Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Domek na prerii

Autor tekstu: Dawid Śmigielski
28.09.2016

Tytuł drugiego tomu „Comanche” trafia w sedno. „Wojownicy rozpaczy” – wszyscy ci, którzy kształtowali Dziki Zachód swoją walką o przeżycie. Bohaterom komiksu Grega i Hermanna nie można odmówić tego miana. Ranczo Triple Six powoli, bo powoli, ale jednak podnosi się z ruin. Budowa linii kolejowej na terenach należących do Comanche pozwoliła złapać jej drugi oddech. Zdobyty kontrakt na dostarczenie mięsa dla robotników pracujących przy układaniu torowiska jest szansą na zapewnienie sobie przyzwoitego bytu. Wszystko szłoby dobrze, gdyby nie ci przeklęci Indianie. A tak naprawdę – gdyby nie zachłanność białego człowieka wywołująca konflikt interesów, który trafia rykoszetem w niczego winne duszyczki. Po jednej stronie stają pozbawieni ziemi, zapędzeni do rezerwatu o jałowej glebie Czejenowie, umierający z głodu, zdesperowani, rozgniewani i zdradzeni przez rzecznika do spraw Indian. A po drugiej załoga Triple Six, która będzie zmuszona bronić swojego stada przed zakusami czerwonoskórych.

Greg nie komplikuje fabuły. Ponownie mamy do czynienia ze spójną historią zręcznie przedstawioną na 45 planszach. Akcja toczy się błyskawicznie (podobny pomysł w „Blueberrym” zająłby pewnie ze trzy tomy). Oczywiście dostajemy kilka dających się przewidzieć zwrotów akcji mających uatrakcyjnić scenariusz. Ważniejszym od widowiskowej opowieści jest wizerunek Indian, zmuszonych do wegetacji przez tzw. cywilizację. Wydaje się, że Greg, tak jak choćby Clint Eastwood w swoich filmach, wykazuje humanistyczne podejście do Indian targanych skrajnymi emocjami. Czerwonoskórzy padli ofiarą białego człowieka. Traktaty pokojowe są skonstruowane tak, że na dłuższą metę nie da się ich przestrzegać. Rezerwaty odbierają godność wolnym niegdyś ludziom. Zdobyta przestrzeń przez białych osadników zostaje podstępnie albo wprost siłą zabrana ich pierwotnym mieszkańcom. Kolej również się do tego przyczynia. „Żelazny koń” na stałe zmienia krajobraz, Dziki Zachód, cały świat.

Nic dziwnego, że Czejenowie pod przewodnictwem wodza Trzy Kije pragną mięsa należącego do Comanche. To po prostu mniejsze zło. Nie kara czy zemsta, lecz jedynie rozpaczliwa próba przetrwania. Scenarzysta nie idealizuje Indian, którzy są skrajnie podzieleni w swoich poglądach. Synowie wodza mają zupełnie inne pomysły na wyprowadzenie plemienia z opresji. W tym wewnętrznym konflikcie rodzi się prawdziwy dramat, który częściowo wpłynie na losy głównych bohaterów serii. Jeżeli ktoś spodziewa się efektownej zabawy w kowbojów i Indian, srogo się zawiedzie. Konflikt rozgrywa się głównie w dialogach, a walka, gdy już do niej dochodzi, zaczyna się i kończy z szybkością wystrzału rewolweru. Greg za to wykorzystuje każdą okazję, by na łamy komiksu wprowadzać nowych, nieco stereotypowych bohaterów. To dopiero drugi tom serii, a panorama ludzkich typów zyskuje znacząco na różnorodności. Dużą rolę w uwiarygodnieniu postaci odgrywa dość dosadny język, jakim operują. Najlepszym tego przykładem jej kłótnia Świeżaka Clema z Tobym.

Doskonałą robotę wykonuje tu Hermann. W zasadzie jego styl się nie zmienia. To nadal pełna szczegółów realistyczna kreska. Kilka kadrów jest genialnych, na czele z tym przedstawiającym tańczących Indian wokół torturowanych przyjaciół Comanche. Byłaby z tego znakomita okładka, choć mocno przekłamująca fabułę. Belgijski rysownik czuje się doskonale zarówno w dynamicznych, jak i tych statycznych scenach. Kadry zawsze są żywe, intensywne i dopracowane. Znakomicie oddaje ludzką furię. Jeszcze lepiej radzi sobie z ukazaniem majestatu malującego się na twarzach Indian. Oglądanie tych plansz to prawdziwa przyjemność.

„Wojownicy rozpaczy” zaskakują. Mimo groźnego konfliktu czającego się na horyzoncie to dość kameralny komiks. Najbardziej zdumiewa sama końcówka. Rozpisana w dość ciepły, rodzinnym tonie. Nieco za słodka, jeżeli ma się w pamięci słowa Francka Pezzy ze wstępu do pierwszego tomu. Co nie zmienia faktu, że drugi tom „Comanche” to świetna rozrywka nie tylko dla tych, którzy urodzili się w siodle. Komiks Grega i Hermanna jest przemiłą odtrutką w dobie wylegających z każdego zakamarka antybohaterów. Dobrze jest poczytać o czasach, kiedy słowo „bohaterstwo” miało zupełnie inne znaczenie.

 

„Comanche. Wojownicy rozpaczy”

Scenariusz: Greg

Rysunek: Hermann

Wydawnictwo Komiksowe, Prószyński i S-ka

2016

W imieniu redakcji dziękuję WYDAWNICTWU KOMIKSOWEMU i PRÓSZYŃSKI I S-KA  za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry