką. Po trzecie, kontekst filozoficzny, a właściwie odnoszący się do posthumanistycznej „metafizyki” i pozarozumowych źródeł mądrości. Komplet narzędzi służących do odczytania pozornie błahej fabuły o szczęśliwych nowożeńcach w luksusowej podróży poślubnej dopełnia kontekst ekofeministyczny, przeciwstawiający naturalną intuicję i empatię kulturowej dominacji i przemocy. Prawdę powiedziawszy, wątek ekofeminizmu wysuwa się na plan pierwszy w kolejnej lekturze albumu. Nic już nie będzie takie samo. Jesse Jacobs wydaje się mówić, że inność, której nie znamy, której nawet nie potrafimy sobie wyobrazić, czy chcemy, czy nie, stanie się naszą przyszłością.

 

„Miesiąc miodowy na safari”

Scenariusz i rysunek: Jesse Jacobs

Kultura Gniewu

2017

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry