Wyszukiwanie

:

Treść strony

Esej recenzencki

Velvet

Autor tekstu: Szymon Gumienik
12.06.2016

Velvet Templeton to kolejna – po Josephine z „Fatale” – heroina i kobieta fatalna, która wyszła spod pióra Eda Brubakera. Widać, że ma słabość do silnych kobiet. I wcale mu się nie dziwię, bo niezależność, inteligencja, charakter i odrobina tajemnicy to te cechy płci pięknej, które są chyba najbardziej fascynujące. Wszystkim, którym brakuje takiego zestawu we współczesnych narracjach, polecam „U kresu” – pierwszy tom nowej serii „Velvet” duetu Brubaker – Epting (tak, tego od „Zimowego żołnierza”). Satysfakcja gwarantowana.

„Velvet” to również idealna propozycja dla fanów szpiegowskich thrillerów, w których aż roi się od intryg, nierozwiązanych spraw, mrocznej przeszłości protagonisty, czyhającego zza niemal każdego rogu niebezpieczeństwa czy szwędających się tu i ówdzie typów z licencją na zabijanie. Równie sztandarowe dla gatunku są tu techniki prowadzenia narracji – od popularnego ostatnio twistu w epilogu (zamiast w zakończeniu), przez stopniowe rysowanie/rozwijanie intrygi, budowanie z niepozornych fragmentów świata przedstawionego, wprowadzanie kolejno poszczególnych graczy i rozpisanie relacji między nimi, aż po retrospekcje, które krok po kroku naprowadzają odbiorcę na właściwy trop. Niekonwencjonalne jest za to potraktowanie drugiego planu, który według Brubakera skrywa więcej tajemnic i rozwiązań, niż się wszystkim wydaje. O pościgach, ucieczkach i pojawiających się co jakiś czas trupach nie ma nawet co wspominać, bo dla szpiegów jest to tak samo naturalne jak oddychanie.

Mimo że gramy w znaną wszystkim grę, narracja jest prowadzona nie tylko z nerwem, ale i dużym wyczuciem gatunkowych ram (a raczej ich elastyczności). Autorom, przez dobieranie odpowiednich proporcji opozycji tradycja – nowatorskość, udaje się utrzymać temperaturę opowieści na wysokim poziomie. Choć pewnych rzeczy możemy się domyślać w trakcie wchodzenia w kolejne poziomy historii, to przyjemność zarówno z uczestniczenia w bieżącej akcji, jak i rozkładnia na czynniki pierwsze poszczególnych sytuacji już po lekturze jest wielce satysfakcjonująca. Ale takie są prawidła narracji gatunkowej, która ma przede wszystkim dostarczać rozrywki – być w pełni zrozumiała (nawet dla niezbyt skupionych odbiorców) i nie wychodzić zanadto z odgórnie ustalonych ram. Małe wolty oczywiście są nawet wskazane, aby nie uśpić naszej czujności, ale autorzy muszą zachować przy ich wprowadzaniu dużą ostrożność. W tym wypadku scenarzysta pozwolił sobie przede wszystkim na wyjście ze schematu – czy raczej dobrze skrojonego garnituru – głównego bohatera, o czym sam nawet mówi: „Gdybym miał opowiedzieć historię z Sherlockiem Holmesem, z pewnością rola narratora przypadłaby doktorowi Watsonowi. Pomyślałem, że w przypadku opowieści o Jamesie Bondzie rola Watsona przypadłaby pannie Moneypenny. Ale innej niż ta, którą znamy z filmów”. Tak, jej wersja 2.0 – to właśnie Velvet Templeton. Uczynienie drugiego planu pierwszym to bardzo nośny twórczo zabieg, można dzięki temu zajrzeć pod podszewkę świata, odkryć inne znaczenia przyczyn i odsłonić dotychczas pomijane perspektywy. Szkoda tylko, że dostajemy to od razu na tacy, że Brubaker bardzo szybko odkrywa karty tej konwencji – zdecydowanie dłużej mógłby pobawić się z czytelnikiem. Choć z drugiej strony, kto wie, czy właśnie tak z nami się nie bawi? Może Velvet wcale w tej historii nie jest najważniejsza, może klucz zagadki jest gdzie indziej, a zarysowane w pierwszym tomie śledztwo jest tylko otwarciem dużo większej i bardziej szokującej intrygi? Czas pokaże.

Fabuła komiksu współgra idealnie z jego warstwą graficzną – hiperrealistyczna kreska Eptinga, ocierająca się wręcz miejscami o efekt fotografii, dobrze wypada zarówno we fragmentach opartych na szybkiej akcji, jak i niespiesznej narracji, zbudowanej głównie z refleksji i monologów bohaterki. Tam gdzie jest to potrzebne, rysownik korzysta z dynamicznych sekwencji i dynamicznego podziału kadrów – często mamy nawet wrażenie trójwymiarowości, z tryskającą między kadrami krwią czy unoszącymi się lekko kłębami papierosowego dymu (warto dodać, że wszyscy palą tu jak w starych dobrych filmach kryminalnych). Epting szczególnie celnie oddaje detale otoczenia, różnej maści gadżety, samochody czy typowe dla danych czasów stroje, choć miejscami i portrety potrafią zachwycić swoim realizmem. Co najważniejsze, praktycznie cała akcja „Velvet” rozgrywa się w ciemności, w półmroku – sekwencje te pokazują wirtuozerię warsztatu zarówno rysownika, jak i kolorystki, Elizabeth Breitweiser, której operowanie czernią, światłocieniem i ciemną, mocną paletą barw jest fenomenalne. Inaczej niż w filmach, gdzie w takich ujęciach praktycznie nic nie widać, tutaj widzimy każdy szczegół, ruch czy grymas wysiłku, bólu. Ciekawym zabiegiem jest też korzystanie przez Eptinga z rozwiązań typowych dla kina tego gatunku – skrótów narracyjnych, podkreślania szczegółów szerszego planu, czy wręcz wydzielania elementów/detali większej całości. To oczywiście bardziej mrugnięcie okiem do czytelnika i świadoma zabawa kliszami popkultury niż wspomaganie się na serio narzędziami innych mediów, jednak w ostateczności też bardzo sympatyczny i lekki dialog twórcy z odbiorcą.

Byłbym zapomniał, Velvet ma też całkiem niezłe poczucie humoru, który niestety „ginie” pod koniec pierwszego tomu. Gdy przeszłość zaczyna coraz bardziej zalewać jej teraźniejszość, robi się gęściej i emocjonalniej ­– z kobiety fatalnej zmienia się w kobietę sentymentalną. Miejmy tylko nadzieję, że trzeźwość osądu w drugim tomie wróci i dostaniemy kilka trafnych jak kula snajpera ripost – nieważne, czy w wersji czarnej, czy też ironicznej. Ważne, żeby skończyć z nostalgią i nieprzydatnymi uczuciami i z finezją godną królowej wykonać zadanie.

 

„Velvet: U kresu"

Scenariusz: Ed Brubaker

Rysunki: Steve Epting

Mucha Comics

2016

W imieniu redakcji dziękuję wydawnictwu MUCHA COMICS za egzemplarz recenzencki.

Galeria

  • miniatura
  • miniatura
  • miniatura

Informacja o finansowaniu strony internetowej

Portal współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego

Dolne menu strony

Stopka strony

(c) menazeria.eu - wszelkie prawa zastrzeżone
do góry