Z takim towarzyszem jak wyobraźnia można zajść bardzo daleko. Nawet na złej nodze, a czasem – jak pokazuje to Tomasz „Spell” Grządziela w swoim nowym/starym komiksie – zwłaszcza na złej nodze. Takiej, która za nic ma zasady rządzące naszym światem i żyje po swojemu (czytaj: bez posłuchu reszty ciała). Pomysł, aby zantropomorfizować niepełnosprawność, jest w tym przypadku bardzo trafiony, bo z prostej i melodramatycznej historii można stworzyć niebanalną, inspirującą i całkiem zabawną opowieść.
„Przygody Stasia i Złej Nogi” to webkomiks, którego pierwsza plansza ukazała się w listopadzie 2014, a ostatnia w czerwcu 2015 roku. Jeszcze wcześniej „Spell” narysował dla Kultury Gniewu „Ostatni przystanek” (wydany w październiku 2014 roku) – niemy komiks, którego akcja dzieje się w gdańskim tramwaju (coś jak polski i mocno absurdalny „Speed”) i w którym aż roi się od błyskotliwych popkulturowych cytatów. Rzecz bardzo udana, ale niosąca z sobą całkiem odmienne emocje i refleksje niż przy lekturze przygód Stasia. Dobrze zatem, że wydawca zdecydował się przenieść na papier tę internetową historię, bo dzięki takiej formie ma ona szansę trafić do większej grupy czytelników, a tym samym zyskać większe pole interpretacji i społecznej świadomości. To prawda, że temat ten jest już dość wyeksploatowany instytucjonalnie i przerobionyz każdej strony, jednak w tak lekkiej, słodko-gorzkiej oprawie trafi zapewne w każdego z osobna, otwierając szerzej drzwi do empatii, a zamykając te od przegródki „ogólne, niedotyczące mnie problemy społeczne” (jak to zazwyczaj z nami bywa).
Kultura Gniewu pokazała także, że komiks internetowy bardzo dobrze wygląda i czuje się na papierze, jednak warto dostosować w takim wypadku formę wydania do formuły opowieści, a nie odwrotnie. Słuszną decyzją było m.in. zachowanie oryginalnej szarości, ponieważ planowany kolor (propozycje publikowane swego czasu na fanpage’u wydawcy) na pewno negatywnie wpłynąłby na odbiór całej historii, w swym wymiarze bardziej melancholijnej niż komediowej. Ponadto poszczególne sekwencje są pozbawione cieniowania, tła czy jakiegokolwiek drugiego planu, dlatego wypełnianie pustych przestrzeni kolorem byłoby jedynie tzw. sztuką dla sztuki. Ten ascetyzm formy, wynikający z pierwotnego założenia internetowego komiksu – cykliczności i terminowości publikacji – wpłynął pośrednio na jego odczytanie. Wszystko tu zagrało (szczególnie proste cartoonowe ilustracje), po raz kolejny potwierdzając uznawaną przeze mnie wyższość treści nad formą opowieści.
A co znajdziemy w treści „Przygód Stasia i Złej Nogi”? Niewinny przewrót znaczeniowy. Autor odwraca typowe sensy i reguły naszej rzeczywistości i buduje na tym narrację, uciekając tym samym od banału i ckliwości historii naznaczonych piętnem społecznego problemu. Dostajemy za to od niego świat pełen szalonej wyobraźni, skonstruowany według prawideł dziecięcej logiki i nieskażonego jeszcze dorosłością optymizmu („Jak Staś dorośnie, też nauczy się lubić ludzi na odległość”). Zła noga, przez którą Staś znalazł się na wózku, staje się w jego świecie nogą dobrą, jedyną przyjaciółką, powierniczką smutków i towarzyszką zabaw, na którą można też zrzucić wszelkie szkolno-towarzyskie nieporozumienia i niepowodzenia. To ona, a nie Staś, dostaje dwóje i bije kolegów (układ prawie idealny). Niestety, to tylko jedna strona medalu – projekcje Stasia są bowiem nieustannie konfrontowane z tą drugą, bardziej gorzką stroną rzeczywistości, w której funkcjonuje jego Mama, idąca przez życie bez uśmiechu, bez łez, w nieustannie wiszących nad głową oparach papierosowego dymu. Mama stara się jak może, żeby Staś miał normalne życie, i pewnie dlatego na jakikolwiek promyczek optymizmu czy szczęścia nie ma już sił. Jak bolesna może być taka rzeczywistość, wiemy nie od dziś, wie także autor, który swoimi szalonymi pomysłami nie tylko słodzi nam lekturę przygód Stasia i Złej Nogi, ale i poniekąd nasze własne życie. Szkoda tylko, że taka wyobraźnia nie jest nieśmiertelna. Komiks do zadumy.
„Przygody Stasia i Złej Nogi”
Scenariusz i rysunki: Tomasz „Spell” Grządziela
Kultura Gniewu
2016
W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu KULTURA GNIEWU za egzemplarz recenzencki.