Każdy ma miejsce, do którego lubi powracać. Miejsce będące oazą spokoju i bezpieczeństwa. Choć z biegiem czasu świat prze naprzód, to wybrany azyl się nie zmienia. Z czasem tylko nabiera większego znaczenia w naszym życiu. Staje się miejscem niemal mitycznym. Niedostępnym dla nikogo innego. Zdarza się, że otworzymy prowadzące do niego wrota dla wybrańców, ale im nigdy, nawet w najdrobniejszym szczególe, nie będzie dane poczuć namiastki panującej w nim atmosfery – mieszaniny sentymentu, melancholii i harmonii.
Trudno zatem oczekiwać, aby czytelnicy w trakcie lektury „Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił” poczuli to samo, odwiedzając magiczne miejsce Setha (co pewnie nie jest zamierzeniem samego autora). Mimo wszystko jest on tak szczery w swojej twórczości, że bez problemu rozumiemy jego chęć odwiedzania rodzinnego domu. Pomimo stałych, denerwujących i irytujących rytuałów, w jakich musi uczestniczyć, jego dusza i umysł wypełniają się spokojem. Tak, dobrze mieć takie miejsce. Rozumiemy to doskonale.
Skoro już poznaliśmy najbardziej intymny punkt na osobistej mapie Setha, możemy wyruszyć z nim w dalszą drogę po mieścinach Kanady kryjących setki tajemnic, które w większości nigdy nie zostaną odkryte. Lecz jedna z nich zostanie naruszona przez autora, gdy w jego ręce wpadnie stary numer „New Yorkera”. W środku natrafi na komiks rysownika podpisującego się Kalo. Rysunek tak niezwykły, że zrazu zaprząta głowę Setha. Kim jest Kalo? Dlaczego mimo tak fantastycznego warsztatu nie został stałym współpracownikiem tygodnika założonego przez Harolda Rossa? Jak potoczyła się jego kariera? Gdzie mieszka? Czy żyje?
Z każdą kolejną planszą fascynacja nieznanym rysownikiem przeradza się w niemalże obsesję na jego punkcie. Postępy są znikome, świeże tropy szybko się urywają, a znalezienie kolejnych dzieł Kalo w archiwalnej prasie graniczy z cudem. Dość powiedzieć, że do tej pory udało się Sethowi dotrzeć do zaledwie jedenastu prac. Wszystkie one są umieszczone na końcu komiksu, co jest niewątpliwie dodatkowym walorem tego dzieła. Walka o poznanie prawdziwej tożsamości Kalo i jego losów nie jest spektakularna. Nie ujrzymy tu mającego do dyspozycji niezawodną dedukcję, wpadającego na kolejne ślady, energicznego bohatera. Nie. Historia się snuje, a wraz z nią my. Zagłębiamy się w przemyślenia Setha, które czasem są ciekawe, czasem irytujące. Obnaża się on do tego stopnia, że w końcu albo się go lubi, albo nie. Nie ma nic pośrodku, jak choćby w warstwie graficznej komiksu, której oprócz czerni i bieli towarzyszy tylko jeden kolor. Ani to szarość, ani jasna zieleń, ani zimny błękit. Może stalowy?
Na pewno zimny. Bo i taki wydaje się główny bohater żyjący wyimaginowaną przeszłością. Wystarczy spojrzeć na precyzyjne rysunki. Z rzadka ktoś tu się uśmiecha, a jak już to czyni, uśmiech wydaje się spowity smutkiem. Na większości plansz Seth dokądś podąża, z kapeluszem na głowie i papierosem w ustach. Tka nić ze swoich rozterek, przeczuć, żali i przypuszczeń niczym bohater czarnego kryminału. Nastrojowe kadry podkreślają jego samotność. Dopiero w ostatnim rozdziale przez chwilę na twarzy głównego bohatera pojawia się radość.
Ważnym elementem w „Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił” jest infrastruktura. Wydaje się, że Seth woli rysować miejsca niż ludzi. Dworce kolejowe, niewielkie farmy, małe domki i drapacze chmur wypełniają opowieść. Najrozmaitszym budynkom poświęca wiele kadrów. W końcu są one świadkami cudownej przeszłości, w której życie było lepsze, łatwiejsze… Przynajmniej tak widzi przeszłość autor.
Zatem mogłoby się wydawać, że odszukanie Kalo to kolejna próba powrotu Setha do tej wspaniałej przeszłości, która jest dla niego idealnym czasem do życia. Dlatego z taką obsesją drąży losy nieznanego rysownika. Ale ten powrót do zamierzchłych czasów jest przede wszystkim spojrzeniem we własną przyszłość. Przecież sam jako rysownik mógł skończyć jak Jack „Kalo” Kalloway, pozostawiając po sobie zaledwie kilka pożółkłych, zarysowanych kartek papieru. Stało się inaczej. Być może to właśnie szczegółowe poznanie czyjejś historii pozwoliło mu przetrwać. W końcu „Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił” to największy dowód jego twórczego triumfu.
„Życie nie jest takie złe, jeśli starcza ci sił”
Scenariusz i rysunek: Seth
Wydawnictwo Komiksowe
2014
W imieniu redakcji dziękuję WYDAWNICTWU KOMIKSOWEMU za egzemplarz recenzencki.