Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Rysuj, rysuj, inaczej jesteś zgubiony!

Autor tekstu: Natalia Mrozkowiak
31.12.2016

Zaczynam od trawestacji słów Piny Bausch, wielokrotnie powtarzanych tancerzom Tanztheater Wuppertal: „Tańczcie, tańczcie, inaczej jesteśmy zgubieni!”. Tu odnosi się ona do narratora wznowionego przez Kulturę Gniewu przekładu powieści graficznej „Rycerze świętego Wita”. Obszerne dzieło (blisko 400 stron!) Davida B. reprezentuje coraz częściej spotykany w twórczości komiksowej nurt autobiograficzny, jest czymś w rodzaju wizualnej Bildungsroman, autonarracji wykorzystującej medium graficzne. Innymi słowy, „Rycerzy świętego Wita” można czytać na kilku poziomach i w kilku kontekstach. W pierwszej warstwie, najbardziej ewidentnej i najczęściej dostrzeganej przez czytelników i krytyków, jest to opowieść o epilepsji, nieuleczalnej chorobie starszego brata autora, zapis obserwacji przerażających doświadczeń chłopca, potem nastolatka i wreszcie dorosłego mężczyzny. Na głębszym poziomie rozgrywa się historia w skali mikro i makro, opowieść o kolejnych dekadach cierpienia, walki i nadziei całej rodziny Beaufortów oraz o społeczno-kulturowym i politycznym tle ich życia. Sięgając głębiej, czytelnik staje się świadkiem psychicznego rozwoju bohaterów, przede wszystkim samego narratora i jego chorego brata. Traumatyczne doświadczenia, emocje, wspomnienia, marzenia senne są tu obecne jako metafory wizualne o skomplikowanej strukturze, pełne symboli i skojarzeń pochodzących z najgłębszych warstw psychiki.

Najgłębsze znaczenie tej opowieści jest jednak autotematyczne. David B. dokonuje tu gigantycznego wysiłku odkrycia i zrozumienia samego siebie przez pisanie i rysowanie tego, co przeżył, myślał, odczuwał przez całe życie. Autonarracja i autobiografizm są w tej sytuacji adekwatnymi określeniami, jednak nie wyczerpują możliwości opisania tego, co w „Rycerzach świętego Wita” możemy znaleźć. Figura autora-narratora pojawia się tu w rozmaitych kontekstach. Przede wszystkim praca nad albumem, który powstawał siedem lat i w oryginale był publikowany w kilku częściach, wbrew pozorom nie była ucieczką ani autoterapią. To raczej konsekwencja kompulsywnego rysowania przez całe życie, czegoś, co można byłoby, trawestując pojęcie literaturoznawcze, nazwać „życiorysowaniem”. Idea „życiopisania”, jedna z największych utopii literatury, ma źródło w pragnieniu zrozumienia siebie i świata przez jego odtwarzanie. Mimetyczny gest, czyli pisanie, a w przypadku powieści graficznej rysowanie, służy poznaniu prawdy o sobie i konstytuowaniu tożsamości. David B., jeszcze jako Pierre-François, rysował, aby przetrwać, przeczuwał intuicyjnie już jako kilkuletni chłopiec, że rysowanie go ocali. Wyrzucał, przetrawiał, poddawał analizie, ocenie, szukał znaczenia lub usprawiedliwienia wszystkiego, czego doświadczał i co przeżywał, rysując. Nieustannie, nieprzerwanie. W albumie wielokrotnie pojawia się metafora zbroi chroniącej narratora przed światem, chorobą, odrzuceniem i depresją, zbroi coraz szczelniejszej i doskonalszej. Właśnie rysowanie, narratywizowanie doświadczeń, było jego zbroją. W tym sensie autonarracja wykorzystująca medium graficzne i wizualizacja będąca sposobem rozumienia siebie i świata z jednej strony oddalają opowiadającego od traumy, a z drugiej strony umożliwiają mu jej przepracowanie, przezwyciężenie. Rekonstrukcja własnego życia w wizualnej opowieści jest trudnym procesem i zarazem jedyną szansą na rozumienie znaczenia emocji, doświadczeń, zdarzeń i relacji, które się na to życie składają.

„Rycerze świętego Wita” dowodzą, że można narysować Niewypowiedziane, że niekoniecznie trzeba milczeć o tym, o czym nie da się mówić. Sytuacja ekstremalnego zagrożenia integralności psychiki, a tym było dzieciństwo i okres dorastania autora, jest w tym przypadku impulsem do walki. Impulsem do zajęcia się czymś, co zwróci aktywność umysłu w kierunku przeciwnym wobec obsesyjnych myśli i traumatycznych doświadczeń. Po wielu latach Pierre-François Beauchard zrozumiał, że kompulsywne rysowanie było tym, co ocaliło mu życie, a także pozwoliło wypracować „nową” tożsamość. Jej symbolem jest przyjęcie pseudonimu artystycznego – David B.

Kolejny sens ukryty w tej opowieści sprzeciwia się obiegowemu twierdzeniu, które służy usprawiedliwieniu zła będącego częścią naszych doświadczeń: cierpienie uszlachetnia. Tego typu przeświadczenia być może wywołują podziw dla rodziny walczącej z chorobą jednego z jej członków i podziw dla autora, który tę walkę zilustrował. Ale czy podziw jest właściwym odczytaniem ich historii? Raczej przerażenie, które budzi obraz błędnych rycerzy (odwołując się do polskiego tłumaczenia oryginalnego tytułu) w błędnym kole, zaklętym kole lekarzy, które nieustannie powiększa się o przeróżnej maści znachorów i cudotwórców, jest jednak na tyle szczelne, że z powodzeniem zamyka rodzinę B., na wiele lat uniemożliwiając jej normalne życie. Choroba jest tragedią, ale tragedią niepotrzebnie przeniesioną na całą rodzinę. Cierpi nie tylko Jean-Christophe, cierpią jego rodzice i rodzeństwo, zniewoleni iluzjami i złudnymi nadziejami, odrzuceni, wyśmiewani i pogardzani. Reakcje otoczenia wynikają ze strachu, strach rodzi się z niewiedzy, a mityczne, fałszywe wyobrażenia na temat epilepsji zamykają rodzinę B. w kolejnym kręgu – izolacji i niezrozumienia. Są w podwójnym pierścieniu zła, oszukiwani przez tych, którzy deklarują pomoc, i odrzuceni przez tych, którzy mogliby okazać empatię. Nic dziwnego, że stopniowo budują coraz bardziej uszczelniony system obronny. Nic dziwnego, że autor nosi zbroję i zamyka się w niej coraz bardziej. Nic dziwnego, że przyrasta ona do niego tak, że uniemożliwia normalne życie i kontakty z ludźmi, nie pozwala być sobą. Prawdziwe „ja” autora jest w tych rysunkach i, prawdę mówiąc, trudno byłoby ująć w słowach to, co narysował. Najlepsza literatura ustępuje miejsca wizualnej konkretyzacji doświadczeń, lęków, frustracji, walki i konfuzji.

David B. operuje czarno-białymi, mocno skontrastowanymi formami, graficzną stylizacją przypominającą drzeworyt i ekspresyjną estetyką. Każdy kadr komiksu jest jak odbitka graficzna, a całostronicowe plansze to fantastyczne, bogate, dopracowane drobiazgowo kompozycje. Istne horror vacui, zarówno pod względem wizualnym, jak i na poziomie znaczenia. W świecie Davida B. nie ma miejsca na pustkę, pustkę pojmowaną po buddyjsku, czyli przestrzeń niezagospodarowaną, wolną dla myśli. Tu nie ma wolnej przestrzeni ani w sensie wizualnym, ani mentalnym. Jest za to nieustannie kłębiący się chaos, nieokiełznany potwór choroby, bólu, niepewności, agresji i frustracji.

„Rycerze świętego Wita” to sześć rozdziałów poświęconych kolejnym dekadom życia rodziny B. Szósty, ostatni rozdział jest „zapisem” kilkunastu snów, w których podświadomość Davida B. przepracowuje traumę – chorobę, śmierć, depresję, osamotnienie, walkę, wściekłość, agresję, potworność, wszystko, co wraz z chorobą brata było treścią życia jego i całej jego rodziny. Przejmujący jest zwłaszcza kilkustronicowy epilog – rozmowa dorosłych braci zaprezentowana jako sen, rozmowa we śnie, pełna nieprawdopodobnych scen i wizualizacji, podsumowująca ich relację. Relację, w której choroba zastąpiła braterstwo, w której wściekłość i agresja zastąpiły zwyczajny proces dorastania, budowania tożsamości oraz nieudane próby odzyskania tej straty.

 

„Rycerze świętego Wita” (drugie wydanie)

Scenariusz i rysunki: David B.

Kultura Gniewu

2016

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry