„Królewna z wieży”. Kolejna bajka dla marzycielskich dziewczynek? Już okładka przedstawiająca wieżę w objęciach sympatycznego smoka sugeruje zgoła odmienną treść. Owszem, to bajka, ale uwspółcześniona i bardzo zabawna dzięki lekkiej ironii, co – nawiasem mówiąc – w dużej mierze jest źródłem komizmu w warstwie zarówno tekstowej, jak i wizualnej. Owszem, to bajka wykorzystująca znany, żeby nie powiedzieć - oklepany temat, czyli odosobnienie dorastającego dziewczęcia w wysokiej wieży i oczekiwanie na potencjalnego kandydata do swej ręki. Nuda? Ależ skąd! „Królewna z wieży”, opublikowana przez Wydawnictwo Komiksowe i Prószyński i S-ka, łamie schematy i standardy tego typu narracji.
Po pierwsze – sprawczynią uwięzienia królewny nie jest żadna złośliwa wiedźma, ale ojciec, król „miłościwy i forsiasty”, który buduje specjalnie dla niej („według najnowszego krzyku mody”) wieżę wyposażoną w udogodnienia typu osobisty kucharz i piesek do towarzystwa. Po drugie – królewnę, od dziecka wesołą i kochaną przez ojca, cieszy absolutnie wszystko, wszystko jest dla niej dobrą zabawą, a pomysł rezydowania w wieży (komfortowej, nie zapominajmy) wywołuje równie radosny chichocik, co inne atrakcje. Właśnie, ten chichocik… Kto pamięta skecz Monty Pythona o śmiertelnie śmiesznym dowcipie wykorzystywanym skutecznie przeciw wrogom na froncie, może domyślać się, jakiego rodzaju chichocik wydaje z siebie królewna. Tak, dysponuje bardzo niebezpieczną bronią. A więc po trzecie – królewna nie usycha z tęsknoty w dręczącym oczekiwaniu na księcia/rycerza/bohatera (niepotrzebne skreślić). Nie tym razem. Wprawdzie u stóp wieży pojawiają się liczni absztyfikanci zachwalający swe atuty, ale w kontakcie z radosną reakcją królewny nie wytrzymuje żaden. I płaci za to, a jakże!
Co dalej? Tu już rozrywkę zapewnią autorzy – Przemysław Wechterowicz i Bartosz Minkiewicz, znani i cenieni przez czytelników (i tych dorosłych, i tych niedorosłych). Lektura „Królewny z wieży” dla jednych i drugich będzie atrakcją nie tylko ze względu na charakterystyczne dla tej spółki autorskiej poczucie humoru, ale także na urozmaiconą strukturę książki. Trzeba docenić dbałość ilustratora o wizualne nawiązania do epoki źródłowej dla romansów z udziałem niedostępnych królewien i dzielnych rycerzy. Każdy akapit, jak przystało na średniowieczną księgę, zaczyna się od stylowego inicjału. Jest tu też sporo drobnych elementów rysunkowych o zdecydowanie komicznym charakterze, ale czytelnym na różnych poziomach dla odbiorców w różnym wieku. Sama opowieść zawiera przerywniki w postaci całostronicowych plansz prezentujących dramatis personae, czyli kolejnych śmiałków starających się o rękę królewny. Ta jednak jest w komplecie z nieokiełznaną wesołością, co, jak już wiemy, jest nie do zniesienia (na pewno nie dla każdego). Sposób, w jaki autorzy rozwiązują ten impas, z dużym prawdopodobieństwem spodoba się dzieciakom, a liczne i niekiedy dość przewrotne nawiązania do kultury popularnej zapewne rozbawią dorosłych. A jednych i drugich zainteresuje atrakcyjny bonus zamiast morału. Ostatnia kropka w opowieści nie kończy bowiem książki. Autorzy zapraszają czytelników do stworzenia własnej bajki. W tym celu umieszczają plansze z pierwszymi zdaniami opowieści i rysunkami do pokolorowania oraz „instrukcję obsługi w siedmiu rozkrokach”. Razem z nimi życzę dobrej zabawy!
„Królewna z wieży”
Tekst: Przemysław Wechterowicz
Ilustracje: Bartosz Minkiewicz
Wydawnictwo Komiksowe, Prószyński i S-ka
2016
W imieniu redakcji dziękuję WYDAWNICTWU KOMIKSOWEMU i PRÓSZYŃSKI I S-KA za egzemplarz recenzencki.